Uzdrowienie i Wyzwolenie – Heilung u Befreiung (Poln.)

Dr. Kurt E. Koch

UZDROWIENIE I WYZWOLENIE

(TYTUL ORYGINALU >HEILUNG UND BEFREIUNG<

SPIS TREŚCI

A. WYJAŚNIENIE POJĘĆ
I. Choroba i demoniczność
II. Spór o kompetencje
III. Okultyzm
IV. Formy działalności okultystycznej
V. Parapsychologia
VI. Okultystyczne obciążenia
VII. Skutki okultystycznych obciążeń
VIII. Medialne uzdrowienia
IX. Opętanie
1. Cechy opętania
2. Jak możemy rozpoznać opętanie?
3. Czy ludzie wierzący mogą być opętani?

B. BIBLIJNE UZDROWIENIA
I. Znaczenie medycyny
II. Rzecz najważniejsza — przede wszystkim
III. Jezus, Lekarz nieuleczalnie chorych
IV. Chwała cierpiących

C. BIBLIJNE WYZWOLENIE
I. Warunki pełnienia specjalnej służby duszpaster
skiej
1. Zwycięstwo imienia Jezusa
2. Zlecenie misji i uzbrojenie do jej wykonywania


II. Kolejne punkty porady duszpasterskiej
1. Jezus jedyną drogą do wyzwolenia
2. Zniszczenie wszystkich przedmiotów służących do uprawiania czarów
3. Zerwanie medialnych kontaktów
4. Wyznanie grzechów
5. Modlitwa wyrzeczenia się
6. Odpuszczenie grzechów
7. Rozwiązanie
8. Modlitewny krąg
9. Modlitwa i post
10. Schronienie pod krwią Jezusa
11. Nakazywanie w imieniu, Jezusa
12. Środki łaski
13. Powrót demonów
14. Oręż i zbroja
15. Urzeczywistnianie zwycięstwa
16. Pełne oddanie się
Biblijny klimat
III. Wszystko zostało Mu przekazane

 

A. WYJAŚNIENIE POJĘĆ

I. CHOROBA I DEMONICZNOŚC

P—1. Miałem kiedyś w Brazylii trzydniowy cykl wykładów i pewnego dnia przyszedł do mnie na rozmowę 31-letni mężczyzna. Opowiedział, że co cztery tygodnie w nocy podczas pełni księżyca, ma ciężkie ataki. Lekarze rozpoznali epilepsję, ale leczenie nie przynosiło najmniejszej poprawy. Mężczyzna przygnębiony był nie tylko z powodu tej dziwnej choroby, ale również dlatego, że stracił zdolność wierzenia i modlenia się. W trakcie długiej rozmowy wyszło na jaw, że jego babka i matka trudniły się aktywnym i biernym zamawianiem chorób. W Ameryce Południowej ten rodzaj czarów nazywa się „bruchos”. Chodzi tu o magiczny proces zamawiania. Przy bliższym badaniu tej sprawy okazało się, że mój rozmówca jako mały chłopiec chorował i chorobę „zamawiano”.
Duszpasterska rozmowa doprowadziła do tego, że ten Brazylijczyk wyznał swoje grzechy. W modlitwie odżegnał się od czarów praktykowanych przez jego przodków i dzięki łasce Bożej doświadczył cudu uzdrowienia albo wyzwolenia.
Przykład ten — a na podstawie czterdziestoletniej działalności mógłbym podać setki podobnych — może być w wielu punktach zaatakowany.
Wielu lekarzy i wielu współczesnych teologów wpada po prostu we wściekłość słysząc, że epilepsję lub inne stany chorobowe związane z atakami przypisuje się czarom. Pewien znany psychiatra powiedział kiedyś: „Teolodzynie mają prawa wtrącać się do takich chorób. To jest sprawa fachowców”.
Czy z powodu takich żądań mamy złożyć broń? Nigdy! Chcąc uniknąć nieporozumień pragnę tu wyraźnie oświadczyć, że przyznaję, iż istnieje medyczny obraz epilepsji, który nie ma nic wspólnego z grzesznymi czarami. Jeżeli na przykład sondowanie zlokalizuje epilepsję w jakiejś części mózgu, to taka epilepsja jest przypadkiem medycznym. Przestrzegajmy jednakże ścisłego rozgraniczania pojęć.
Wielu wierzących głowiło się już nad faktem, że w Nowym Testamencie Jezus wypędzał demony z pewnych chorych, którzy cierpieli na rodzaj epilepsji. Słynni „fachowcy” naszych czasów zwykle tak o tym mówią: „Jezus był dzieckiem swoich czasów. Nie umiał inaczej tego nazwać. Biblia nie jest medycznym podręcznikiem. My dziś wiemy lepiej.”
Nie poddam się wyrokowi tej mądrości. Całe dziesięciolecia doświadczeń duszpasterskich pozwoliły mi przekonać się, że Jezus w tych i w innych wypadkach miał całkowitą rację.
Wyjaśnię to na dwóch dalszych przykładach. Przykłady będziemy numerowali, co zwiększy przejrzystość wykładu.

P—2. Podczas jednej z moich podróży z cyklem odczytów po Ameryce Południowej, towarzyszył mi pewien duchowny. Opowiedział mi on o osobliwym przeżyciu. Poznał kiedyś rodzinę, której dziecko cierpiało na epilepsję. Ataki powtarzały się po kilka razy dziennie. Spot-kawszy raz to dziecko, pastor spytał: „Powiedz mi, moje dziecko, jak ty się nazywasz?” Jakże się zdumiał, gdy dziecko odpowiedziało nienaturalnie niskim głosem: „Jest nas trzech”. Po dłuższej rozmowie z tą rodziną duchowny przekonał się, że nie był to przypadek epilepsji, ale opętanie. Wypytując rodziców doszedł do sedna sprawy. Dziecko zostało uzdrowione z jakiejś choroby czarami i później zaczęły się ataki; lekarz rozpoznał epilepsję.
Wiem z doświadczenia, że takie formy „epilepsji” nie dają się wyleczyć żadną terapią medyczną, ponieważ są one „z innej parafii”.

P—3. Równie pouczające jest następujące spotkanie duszpasterskie. Po moim odczycie przyszła do mnie młoda para i prosiła, aby wskazać jej drogę do Jezusa. Mogę opowiedzieć tę historię nie wymieniając nazwiska ani miejscowości, gdzie to się zdarzyło. Młoda kobieta od lat miała epileptyczne ataki. Ponieważ leczenie nie przynosiło polepszenia, więc skierowano ją do kliniki uniwersyteckiej. Tam stwierdzono bardzo rzadko spotykaną for mę epilepsji, tzw. epilepsję myokloniczną. Ponieważ był to jedyny taki przypadek w tej klinice, więc chorą leczono bezpłatnie. Wypróbowano na niej różne lekarstwa i różne rodzaje kuracji. Chora wracała do domu, ale co pewien czas znowu wzywano ją do kliniki i używano jako „królika doświadczalnego”. Jednakże nic nie pomagało. W rozmowie duszpasterskiej ze rnną, kobieta ta opowiedziała mi fakt, który zataiła przed lekarzami. Otóż, matka jej wyznała któregoś dnia, że będąc w ciąży zrobiła próbę pozbycia się płodu za pomocą czarów. Czary jednak nie miały dostatecznej mocy. Oczywiście każdy lekarz — nawet gdyby był wierzącym i doświadczonym chrześcijaninem — odrzuci możliwość istnienia związku pomiędzy czarami a tą epilepsją, jako czystej wody zabobon. Dla człowieka, który zna i uznaje tylko racjonalne związki, takie domniemania są nie do przyjęcia. A jednak jest to prawda. Nasz rozum nie stanowi klucza do wszystkich tajemnic stworzenia i życia ludzkiego.
Istnieją metafizyczne i metaracjonalne stany faktyczne, których nie można wprawdzie pojąć, ale które można stwierdzić doświadczalnie. Można by nieomal powiedzieć, jak dr Lechler: „Jeżeli epilepsję można wyleczyć lekarstwami, to źródłem jej nie była demoniczność. Jeżeli natomiast chorobę taką dało się uleczyć za pomocą modlitwy, to nie była to epilepsja”.
W przykładach 1 i 2 mamy do czynienia z mylną diagnozą lekarzy. Przykład 3 wskazuje, że lekarze nie zgłębili problemu.
Mamy tu potwierdzenie, że Jezus miał do czynienia z demonicznymi formami epilepsji. Nie wyklucza to oczywiście istnienia czysto medycznych przypadków, które nie mają żadnego związku z czarami.
To krótkie wyjaśnienie pokazuje nam, że o ile mamy uniknąć zgubnych skutków wadliwego leczenia, to musimy bardzo wyraźnie odgraniczać przypadki medyczne od duszpasterskich. Nie zapominajmy, że:
Książka ta traktuje o specjalnym dziale biblijnego duszpasterstwa, a nie o pewnej dziedzinie psychiatrii.

II. SPÓR O KOMPETENCJE
P—4. Kilka lat temu zostałem zaproszony przez instytut pewnego uniwersytetu do wygłoszenia przed gremium lekarzy i psychologów odczytu na temat problemu opętania. Po odczycie wywiązała się bardzo ożywiona dyskusja nad przedstawionym przez katolickiego zakonnika przypadkiem opętania. Symptomy były jednoznacznie biblijne, a nie medyczne. Zakonnik ten opisał wspomniany przypadek opętania w książce pod tytułem „Demoniczne opętanie w dzisiejszych czasach” (Dämonische Besessenheit heute). Tę książkę jezuity Rodewyka mogę polecić również jako protestant. Ten katolik przedstawia doświadczenia podobne do moich. Podczas wspomnianej dyskusji z lekarzami nie doszło do uzgodnienia poglądów. Kiedy ze strony obecnych na spotkaniu teologów padło hasło „opętanie”, jeden z psychiatrów, kierownik kliniki, wstał i zawołał zdenerwowany: „Opętanie nie istnieje, może to być najwyżej przypadek nie znanej mi dotychczas histerii!” Ukazuje to jasno, jakie stanowisko zajmuje medycyna. Opętanie nie istnieje — i ma go nie być. To się nazywa naukowy obiektywizm.
Tak więc przy leczeniu okultystycznych obciążeń nie można oczekiwać pomocy ze strony psychiatrii. Przekonałem się o tym kiedyś podczas pobytu w Anglii.
P—5. Znany w Anglii lekarz i kaznodzieja, dr Martin Lloyd-Jones, poprosił mnie o wygłoszenie odczytu dla psychiatrów na temat doświadczeń w åtej specjalnej dziedzinie. Zaproszeni zostali wyłącznie psychiatrzy — chrześcijanie. W trakcie dyskusji zaatakowało mnie dwóch psychiatrów, oświadczając, że biblijne przekazy o opętanych są przestarzałe. Chodzi tu bowiem o chorych umysłowo, histeryków i epileptyków. A więc nawet w takim gremium te same wątpliwości i nadawanie innego sensu faktom. Nagle jednak okazało się, że mam sojuszników» Jeden z psychiatrów poprosił o głos i stwierdził, że mieszka i pracuje w okręgu New Forest, gdzie nagminnie praktykowana jest magia, i że z tego powodu pacjenci przychodzą również z chorobami odmiennymi od psychicznych. On sam może opowiedzieć o jedenastu przypadkach opętania. Przyznał mu rację drugi psychiatra i stwierdził, że zna trzy czy pięć takich przypadków. Dzięki tym wystąpieniom nie musiałem bronić swego stanowiska.
Jak to jest możliwe, że większość psychiatrów odrzuca problem opętania, podczas gdy niektórzy relacjonują takie przypadki? Zależy to wyłącznie od wewnętrznego nastawienia, a nie od inteligencji. Określenie „lekarz–chrześcijanin” nie jest niestety jeszcze jednoznaczne. W rozumieniu biblijnym „chrześcijanin” oznacza człowieka narodzonego na nowo pod wpływem działania Ducha Świętego. A tacy chrześcijanie są niestety rzadkością wśród tak zwanego chrześcijaństwa. Kto zaś nie jest narodzony na nowo, ten właśnie nadaje opętanemu Gerazeńczykowi etykietkę histeryka. A tych, którzy są „opętani przez diabła” — nazywa epileptykami. Tego rodzaju nadawanie innego znaczenia jest wprawdzie nader „naukowe”, ale zupełnie chybione.
Patrząc na sprawę od strony Biblii nie możemy tu w niczym ustąpić. W Królestwie Bożym rządzą inne prawa. Rozum ludzki nie może ich zgłębić. Tylko Duch Święty umożliwia pojęcie tych prawd leżących u podstaw świata. Nie są to szumne frazesy, ale prawda. Duch Święty ma w małym palcu więcej mądrości niż wszyscy mędrcy tego świata razem wzięci.
Prawdziwym dobrodziejstwem jest fakt, że tu i ówdzie spotyka się psychiatrów mających jasne rozeznanie w tych sprawach. I tak pewna wierząca lekarka chorób nerwowych powiedziała: „sześćdziesiąt procent pacjentów w moim zakładzie nie cierpi na schorzenia psychiczne. Mają oni obciążenia okultystyczne albo nawet są opanowani przez demony”. Pewien psychiatra angielski stwierdził: „Gdybym pacjentom naszej kliniki mógł załatwić odpuszczenie grzechów, to jutro połowę z nich moglibyśmy wypisać do domu”. Wypowiedzi te świadczą o tym, że wśród „chorych psychicznie” i „chorych umysłowo” jest więcej „chorych na Boga” niż to jest wiadome opinii publicznej i lekarzom. Kto posunie się w tym kierunku, rozumowania dalej, ten będzie musiał przyznać, że wielu tak zwanym psychicznie czy umysłowo chorym bardziej potrzebny jest obdarzony mocą duszpasterz niż lekarz-racjonalista.
Spór o kompetencje nie skończy się nigdy. Pomyłki i mylne diagnozy zdarzają się po obu stronach. Jednakże Jezus nie stawiał mylnych diagnoz. Kto na Nim się wzoruje i jest napełniony Jego Duchem, temu dane jest uchwycić ten rąbek Jego szaty. A to już wystarcza do wyzdrowienia, jak uzdrowiona została chora kobieta, która zdołała dotknąć tylko kraju Jego szaty i przeżyła cud.
Nie chcemy odbierać medycynie jej praw. Ona również dana jest od Boga. Ale nie pozwolimy też odbierać nam prawa do charyzmatycznego duszpasterstwa. Obie te dziedziny mają swoje zadania. I działanie ręka w rękę w wypadkach wątpliwych często daje wielkie korzyści. Każdy powinien służyć tym darem, który otrzymał od Boga.
Pewne zdarzenie we Francji rzuca na zagadnienie kompetencji znamienne światło.
P—6. Miałem tam kiedyś tygodniowy cykl wykładów i przy tej okazji odwiedził mnie pewien psychiatra. Był on wierzącym chrześcijaninem. Opowiedział mi wspaniałą historię ze swojej praktyki. W wiosce położonej w pobliżu wielkiego miasta pewna kobieta straciła rozum. Dostawała ataków szału i krewni musieli jej pilnować. Poproszono miejscowego księdza. Był nim młody, modernistyczny teolog, który jest mi dobrze znany, bo kiedyś podczas ewangelizacji ostro mnie zaatakował. Ten nowoczesny teolog poradził strapionej rodzinie, aby natychmiast wezwała psychiatrę i wymienił nazwisko tego wierzącego psychiatry. Lekarz przybył i zaaplikował szalejącej pacjentce zastrzyk uspokajający. Kiedy po 20 minutach nie nastąpiło polepszenie — dał drugi zastrzyk. Znowu bez efektu. W przeciągu dwóch godzin szalejąca młoda kobieta otrzymała poczwórną dawkę, aie oczekiwane obniżenie aktywności ruchowej nie nastąpiło. Wtedy lekarz zwrócił się do obecnego przy tym pastora i powiedział: „Panie pastorze, użyłem najsilniejszych środków. Nie mamy tu do czynienia z przypadkiem choroby umysłowej, ale z opętaniem. Każdy pacjent chory umysłowo reaguje na tak silną dawkę narkotyku. Tu medycyna nic nie może pomóc. Tu potrzebna jest modlitwa.”
Nie mam zwyczaju cieszyć się z cudzego nieszczęścia, ale byłem bardzo zadowolony z tej lekcji, jakiej młodemu nowoczesnemu teologowi udzielił psychiatra. Działa to pokrzepiająco, gdy teolog musi pozwolić, by lekarz zwrócił mu uwagę, że w życiu trapionego chorobą człowieka mogą istnieć takie duchowe przypadłości, wobec których medycyna jest bezsilna.
Ten wierzący psychiatra z Francji nie jest jedynym przedstawicielem swego zawodu liczącym się z istnieniem opętania, to znaczy z obecnością w człowieku złych duchów i demonów. W Niemczech takie samo stanowisko zajmuje dr Alfred Lechler. W Szwajcarii do tej wybitnej grupy lekarzy należy lekarz i pisarz w jednej osobie, dr Paul Tournier, W USA słynny jest psychiatra dr William S. Reed, który nie ukrywa swoich przekonań. Powiedział on: „Wiele psychicznych i fizycznych zachowań, to skutki demonicznych ataków. Dlatego powinniśmy w nowoczesnej medycynie i psychiatrii wziąć pod uwagę egzor-cyzimy (wypędzanie złych duchów)”. Jest to odważne wyznanie, którym dr Reed przysporzył sobie wielu wrogów spośród zagorzałych racjonalistów.
Należy tu wymienić jeszcze jednego człowieka, i to pochodzącego z zupełnie innego obozu. A mianowicie, w Szwecji sensację wywołała książka opublikowana przez lekarza spirytystę, dr. Wicklanda. Aby uniknąć nieporozumień muszę podkreślić, że zdecydowanie odrzucam spirytyzm w każdej jego postaci. Niekiedy jednak nawet we wrogim obozie można znaleźć ziarenko prawdy. Dr Wickland próbuje w książce swojej udowodnić, że większość chorób psychicznych, to pewien rodzaj opętania.
Kto przemyśli sobie wypowiedzi wierzących psychiatrów i przytoczonego powyżej lekarza spirytysty, ten zrozumie być może, dlaczego właśnie psychiatria znajduje się jeszcze w powijakach. Podczas gdy chirurgia i interna mają na swoim koncie niesłychane osiągnięcia, to psychiatria nie wyszła jeszcze, by tak rzec, poza Abc. Jest to spowodowane tym, że nie bierze się poważnie okultystycznych mocy, że zaprzecza się ich istnieniu. Odważam się tak twierdzić, ryzykując nawet zarzut, że powracam do średniowiecznych wyobrażeń.

III. OKULTYZM
Pojęcie „okultystyczny” jest przedmiotem dyskusji. Wyraz ten pochodzi od łacińskiego słowa „occultus” i oznacza: ukryty, tajemny, nieznany, tajemniczy, prowadzący na manowce, wrogi religii. W ten sposób określa się zjawiska, które wydają się wykraczać lub wykraczają poza zakres naszych pięciu zmysłów.
Okultyzm jest uprawianą od tysiącleci „nauką ludową”. Zebrany przeze mnie w przeciągu 40 lat materiał z ponad 120 krajów wykazuje dwie charakterystyczne cechy. 1. Prawidła gry w okultyzmie są niezmienne we wszystkich epokach historii ludzkości. Przed pięciu tysiącami lat praktykowano czary dokładnie tak samo, jak czyni się to dzisiaj. 2. Model, metoda czarów jest jednakowa u wszystkich ludów, niezależnie od stopnia ich cywilizacji. Zmieniają się formy, ale istota pozostaje ta sama.
Z braku miejsca nie mogę udowodnić tego stwierdzenia, na którego poparcie dysponuję setkami przykładów z całego świata. Zaznaczę tylko w skrócie: szaman Alua-luk, na którego ślad natrafiłem w Barrow nad Oceanem Lodowatym, uprawia czarną magię według tych samych prawideł i w oparciu o te same moce, co jego koledzy znad Amazonki. Tam, w zielonym piekle, nazywają się oni Kahontszi. Na Jamajce — Obiah, na Filipinach – Hilot, na Bali — Dukun albo Bahan. Na Hawajach czarownicy uprawiający czarną magię nazywają siebie Ka-huna, na wyspach Fidżi — Drunikau. Wszyscy oni trudnią się tym samym rzemiosłem, chociaż pod względem rasowym, językowym, geograficznym i historyczno-kulturo-wym nie mają ze sobą nic wspólnego. Ta zgodność stanowi zagadkę dla naszych etnologów, antropologów i psychologów.
Sądzi się, że w wypadku sił magicznych czy okultystycznych chodzi o pra-predyspozycję całej ludzkości, ulegającą zanikowi na przestrzeni tysiącleci.
Prof. C. G. Jung (Zurych) mówił o archetypach. Sądził on, że poza światem psyche z jej związkami przyczynowymi znajduje się aprzyczynowa rzeczywistość, w której przestrzeń i czas znoszą się i przestaje działać prawo przyczyny i skutku.
Tym samym problem został ukazany, ale bynajmniej nie wyczerpany. Doświadczenie uczy w sposób oczywisty, że myślenie świata zachodniego i uniwersytetów na całym świecie ma strukturę racjonalną, podczas gdy w Azji, Afryce i Ameryce Południowej wyobrażeniami prostego człowieka rządzi świat czarów. Problem ten nie może tu być niestety szerzej omówiony, ponieważ rozprawka ta musi pozostać książką nadającą się do praktycznego zastosowania w duszpasterstwie.
Różnicę pomiędzy racjonalnym a medialnym działaniem pokażemy na przykładzie pochodzącym z pola pracy misyjnej. Dodać tu należy, że wszystkie przytoczone w tej książce przykłady zaczerpnięte są albo z własnych przeżyć, albo z relacji misjonarzy.
P—7. Podczas pobytu w północnej Tajlandii usłyszałem od pracującego tam misjonarza następującą historię. Pewien starszy Kościoła w jego misyjnym zborze zranił się w rękę i wywiązało się zakażenie krwi. W klimacie tropikalnym infekcje rozwijają się bardzo szybko. Na ramieniu pokazała się ciemnoczerwona, prawie czarna pręga, która posuwała się w górę. Najbliższy lekarz mieszkał bardzo daleko i zanim chory zdecydował się tam pojechać czarna pręga doszła już do barku. Lekarz oświadczył przerażonemu pacjentowi: „Natychmiast do szpitala. Ramię musi być amputowane, inaczej jutro będzie już po panu!” Chorego zawieziono do szpitala. Tam chirurg potwierdził diagnozę: aby uratować życie trzeba amputować ramię. Biedny wieśniak powiedział: „Ależ ja potrzebuję mojej ręki! Jak będę bez niej uprawiał moje pole ryżowe?” W sercu tego człowieka toczyła się straszna walka. Przypomniał sobie starego Hindusa czarownika, który słynął z tego, że leczył ciężkie przypadki swoją tajemną siłą. I chociaż starszy Kościoła wiedział od swojego misjonarza, że chrześcijaninowi nie wolno mieć do czynienia z czarami, to jednak rozpacz popchnęła go do nawiązania kontaktu z tym niesamowitym człowiekiem. Czarownik hinduski nie był ani oszustem, ani szarlatanem. Rzeczywiście posiadał magiczną moc i zahamował zakażenie krwi. Ramię zostało uratowane. Jednakże starszy Kościoła przestał od tej pory przychodzić do misji na nabożeństwa. Stał się z powrotem poganinem.
Przykład ten ukazuje racjonalne i medialne możliwości pomocy. Tam gdzie rozum dochodzi do kresu swoich możliwości, magia znajduje często jakieś wyjście z sytuacji. Skutki tego są jednak oczywiste. Ten starszy Kościoła stracił przez to swój związek z Bogiem.
Długoletnia obserwacja potwierdza fakt, że magia i w ogóle praktyki okultystyczne nie dopuszczają do przyjęcia wiary chrześcijańskiej albo ją niszczą. Magia nie koliduje natomiast z religiami niechrześcijańskimi. Nie znaczy to, że magia jest silniejsza od wiary chrześcijańskiej. Nie, fakt ten ukazuje tylko, że moce okultystyczne szkodzą tym, którzy zadając się z nimi przekraczają przez to przykazanie Boże.

IV. FORMY DZIAŁALNOŚCI OKULTYSTYCZNEJ
Tysiące zebranych przeze mnie przykładów można podzielić na trzy duże działy: wróżbiarstwo — magia — spirytyzm. Każdy z nich dzieli się na 20 do 40 pomniejszych działów. Szczegółowe przedstawianie ich tu jest zbyteczne, ponieważ dokonałem już tego w innych moich książkach. Ograniczę się więc tylko do pobieżnego przeglądu.
1. Wróżbiarstwo
Do wróżbiarstwa należą:
a) Wahadełkarstwo i różdżkarstwo (radiestezja).
Archeolodzy twierdzą, że ta forma liczy sobie osiem tysięcy lat. Na tyle ocenia się rysunki jaskiniowe w Oranu, prowincji Republiki Południowej Afryki. Osobiście wątpię w prawdziwość tych danych liczbowych. Nasi archeolodzy niejednokrotnie muszą zmniejszać swoje dane liczbowe.
b) Astrologia. Jej poboczne formy, to wróżenie x gwiazd, ludowy zwyczaj stawiania horoskopów, kosmo-biologia. Początki astrologii sięgają z pewnością trzech tysięcy lat przed narodzeniem Chrystusa. Znana była Sumerom i Akadom i poprzez Chaldejczyków, Babilończyków, Greków i Rzymian przetrwała do dziś.
c) Sztuka czytania z ręki wprowadzona została przez kapłanów babilońskich. Jej początki sięgają czterech tysięcy lat wstecz.
d) Wróżenie z kart zapoczątkowali Rzymianie, posługując się tabliczkami woskowymi. Papierowe karty do gry powstały dopiero około ósmego wieku po narodzeniu Chrystusa.
e) Psychometryczne jasnowidztwo również sięga czasów rzymskich i przetrwało do dziś. Wymienianie licznych pozostałych form zaprowadziłoby nas za daleko.
Nie zapominajmy, że dziedzina okultyzmu przyciąga wielu szachrajów, oszustów i szarlatanów. Stosunek form autentycznych do fałszywych przedstawia się, być może. jak 1 do 10. Na podstawie wybitnych osiągnięć w tej dziedzinie nie wolno nam dać się nakłonić do mniemania, że wróżbiarstwo jest sprawą godną zaufania.
P—8. Omówimy tę problematykę na przykładzie. Pewien młody człowiek pozwolił cygance powróżyć sobie z ręki. Powiedziała mu: „Pana ojciec wygra dużą sumę pieniędzy i umrze w sześćdziesiątym roku życia”. Młody człowiek roześmiał się i wyraził swoją niewiarę w prawdziwość tej przepowiedni. Wtedy cyganka dodała: „A pan będzie żył tylko 27 lat”. — W parę lat później młody człowiek otrzymał wiadomość, że jego ojciec wygrał 50 tysięcy marek. A w sześćdziesiątą rocznicę urodzin ojca otrzymał telegram, że ojciec tego dnia zmarł wskutek nieszczęśliwego wypadku. Oczywiście po tym wszystkim młody człowiek żył w ustawicznym lęku, że sprawdzi się również przepowiednia dotycząca jego samego.
Jakie wnioski można wyciągnąć z tego przeżycia? Czyż Bóg nie jest miłosierny, że nie odkrywa nam przyszłości? Czy człowiek znający swoją przyszłość nie musi żyć w ustawicznym lęku? Skąd cyganka mogła wiedzieć co stanie się w przyszłości? Z linii ręki syna nie można przecież wyczytać, że umrze jego ojciec. Tu konieczne są kontakty z mocami ciemności. Nie na darmo Pismo święte mówi: „Nie będziecie się zwracać do wywoływaczy duchów ani do wróżbitów (…), bo staniecie się przez nich nieczystymi”. Młody człowiek zapłacił za to olbrzymią cenę.
2. Do magii należą: uzdrawianie i zsyłanie chorób, czary dotyczące miłości i nienawiści, klątwy, czary związane z płodnością, prześladowanie i obrona, zaklinanie i uwalnianie od klątwy, czary związane ze śmiercią (modlitwa śmierci).
Pojęcie magii nie jest jednoznaczne, należy więc tu dokonać pewnych rozgraniczeń.
Istnieje magia muzyki, sztuki, miłości, magia sportu a nawet magia kultu religijnego. O ten, najszerzej pojęty, rodzaj magii tu nie chodzi.
Dalej, mówi się o sztuczkach magicznych, magicznych związkach, magicznych imprezach, magicznych kręgach. O takie formy rozrywki albo życia towarzyskiego również tu nie chodzi.
Tutaj, w tej rozprawce, chodzi tylko o prastare, wymienione w Biblii czary, kult demonów i współpracę z mocami ciemności.
W zakres tych problemów wprowadzą nas dwa przykłady.
P—9. Pewna służąca w majątku ziemskim dziewczyna miała nieślubne dziecko z synem właściciela majątku. Żądała, aby się z nią ożenił, a kiedy odmówił, przeklęła jego przyszłe dzieci, krzycząc: „Kiedy się ożenisz i będziesz miał dzieci, niech twoje pierwsze dziecko urodzi się idiotą, a drugie umrze nienaturalną śmiercią!” Spełniło się jedno i drugie.
Dla uspokojenia trwożliwych umysłów dodam, że jeżeli znajdujemy się pod opieką Jezusa, to takie przeklęcie nic nam nie może zrobić. Wręcz przeciwnie — znam przypadki, kiedy przekleństwo rzucone na dzieci Boże wracało i trafiało przeklinającego.
Należy jednak zwrócić również uwagę na to, że poza życzeniami błogosławieństwa i rzucaniem przekleństwa kryje się coś więcej niż tylko same słowa. Ukazuje nam to Biblia i duszpasterstwo.
Najstraszliwszą częścią magii są czary związane ze śmiercią. Oczywiście naukowcy, uważają to za blagę. Mam jednakże wystarczająco wiele oryginalnych relacji ze wszystkich kontynentów. Jeżeli czarownicy nawracają się naprawdę do Chrystusa, to wyznają wszystko o swojej przeszłości. I mówią wtedy prawdę. Ponadto ten stan faktyczny znany jest również misjonarzom. Znam dwa zastosowania magii śmierci, które w jej boskiej formie znajdujemy również w Biblii. Piotr z polecenia Bożego zapowiedział śmierć Ananiaszowi i Safirze i to się spełniło. A Jezus i dwaj Jego uczniowie w mocy Bożej wskrzeszali zmarłych.
Diabeł stale usiłuje naśladować Boga. Dlatego też natrafiłem na obie formy magii śmierci: uśmiercanie i Wskrzeszanie za pomocą magicznej siły. Ponieważ w innych moich książkach opisywałem już wielokrotnie magiczne uśmiercanie, więc tu zajmę się tym drugim rodzajem.
P—10. Obdarzonym największą mocą czarownikiem, na jakiego zdarzyło mi się natknąć, był wymieniony już szaman Alualuk z plemienia Eskimosów, którego odwiedziłem na północy Oceanu Lodowatego. Szaman ten jako czarownik dysponował nawet mocą wskrzeszania bezbożnych zmarłych. Jeden z tych wskrzeszonych żył jeszcze 10 lat. Szaman ten przeżył prawdziwe nawrócenie do Chrystusa i tym samym utracił swoją magiczną moc. Na pytanie: „W czyjej mocy mógł pan dokonywać takich rzeczy?” — odpowiedział: „Oczywiście w mocy diabła”. Przyznał również, że nad prawdziwymi chrześcijanami nie miał żadnej władzy.
Wszystkie te świadectwa składane przez byłych czarowników ujawniają wciąż na nowo pocieszającą Nowinę: Jezus jest zwycięzcą. Kto należy do Niego prawdziwie, ten znajduje się pod jego opieką i diabelskie sztuki nie grożą mu niczym. Jeżeli jednak ktoś tylko nazywający siebie chrześcijaninem wda się lekkomyślnie w takie sprawy, to dostaje się pod wpływ szatana.
3. Spirytyzm (kult zmarłych, obcowanie z duchami) jest trzecią główną dziedziną okultyzmu. Nie jest możliwe wymienić tu wszystkie rodzaje tego kultu demonów. Najbardziej znane, to: wirowanie stolików, czytanie z kuli szklanej, mówienie w transie, automatyczne pisanie, wędrówka duszy, materializacja, telekineza (odnajdywa-me zgubionych rzeczy), lewitacja, spirytystyczne kulty i Kościoły, spirytyzm religijny, itd. Kto chce dowiedzieć się o tym czegoś więcej, musi sięgnąć do książek, które ukazały się przed napisaniem tej rozprawy. Teksty: „Between Christ and Satan” oraz „Seelsorge und Okkultismus”. Nie należy powtarzać tego, co zostało już powiedziane we wcześniej napisanych książkach. Podam jed-pakże dwa przykłady dotyczące przynajmniej jednego z wymienionych powyżej rodzajów.
P—11. Podczas moich podróży z odczytami po USA natknąłem się na książkę Edgara Cayce „The Sleeping Prophet”. Było to kieszonkowe wydanie, które osiągnęło milionowe nakłady, bo książka stała się bestsellerem. Edgar Cayce zyskał sławę dzięki sukcesom w uzdrawianiu F dzięki trafnym proroctwom. Niestety wielu chrześcijan daje się zwieść takim sukcesom ponieważ nie umieją udrożnić mocy charyzmatycznej od medialnej.
Amerykanin potrzebujący uzdrowienia albo pomocy pisał do „proroka” list. Cayce koncentrował się na tym Iście i wpadał w trans. W tym stanie rozpoznawał dokładnie chorobę petenta i mógł spowodować jego wyzdrowienie. W ten sam sposób odnajdywał zgubione przedmioty i przepowiadał trafnie przyszłość.
Ponieważ działał zawsze w transie, więc nazywano go .śpiącym prorokiem”. W gruncie rzeczy orkeślenie to rawiera dwa błędy. Po pierwsze nie chodzi tu o sen, a o trans. Różnicę można szybko wyjaśnić. Leżącego w tranie można było ukłuć szpilką, a on nic nie czuł. Gdyby pał. z pewnością by się obudził. Po drugie — nie jest m prorokiem, ale czarownikiem. Szymon i Elymas z Dziejów Apostolskich byli czarnoksiężnikami, a nie mężami iożymi. Dziś jednak żyjemy w czasach takiego chaosu, be wszystkie pojęcia są pomieszane i oddaje się cześć Babłu. Argument, że Cayce wielu ludziom pomógł, jest luszny tylko pozornie. Wielu ludzi bowiem wyniosło z tego poważne obciążenia. Cayce był tylko medium predysponowanym do uzdrawiania w transie, i był spirytystą. Zle przysłużył się narodowi amerykańskiemu. Oczywiście nie zaprzecza się tu, że miał sukcesy w uzdrawia-liu. W Biblii również jest mowa o demonicznych cudach (Mat. 24:24; II Tes. 2:9). Jednakże ta częściowa pomoc opłacana jest ściąganiem na siebie poważnych obciążeń.
P—12. Ten drugi przykład opowiadam o wiele chętniej. Jest to historia jednego z moich przyjaciół, który dopomógł mi kiedyś w Londynie, w trakcie bardzo trudnej dyskusji. Po jednym z moich wykładów zostałem zaatakowany przez pastora anglikańskiego, który chciał bronić spirytualizmu, religijnego spirytyzmu. Pan Milien wstał wtedy i powiedział: „Przez wiele lat byłem spirytystycznym medium. Mogłem w transie rozpoznawać i leczyć choroby. Mogłem przybierać wygląd innych osób (transfiguracja). Wszystko to działo się w mocy diabła, w którego szponach się znajdowałem. Jednakże moja wierząca żona wraz z kręgiem modlących się rozpoczęła modlitwy przyczynne. Bardzo długo modlili się za mnie. I Pan Jezus uczynił cud. Zostałem uwolniony z mocy ciemności.”
Jakże uradowało mnie to świadectwo. Pan Milien uratował mnie przed ciężkimi atakami. To, że poważnie uzależnieni ludzie mogą zostać wyzwoleni, jest zwycięstwem Ewangelii. Gdyby było inaczej, nie miałbym odwagi pisać na temat tej trudnej dziedziny duszpasterstwa.
Spirytyzm manipuluje wielu mocami i ma wiele postaci. Kierunek animistyczny mówi o aktywizowaniu nieświadomych sił duchowych. Kierunek spirytystyczny zdaje się na „operatorów” z tamtego świata, na „przyjazne duchy”. Spirytyzm przestępczy, jak np. kult Macumby w dziewiczych puszczach Brazylii, nie cofa się przed żadną zbrodnią. Spirytyzm społeczny koncentruje się na budowie azyli, szpitali, szkół. Spirytyzm religijny — zwany też często spirytualizmem — głosi, że posiada ostatnie i największe Objawienie Boże. I tak dalej i tak dalej. Wszystkie te formy mają jednakże wspólne demoniczne podłoże, nawet jeśli jeden z kierunków spirytyzmu prowadzi do spełniania dobrych uczynków. W V Mojż, 18:10 Bóg mówi: „Niech nie znajdzie się u ciebie (…) wzywający zmarłych; gdyż obrzydliwością dla Pana jest każdy, kto to czyni…”.
Poruszyliśmy powyżej tylko kilka aspektów trzech głównych nurtów okultyzmu. Nie wymieniliśmy też szeroko rozgałęzionej dziedziny zabobonów zawierającej tysiące odmian. Równolegle do świata prawdziwej chrześcijańskiej wiary w Boga, diabeł rozwinął świat zabobonów. Civitas Dei — Królestwo Boże, ma za przeciwnika Civitas Diaboli — królestwo szatana. Nie należy tego rozumieć jako dualizm. Szatan nie jest równorzędnym rywalem Boga. Jest uwiązany przez Boga na łańcuchu i ma tylko tyle władzy, ile mu jest przeznaczone zgodnie z planem Bożym. Jest jednakże niebezpiecznym wrogiem. Żaden człowiek pozbawiony opieki Jezusa i mocy płynącej z Jego zbawienia nie mógłby sprostać tym mocom ciemności.

V. PARAPSYCHOLOGIA
Zjawiska pozazmysłowe stały się dziedziną zainteresowania i badań naukowych. Nazwa — „parapsychologia” oznacza, że ta nowa nauka winna być stawiana obok (para) psychologii.
Rosnące zainteresowanie zjawiskami okultystycznymi doprowadziło w Anglii do założenia w 1882 r. „Society for Psychical Research”. Powstały kolejno następujące instytuty naukowe do badań zjawisk parapsyehologicznych:
1934 — przy Uniwersytecie Duke (USA, prof. Rhine) i w Utrechcie (Holandia, prof. Tenhaeff),
1954 — we Fryburgu (Niemcy, prof. Bender),
1960 — w Leningradzie (ZSRR, prof. Wassiliew),
1964 — w Santiago (Chile, prof. Onetto).
Niejednokrotnie pytano mnie, co sądzę o nauce zwanej parapsychologią. Tu, w tej książce, odpowiadam na to niechętnie. Nie tylko dlatego, że znosiłem już gniewne ataki ze strony parapsychologów w radio, telewizji i podczas publicznych odczytów. Tych, którzy stawiają mi to pytanie, proszę tylko, aby zastanowili się nad tym, co następuje. Pracujący naukowo parapsychologowie zajmują się w swoich badaniach wszystkimi formami okultyzmu. I tak na przykład biorą udział w wielu seansach spirytystycznych, aby eksperymentować z mediami. W Piśmie świętym Bóg sprzeciwia się seansom spirytystycznym. Naukowcy jednakże lekceważą to, bo muszą robić eksperymenty z mediami spirystystycznymi. Czy istnieje dla nich specjalne, odrębne prawo? Czy oszczędzone im zostanie to, co Bóg przeznaczył tym, którzy biorą udział w seansach spirytystycznych?
Problem ten jest jeszcze bardziej skomplikowany. Podczas mojej działalności odczytowej w Anglii i w USA dowiedziałem się, że również wysoko postawieni duchowni zasiadają w zarządzie towarzystw parapsychologicznych albo przynajmniej są ich członkami. Ograniczę się do jednego przykładu.
P—13. Wysoki rangą duchowny angielski jest członkiem Society for Psychical Research. Pewien anglikański pastor zwrócił się do tego pana w sprawie domu, w którym straszyło. Otrzymał radę, by sprowadził do tego domu spirytystyczne medium w celu dowiedzenia się na jakim tle tam straszy. Medium oświadczyło, że poprzedni właściciel domu był w nim źle traktowany i dlatego krąży tam po śmierci, by przerażać mieszkańców. Nie koniec na tym. Innym razem ten sam pastor zameldował temu dostojników, że dręczą go moce ciemności. Duchowny dał mu formułki i czarodziejskie zaklęcia używane w białej magii z zaleceniem użycia ich jako czarów obronnych. Moim świadkiem w tej sprawie jest sam zainteresowany, wymieniony pastor anglikański.
Cóż więc się tu dzieje?
1. Wysoki rangą duchowny jest głęboko zainteresowany parapsychologią i jest członkiem wspomnianego towarzystwa.
2. Ten teolog, który powinien by przecież znać Biblię, radzi swemu konfratrowi wezwać spirytystyczne medium.
3. Ten „mąż biblijny” jako obronę przed pokusami zaleca białą magię.
Ten jeden przykład wystarcza do scharakteryzowania położenia.
Skutki eksperymentów parapsychologicznych mogłem często obserwować w swojej pracy duszpasterskiej. Do tej pory wciąż się powstrzymywałem od wyjawienia tych spraw publicznie. A oto jeden przykład.
P—14. W ostatnich latach kilku parapsychologów prowadziło liczne eksperymenty ze słynnym jasnowidzem Croiset z Holandii. Croiset często pomagał policji w wykrywaniu przestępstw, znajdowaniu zwłok i wyjaśnianiu tajemniczych wypadków. W mojej pracy duszpasterskiej wielokrotnie miałem do czynienia z ludźmi, którzy korzystali z pomocy tego jasnowidza. Wszyscy oświadczali, że nigdy więcej tego nie zrobią, bo od czasu tych kontaktów są kompletnie rozbici duchowo i nerwowo, a przede wszystkim ucierpiało ich życie w wierze. W razie potrzeby mógłbym te przypadki omówić szczegółowiej, ponieważ mam je w swojej kartotece. Oczywiście parapsychologowie nigdy nie chcą tego przyznać, że nie mogliby z czystym sumieniem prowadzić swoich eksperymentów ze spirytystycznymi mediami i jasnowidzami.
Niniejszy rozdział o parapsychologii ściągnie na mnie nowe ataki. Mimo to muszę zaryzykować to ostrzeżenie i przyjąć wszelkie konsekwencje.
Być może wolno wspomnieć tu o jednym jedynym problemie, który ukazuje podłoże parapsychologicznych dociekań. W parapsychologii zjawiska okultystyczne podzielone są na dwie grupy: zjawiska „psi” (parapsychiczne) gamma i zjawiska „psi” kappa. Gamma odpowiada pojęciu „gignoskein”, tzn. poznawać; kappa — pojęciu „kinem”, tzn. poruszać. Chodzi tu więc o pozazmysłowe zdobycie wiedzy i władzy. Mówił o tym wąż w raju. W I Mojż. 3:5 czytamy: „…będziesz jak Bóg, znający dobro i zło”. Wiedza i władza zdobyte z pomocą węża. Była to oferta szatana. We wszystkich zjawiskach okultystycznych, czy to będzie wróżbiarstwo, magia, czy spirytyzm — zawsze chodzi o wiedzę i władzę. I te pozazmysłowe zdolności (uzyskane na drodze nienaturalnej i nieboskiej) mają być przedmiotem badań naukowych. Bez skrupułów prowadziło się eksperymenty z wróżbitami, magami i spi-rytystami. Co dobrego ma z tego wyniknąć? Jakie owoce przyniesie to igranie z ogniem?
Powyższe słowa nie są oczywiście pisane ze stanowiska „naukowego”, tylko z punktu widzenia biblijnej wiary.

VI. OKULTYSTYCZNE OBCIĄŻENIA
Istnieje wiele rodzajów obciążeń, które są uznawane przez lekarzy natychmiast. Dzieci notorycznego pijaka najczęściej „nawiedzone” są grzechem ojca. Depresje maniakalne odzywają się u potomków dotkniętych nimi osób skłonnością do melancholii. Chorzy umysłowo, cierpiący na nieuleczalną psychozę nie powinni zawierać związków małżeńskich. Marny we krwi dobre i złe dziedzictwo naszych przodków. Odsyłam tu do książki prof. Pfahlera „Der Mensch und seine Vergangenheit” (Człowiek i jego przeszłość).
Natomiast chcąc mówić z naszymi naukowcami na temat obciążeń okultystycznych natrafiamy na mur. Dla tych z naszych psychiatrów, którzy nie są na nowo narodzonymi chrześcijanami — obciążenia okultystyczne nie istnieją. Mówią oni najwyżej: „Nie wolno mylić przyczyny ze skutkiem. Zabobonny człowiek skłonny jest do wszelkich dziwactw. Obciążenie było najpierw, a praktyki okultystyczne później.”
Podczas mojej czterdziestoletniej działalności przeprowadziłem osobiste rozmowy z dwudziestoma tysiącami ludzi Dysponuję tysiącami przykładów na to, że praktyki okultystyczne były przyczyną ciężkich następstw. Często dziwię się naszym „fachowcom”, że żadne argumenty i dowody nie są w stanie odwieść ich od apriorycznego dogma-tyzmu.
Posłużmy się porównaniem. Przez całe lata świat pasjonował się procesem firmy, która wyprodukowała Con-tergan w ilości 30 milionów opakowań. Prasa donosiła o około 3 tysiącach poszkodowanych dzieci. Oznacza to stosunek 1 do 10.000, a więc jedno poszkodowane dziecko na 10 tysięcy opakowań leku. A i to nie jest jeszcze dowiedzione.
W zjawiskach okultystycznych stosunek ten wygląda zupełnie inaczej i wynosi 90 do 100. Można to udowodnić tysiącami przykładów. A nauka twierdzi: „Nie istnieje!” Można by wpaść w rozpacz, gdyby było się w duszpasterstwie zależnym od takiej ciasnoty umysłu. Nie powinniśmy się jednak dziwić! Jezus uzdrawiał chorych na trąd. Bezbożni lekarze i bezbożni teolodzy mówią: „To niemożliwe.” Jezus wskrzeszał zmarłych i sam zmartwychwstał, a ci sami ludzie mówią: „Niemożliwe!” Jeżeli to spotyka Jezusa, to my, Jego szarzy naśladowcy, nie powinniśmy się ani przez chwilę zajmować tą krótkowzrocznością.
Pamiętajmy o jednym: obciążenie okultystyczne, to pojecie religijne, a nie termin medyczny. Kompetentny jest tu duszpasterz, a nie lekarz. Może się jednak zdarzyć, jak to widzieliśmy na przykładzie „P—6″, że duszpasterzem jest wierzący lekarz, a nie pastor.
Mówiliśmy już powyżej, że istnieją wierzący psychiatrzy, którym problem obciążeń okultystycznych jest znany. Być może interesujące będzie przytoczenie dwóch dalszych przykładów.
P—15. W czasie podróży z cyklem wykładów po Nowej Zelandii słyszałem wiele dobrego o pewnym psychiatrze w Hamilton. Brat jego jest biskupem, a ojciec ministrem. Lekarz ten oświadczył, że 50% nerwic leczonych w klinikach w Hamilton, to owoc czarnoksięskich praktyk Maorysów. Maorysi, to rdzenna ludność Nowej Zelandii. Jest wśród nich jeszcze wielu czarowników.
P—16. Podczas odczytów w Su^a na wyspach Fidżi nawiązałem kontakt z tamtejszym psychiatrą. Oświadczył, że czarownicy fidżyjscy zwani Drunikau starają się o to, by klinika psychiatryczna miała komplet pacjentów. Podał mi kilka przykładów. Jeżeli czarownik powie tubylcowi: „Umrzesz w czasie przesilenia dnia z nocą!”, to człowiek ten umiera. Rodzina ani psychiatra nie mogą nieszczęśliwemu wyperswadować, że to szaleństwo.
P—17. Na Bali procent 4en jest jeszcze wyższy. Mialem na tej wyspie wykłady w pięciu różnych miejscach i miałem możliwość zebrania straszliwych przykładów, w Denpasar pewien lekarz powiedział mi: „Nasi pacjenci to w 85 procentach neurotycy”. Nic dziwnego, gdyż na Bali uprawia się nagminnie czarną magię. Nie bez powodu misjonarze nazywają tę wyspę wyspą diabła.
Podczas podróży z odczytami w rejony Dalekiego Wschodu i Pacyfiku często spotykałem się ze skargą ludzi wykształconych, że zachodni naukowäy są zarozumiali i zaprzeczają istnieniu zjawisk parapsychologicznych albo ;«e bagatelizują nie znając ich przyczyn i skutków.
Oczywiście na Zachodzie istnieją chlubne wyjątki, jak to już przyznawaliśmy tu parę razy. Jednym z nich jest psychiatra dr Lechler, który przez 35 lat był ordynatorem i^ajwiększej kliniki chorób nerwowych w Niemczech. Pracował on nie tylko jako lekarz, ale również jako duchowny duszpasterz, do którego zgłaszało się wielu ludzi. Sporządził on następujące stopniowanie obciążeń okultystycznych:
1. Zwykłe okultystyczne obciążenie, które przez wiele lat może się nie ujawniać zanim nagle nie zostanie odkryte.
2. Zdemonizowanie, reagujące natychmiast na każdą próbę duszpasterskiej opieki.
3. Obstąpienie. Człowiek jest oblężony przez moce ciemności i bez przerwy kontrolowany.
4. Opętanie. W człowieku mieszkają nieczyste duchy albo demony.
Te cztery stopnie tworzą jedną całość, gdyż chodzi tu tylko o stopień natężenia zjawiska. Musimy tu podkreślić, ze ten psychiatra wierzy w zamieszkiwanie demonów w człowieku.

VII. SKUTKI OKULTYSTYCZNYCH OBCIĄŻEŃ
Co jest główną przyczyną okultystycznych obciążeń? Wszelkie grzechy czarnoksięstwa oddzielają człowieka od Boga. Człowiek zwraca się ku bożkom. Kto służy diabłu, ten otrzymuje diabelską zapłatę. Kto porzuca Boga, ten staje się ofiarą. W wielu miejscach Biblii napisane jest wyraźnie, że praktykowanie czarów jest podstawowym grzechem, obrzydliwością, zdecydowanym odstąpieniem od Boga żywego. Podajemy tu kilka takich miejsc:
II Mojż. 7:11 n; II Mojż. 22:19; III Mojż. 19:26.31; III Mojż. 20:6.27; V Mojż. 18:9—14; I Sam. 28; II Król. 21:5; I Kron, 10:13; Iz. 2:6, 8:19; Jer. 27:9; Zach. 10:2; Mal. 3:5; Dz. 8:9; Dz. 16:16; Dz. 19:19; Gal. 5:19—21; II Tym. 3:8; Obj. 21:8; Obj. 22:15.
Kto popełnia jąc grzech czarnoksięstwa przekroczy próg państwa szatana, ten otoczony zostaje przez moce ciemności, niezależnie od tego czy wszedł w kontakt z czarami świadomie, czy nieświadomie. Następstwa uwidoczniają się w pięciu zakresach.
1. Krytycznym obciążeniem jest zakłócenie życia w wierze. Nasuwa się tu natychmiast pytanie: w jakiej wiewie? Czy postawa religijna wyznawców religii muzułmańskiej, buddyzmu lub hinduizmu również na tym cierpi? Nie. Jest to osobliwość czarnoksięstwa. Szczególną rolę odgrywa chrześcijaństwo i częściowo bogobojne Żydostwo. Wszystkie inne religie zgadzają się z parapsychicznymi procesami. Tylko wiara chrześcijańska jest im zdecydowanie przeciwna.
Kto w swoim życiu wszedł w kontakt z wróżbiarstwem, magią lub spirytyzmem, ten ma wielkie trudności z nawróceniem się do Chrystusa. Nie może znaleźć drogi do pokoju i pewności zbawienia. A jeżeli był już przedtem chrześcijaninem, to jego życie w wierze pokrywa się szronem, leży na nim klątwa. Traci ochotę do modlenia się i czytania Biblii, staje się letni i gnuśny. Niektórzy przez uprawianie czarów stają się jak faryzeusze, obłudni i fałszywi.
P—18. Mężczyzna, któremu w dzieciństwie wielokrotnie „zamawiano” choroby, ożenił się z wierzącą dziewczyną. Człowiek ten chodził wprawdzie do kościoła, ale żadna więź nie łączyła go z Bogiem. Młoda żona bardzo prędko spostrzegła, że jej mąż nie chce mieć nic wspólnego z naśladowaniem Jezusa i nie chce modlić się razem z innymi. Zorganizowała ona krąg modlitewny i przez całe lata modliła się za męża. Wreszcie, podczas jednej z ewangelizacji mąż jej przeżył przebudzenie i przyszedł do mnie na duszpasterską rozmowę. Od tego momentu zaczęła się straszliwa walka, która nieomal przyprawiła go o utratę zmysłów. Nie miał spokoju ani w dzień, ani w nocy. Spróbował popełnić samobójstwo biorąc ogromną dawkę trucizny, która wystarczyłaby do uśmiercenia trzech ludzi. Został uratowany i jeszcze raz przyszedł na rozmowę duszpasterską. Powiedział: „Przecież chcę oddać swoje życie Jezusowi, dlaczego mi się to nie udaje?” Po bliższym zbadaniu okazało się, że był on jako dziecko leczony za pomocą magii.
Przykład ten potwierdza często powtarzające się doświadczenia, że Obciążeni okultystycznie ludzie pozostawiani są w spokoju dopóki żyją życiem tego świata. Dopiero gdy chcą się nawrócić, zaczyna się walka. Jest to bardzo prosta prawidłowość: diabeł zostawia w spokoju tego, kto mu służy. Dopiero, gdy ofiara chce się wyrwać na wolność, diabeł stawia opór. Niektórzy z takich obciążonych okultystycznie ludzi tracą prawie rozum podczas toczących się walk. Oczywiście zjawiają się wtedy niewierzący krewni i ewentualnie prowadzący chorego lekarz, i mówią: „To dlatego, że za dużo się modlisz. Nie chodź przez pewien czas do kościoła i przestań czytać Biblię”. Jakże często opowiadano mi o udzielaniu takicłi rad. Tacy doradcy dowodzą tylko swoim postępowaniem, że nic nie rozumieją z biblijnych praw.
Każdy kontakt z czarami jest zarazem związaniem się z mocami ciemności. Dlatego diabeł uważa, że ma do takiego człowieka prawo i opiera się gwałtownie jeżeli chce mu się wyrwać jego ofiarę.
2. Okultystyczne obciążenie odbija się również na charakterze człowieka. Napiętnowani czarami są popędliwi, mściwi, kłótliwi, chciwi i żądni panowania. Są nieznośni w pożyciu. Wszelkie namiętności odczuwają w sposób przesadzony. Skłonni są do alkoholizmu i zboczeń seksualnych, m.in. niektórzy popełniają zbrodnie na tle seksualnym. W Lüneburger Heide w Niemczech pewien chłopiec podpalił dziesięć budynków i sam nie wiedział dlaczego to zrobił. Jego dziadek zamawiał choroby u zwierząt. Oczywiście sędzia nie pyta o takie rzeczy. Nie zna tego typu zależności.
3. Znamienną cechą okultystycznych więzi jest fakt, że ludzie nawracając się nagle wpadają w depresję. Oto przykład.
P—19. Licząca 21 lat kobieta opowiedziała w czasie rozmowy duszpasterskiej, że przed dwoma laty znalazła drogę do Chrystusa. Od czasu nawrócenia jest dręczona. Cierpi na depresję, brak chęci do życia i ma myśli samobójcze. Dwukrotnie próbowała pozbawić się życia. Wszystko to zaczęło się dopiero od momentu nawrócenia. Dalsza rozmowa ujawniła fakt, że jej babka i matka aktywnie zajmują się wróżeniem z kart.
U osób obciążonych okultystycznie często występują wszelkiego rodzaju zakłócenia psychiki w chwili, gdy decydują się oddać swoje życie Chrystusowi. Jednakże należy tu zachować szczególną ostrożność, gdyż depresje^ nerwice, choroby umysłowe i skłonności samobójcze mogą mieć również wiele innych przyczyn.
Istnieje grupa depresji endogenicznych, to znaczy powstałych z powodu predyspozycji dziedzicznych.
Istnieje również grupa depresji egzogenicznych, to znaczy nabytych, uwarunkowanych przeżyciami. Nadmiernie surowe wychowanie może u wrażliwego dziecka wpłynąć na powstanie w późniejszym wieku stanów depresyjnych. Młoda dziewczyna oczekująca nieślubnego dziecka może ze strachu i wstydu wpaść w depresję i próbować samobójstwa.
Przede wszystkim należy jednak brać pod uwagę grupę depresji spowodowanych przyczynami natury organicznej. Pewne choroby serca mogą spowodować depresję. Psychiczny składnik schorzenia wątroby może wywołać zakłócenia w psychice. Również zbyt gwałtowna kuracja odchudzająca może wywołać depresję. Zakłócenia w działalności gruczołów dokrewnych też mogą mieć następstwa psychiczne.
Należy więc z największym naciskiem ostrzec przed popełnieniem pomyłki polegającej na pochopnym mniemaniu, że depresje są symptomem obciążenia okultystycznego. Obciążenie okultystyczne jest tylko jedną z przyczyn występowania zakłóceń psychiki w ich dwudziestu formach. Niewiedza i pochopne wnioskowanie mogą tu doprowadzić do fatalnego w skutkach działania duszpasterskiego.
Ten, kto zajmuje się duszpasterstwem na tym polu, powinien mieć również studia medyczne. Nie posiadający iek może,jednak trzymać się pewnych punktów orientacyjnych, które mu pomogą w rozróżnianiu. Okultystycznie uwarunkowane depresje występują zazwyczaj w połączeniu z nawróceniem albo z opieką duszpasterską i duchowym wywieraniem wpływu. W duszpasterstwie zajmującym się obciążonymi okultystycznie nazywamy to zjawiskiem oporu. Jednakże całe życie uczymy się rozpoznawania wszystkich niuansów depresji i nigdy nie możemy powiedzieć, że znamy już wszystkie. U obciążonych okultystycznie depresje występują niekiedy w połączeniu z bluźnierczymi myślami i uczuciem wstrętu wobec spraw Boskich. Jednakże bluźniercze myśli również nie mają jednoznacznego znaczenia, ponieważ mogą występować także w wypadku innych chorób. U ludzi mających bardzo wrażliwe sumienie, myśli bluźniercze mogą pojawić się na przykład w związku z procesem nawracania. Nie możemy tu roztrząsać bliżej tego psychologicznego problemu.
Reasumując, mamy cztery grupy depresji:
– depresja uwarunkowana dziedzicznością
– depresja uwarunkowana ciężkimi przeżyciami
– depresja natury organicznej, jako następstwo przebytych chorób
– depresja natury okultystycznej, jako następstwo kontaktów z czarami.
4. Wieloletnie doświadczenie dowodzi, że członkowie rodzin, w których praktykuje się czary, są bardziej podatni na choroby umysłowe i anomalie niż członkowie innych rodziny. Oto przykład.
P—20. W Kanadzie przyszła do mnie kobieta, która zaczęła mi opowiadać absurdalne rzeczy. Oświadczyła, że sąsiedzi wykopali pod jej domem podziemne przejścia, aby moc ją podsłuchiwać. Poprosiłem, aby pokazała mi te przejścia, na co odpowiedziała: „Nie mogę się tam dostać, one są pod piwnicą i w ścianach.” Następnie kobieta skarżyła się, że sąsiedzi nocami zeszlifowują w jej domu posadzkę lastrico: „Dawniej miała grubość 40 cm, a teraz już tylko 20 cm.” Zauważyłem, że powinna wezwać policję, gdy znowu przyjdą do jej domu i zaczną szlifować posadzkę, ale kobieta odpowiedziała: „Sąsiedzi odurzają mnie przedtem i jestm jak sparaliżowana.” Nie ma potrzeby relacjonowania tu wszystkich jej urojeń.
Każdy psychiatra zna setki takich historii. W tym przypadku chodzi o niemożliwe do wyperswadowania halucynacje, występujące u chorych cierpiących na paranoję i niektóre inne choroby z zakresu form schizofrenicznych. Godny uwagi jest fakt, że pacjentka poza tym odznacza się wysoką inteligencją i jest nauczycielką. Przeprowadzony wywiad ujawnił, że ojciec tej kobiety przez długie lata brał udział w towarzyskiej zabawie w wirowanie stolików.
Nie jest to złośliwością, a tylko stwierdzeniem na podstawie prostej obserwacji jeżeli powiem, że w rodzinach spirytystów, jest więcej przypadków chorób umysłowych niż w innych rodzinach. Nie należy tego rozumieć opacznie. W tym przypadku spirytyzm nie jest bezpośrednią przyczyną choroby umysłowej. Powoduje on natomiast obciążenia, których częstym następstwem są zakłócenia w psychice. Kult duchów i demonów w spirytyzmie działa w duchowej strukturze człowieka jak katalizator.
5. Zajmowanie się okultyzmem objawia się następnie rozwinięciem zdolności medialnych. Wyrażenie „medialny” jest bardzo trudne do wytłumaczenia. Filologicznie pochodzi z łacińskiego słowa „medium”, tzn. środek (do czegoś), środek (czegoś), pośredniczenie. Medium może pośredniczyć pomiędzy nieznanymi siłami albo — w ramach spirytyzmu — między niewidzialnymi istotami, a żyjącymi ludźmi. Rzeczą pilnie potrzebną byłoby napisanie dla ludzi świata zachodniego książki na temat medialności. To, co na Wschodzie należy do rzeczy samo przez się zrozumiałych, na Zachodzie podawane jest w wątpliwość. Na Wschodzie może 90 do 95 procent ludzi ma uzdolnienia medialne; na Zachodzie ma je 5 procent albo jeszcze mniej. Predyspozycje medialne są często nieuświadomione. Można się o nich przekonać na podstawie pewnych zdarzeń, a nawet zbadać tę sprawę za pomocą drobnych eksperymentów. Ostrzegam jednak przed robieniem podobnych eksperymentów, bo coś z tego zawsze przylepia się do człowieka.
Zdolności medialne zazwyczaj są dziedziczne. Mogą jednak powstać też w trojaki sposób: przez nabycie, przez magiczne lub spirytystyczne eksperymentowanie i przez przeniesienie: Tu krótkie wyjaśnienie. Jeżeli dziadek był spirytystą lub wróżbitą, to jego dzieci, wnuki, a niekiedy prawnuki mają zdolności medialne. Jeżeli jeden z potomków nawróci się, to zdolności te niekiedy znikają, ale tylko w około połowie przypadków. Dziecko Boże moje być nadal medialne, nic o tym nie wiedząc. Wierzący chrześcijanin może jednak bardzo szybko uwolnić się od takiej medialności.
Źle jest oczywiście, jeżeli uczniowie Jezusa odkrywają pewnego dnia swoją medialność i przyjmują, że jest to charyzmatyczna moc, dana im przez Ducha Świętego. Dwa najgłośniejsze przypadki tego rodzaju, to William Branham i Oral Roberts. Branham zginął zresztą w wypadku samochodowym. Był wysoce medialny, podobnie jak Oral Roberts. Jest rzeczą straszną, że te medialne zdolności uważane są za duchowy dar. Znam wiele szczegółów, ale opisanie ich rozsadziłoby ramy tej książki.
Medialność może być nabyta. Jeżeli jakiś człowiek zostaje magicznie uzdrowiony, to zazwyczaj sam staje się medialny. Kto przez lata pracuje nad czarnoksięskimi księgami, ten z pewnością stanie się medialny.
Medialność może również zostać przeniesiona. Jeżeli obdarzony dużą mocą różdżkarz czy osoba trudniąca się wahadełkarstwem weźmie za rękę człowieka nie medialnego i z nim razem zacznie posługiwać się różdżką lub wahadełkiem, to ten człowiek zazwyczaj staje się przez to medialny. Temu przeniesieniu łatwo jest jednak zapobiec. Przede wszystkim nie należy dać się prowadzić za rękę osobom mającym medialne zdolności. A po drugie można te medialne moce zablokować za pomocą modlitwy.
Istnieje dziesięć do dwunastu różnych form medialności. Należą tu min. wyczuwanie różdżką lub wahadełkiem, prorocze sny, zdolny przybierania innego wyglądu, jasnowidztwo, zdolność zapadania w trans i magneto-patia (zdolności hipnotyczne i oddziaływań sugestywnych mogą również mieć podłoże medialne). Zdaniem innych pracowników Królestwa Bożego istnieje również neutralna, nie mająca charakteru medialnego, uzdrawiająca moc magnetyczna. Nigdy nie spotkałem się z tą neutralną magnetopatią. Podczas dłuższej, mam na myśli — trwającej latami, obserwacji, zawsze okazywało się, że u podłoża magnetopati — nawet w wypadku chrześcijańskich magnetyzerów — leży medialność. Medialne podłoże ma również telepatia. Z tej dziedziny mam niezliczone przykłady. I tu faktycznie odkryłem istnienie neutralnej i okultystycznej telepatii.
P—21. Znakomitym przykładem jest tu mój przyjaciel, naczelnik australijskiego plemienia Aboriginesów. Jego ojciec i dziad, którzy jeszcze żyją, również są naczelnikami. Ci przywódcy posiadają moc przekazywania rozkazów całemu plemieniu drogą telepatyczną, chociaż plemię to żyje rozproszone na Obszarze ponad 2 tysięcy kilometrów. Ten sposób porozumiewania się istnieje również na przykład u Lapończyków. Po raz pierwszy jednak spotkałem się z faktem, że ci Australijczycy posiadają określone sygnały. Posługując się nimi naczelnik może wezwać każdego członka plemienia i przekazać mu polecenie. Wezwany wie też natychmiast kto się z nim połączył.
Młody naczelnik stał się chrześcijaninem, nawiasem mówiąc pierwszym chrześcijaninem w swoim plemieniu. Spędziłem z nim wiele tygodni. Jest to człowiek szczery i miłujący prawdę. Spytałem go: „Czy po nawróceniu straciłeś swoje telepatyczne zdolności?” Odpowiedział: „Straciłem zdolność wzywania wszystkich członków plemienia. Jednakże mogę porozumiewać się telepatycznie z włas»a| rodziną. W każdej chwili mogą mnie wezwać moi rodzice i rodzeństwo.” Moje drugie pytanie brzmiało: „Jakie moce kryją się za tym telepatycznym porozumiewaniem?” Odpowiedział: „Duża telepatia, obejmująca całe plemię, jest demoniczna. Dlatego straciłem tę zdolność w momencie nawrócenia się. Natomiast kontakt z rodziną jest czymś naturalnym. Dlatego może ona mnie wzywać nawet wtedy, gdy klęczę i modlę się.”
Osobliwe, że Lapończycy w Skandynawii, o których pisałem w „Devils Alphabet”, posiadają identyczne zdolności, chociaż z australijskimi tubylcami nie mają nic wspólnego. Lapończycy są plemieniem białym, natomiast Aboriginesi są ciemnoskórzy, niekiedy aż czarni. Medialność, w tym wypadku telepatia, jest jednak zjawiskiem pierwotnym. Dla chrześcijanina jest to oczywiste, ponieważ wie, że stoją za tym te same moce.
Długoletnia obserwacja wszystkich medialnych sił pozwala wyciągnąć wniosek, że te zdolności stanowią diabelski odpowiednik darów Ducha Bożego. Diabeł próbuje dować Boga we wszystkim. Wniosek ten jest tym rowniez uprawniony, że moc medialną można przemóc imować modlitwą. W życiu chrześcijanina posiadanie ilnej mocy zawsze jest przeszkodą w rozwoju zdrowej wiary. Najokropniejsze jest w tym, – jak już wspomniano – że siły medialne opatruje się etykietką Ducha Swiętego. Tak dzieje się w wielu ekstremalnych kręgach.

VIII. MEDIALNE UZDROWIENIA
Nie mniej brzemienne w następstwa jest stosowanie sil medialnych pod płaszczykiem filantropijnej albo spc-ierrr.ej działalności. Dzieje się tak w przypadku tak zwa-aych duchowych uzdrawiaczy.
Każdy nieomal kraj ma takich uzdrawiaczy, którzy mez. uryjątku praktykują na bazie medialnej. Oto kilka prrjkładów:
P—22. Na Filipinach zapisałem relację pewnego „astralnego chirurga”. Spirytyści uważają, że człowiek posiada nie tylko materialne, ale również astralne ciało. Fipinczyk przeprowadza operacje na tym astralnym ciele. Nie używa przy tym skalpela, manipulując rękamirjikj na zewnątrz ciała. Brzmi to po prostu śmiesznie, ale posłuchajmy jakie są efekty takiej operacji.
Do tego astralnego chirurga przyszła kobieta, u której prześwietlenie wykazało obecność kamieni w woreczku żółciowym. Po zabiegu, następne zdjęcie rentgenowskie nie wykazało nawet śladu kamieni — zniknęły. Mielibyśmy w tym przypadku do czynienia z czymś w rodzaju spirytystycznego aportu. Aporty oznaczają zjawianie się i znikanie w pomieszczeniach zamkniętych. Mogłoby to byę również zjawisko dematerializacji. Materia rozkłada sae i zanika.
Tak łatwo przebiegające operacje mogłyby być naćryją dla wszystkich zasobnych w kamienie pacjentów, gdyby następstwem ich nie były straszliwe obciążenia. Pomoc fizyczna opłacana tu jest najcięższymi psychicznymi komplikacjami. Miałem w duszpasterskiej opiece człowieka, który przeszedł taką operację. Całymi miesiącami leczył się później u psychoterapeutów, ale stan jego w ogóle się nie poprawiał.
P—23. W Niemczech też jest taki uzdrawiacz — dr Trampler. W mojej duszpasterskiej pracy słyszałem o nim niejedno od jego byłych pacjentów. Staje on w godzinach przyjęć przed pacjentami, przez kilka sekund koncentruje się na ich cierpieniach i stawia trafne diagnozy. Potem zaczyna oddziaływać na pacjentów swoją duchową siłą medialnej natury, pytając ich czy mają uczucie ciepła.
W przebiegu tego uzdrawiania mamy do czynienia z dwoma zdarzeniami:
1. parapsychiczne postawienie diagnozy; 2. duchowo-medialne oddziaływanie.
Z następstwami mogłem się zapoznać podczas rozmów duszpasterskich. Pewna wierząca kobieta, która siedziała w jego gabinecie modląc się, nie została przyjęta. Uzdrowiciel odesłał ją, mówiąc: „Pani nie mogę pomóc.”
P—24. Podczas moich częstych podróży z odczytami po Anglii napotykałem za każdym razem na ślady działalności najniebezpieczniejszego uzdrowiciela na Zachodzie. Jest nim Harry Edwards. Urzekł on tysiące osób wciągając je w swoje spirytystyczne praktyki i powodując u nich poważne obciążenia. Musimy więc zająć się nim tutaj nieco gruntowniej. Wszystkie przytoczone tu dane pochodzą z jednej z jego książek, która była wydrukowana w spirytystycznej drukami. Jest to więc autentyczne źródło.
Ten spirytysta, który nazywa siebie „spiritual healer” miał 41 lat, gdy w roku 1934 zaczął brać udział w seansach spirytystycznych. Jednocześnie wraz z żoną i kilkoma przyjaciółmi uczęszczał na spirytualne nabożeństwa, których tak wiele odbywa się w Anglii. Podczas seansów medium oznajmiło mu, że kilka przywódczych duchów z zaświatów chce nawiązać z nim kontakt. Z początku zachowywał się biernie, ale w trakcie jednego seansu został nagle napełniony wewnętrzną mocą. Według słów książki podczas tego zdarzenia rozwinęła się jego medial-ność i nastąpiło opanowanie go przez duchy — „spirit possession.”
Od tej chwili człowiek ten znajdował się pod kontrolą duchów. Podczas spirytualnych nabożeństw zapadał.w trans i zwiastował.
Jakiegokolwiek zwrócenia się ku Jezusowi Chrystusowi w książce tej nie znajdziemy.
W tym czasie nagle pojawiła się jego zdolność uzdrawiania nieobecnych chorych. Jeżeli powiedziano mu imię łub miejsce zamieszkania chorego, widział nagle przed sobą pokój, w którym znajdował się pacjent i był w stanze uzdrowić go za pomocą duchowego oddziaływania.
Bardzo pouczające są w tej książce wzmianki, że ta uzdrawiająca moc pochodzi od zaprzyjaźnionych duchów z tamtego pwiata. Wyraźnie powiedziane jest, że ten dar uzdrawiania nie ma nic wspólnego z tym, czego Jezus dokonał na Golgocie. Jesteśmy bardzo wdzięczni za to wyjaśnienie. Przynajmniej wszyscy mogą się dowiedzieć, ze chodzi tu o uzdrawianie nie mające nic wspólnego z Biblią i z Chrystusem.
O samym przebiegu uzdrawiania czytamy w książce, co następuje: „Zapadał w trans, który był warunkiem nawiązania kontaktu z zaprzyjaźnionym duchem. Potem przez badanie pacjenta dotykiem lokalizował miejsce choroby. Następnie przez ręce medium spływała na pacjenta moc, odbierana przez niego jako uczucie ciepła.”
Poza działalnością uzdrowicielską, ten skutecznie używający swojej mocy uzdrowiacz brał udział w tysiącach seansów spirytystycznych wszelkiego rodzaju: były to seanse koncentrujące się na materializacji, na aportach itd.
Przez stałe obcowanie i współpracę z mediami, jego medialna moc potęgowała się z roku na rok. Sława jego rozeszła się po całym kraju i z pomocy jego korzystało nawet wielu lekarzy i księży. W książce podaje się, że księży było kilkuset. Organizacja zrzeszająca uzdrawiaczy, która liczył 2000 członków — wybrała go na prezesa. Człowiek ten otrzymuje od ludzi proszących go o pomoc około 10 tysięcy listów tygodniowo. Nie musi przy tym naznaczać im wizyty. Poza „absent healing” — uzdrawianiem na odległość — spirytysta ten opanował wędrówkę duszy, podróże astralne. Twierdzi, że o północy, gdy jego pacjenci spoczywają, odwiedza ich i korzystnie na nich wpływa albo uzdrawia. Nie wiem co prawda jak to jest możliwe przy 10 tysiącach zgłoszeń na tydzień. Być może odbywa się to na tej samej zasadzie co u Gröninga, który uzgadniał ze swymi klientami jakąś godzinę, w której myślał o wszystkich naraz.
Na życzenie wielu pacjentów i wielu lekarzy przed tym spirytystycznym uzdrawiaczem otworzyły się angielskie szpitale. W książce mowa jest o 1700 szpitalach, do których ma dostęp on i jego pomocnicy.
Ukoronowaniem tych relacji są słowa biografa: „Moim zdaniem człowiek ten ma taką samą boską moc, jaka w czasach biblijnych płynęła z owego uzdrawiacza z Nazaretu dając wyniki, które prawowierni nazywają cudami.”
Ludzie myślący biblijnie widzą tu katastrofalne pomieszanie pojęć. Działania spirytystycznych mocy, demoniczne objawienia mają być tym samym, co czynił Jezus. W Biblii spirytyzm nazywany jest kultem demonów. Biblia zabrania brania udziału w spirytystycznych seansach. A tu człowiek, który ma za sobą udział w wielu tysiącach takich seansów, uważa siebie za stację przekaźnikową mocy Bożej. Niepojęte, że nawet chrześcijanie odwiedzają tego człowieka. W czasie rozmów duszpasterskich dowiedziałem się, że pewna angielska misjonarka posłała do tego uzdrawiacza swoją chorą matkę. Cóż za krótkowzroczność i brak poczucia odpowiedzialności!
Oczywiście — uzdrowienia zdarzają się, ale jakie moce tu działają? Wiele miejsc w Piśmie świętym mówi o cudach sprawianych przez czarowników. Przypomnijmy sobie tylko egipskich czarowników, którzy naśladowali Mojżesza (II Mojż. 7:10). Albo pomyślmy o demonicznych znakach i cudach w Mat. 24:24, Mk 13:22, II Tes. 2:9, Obj. 13:13 i 16:14.
U wszystkich ludzi, którzy zostali w ten sposób uzdrowieni, występuje zablokowanie wiary. Są oni we władzy spirytyzmu. Jest to szczególnie tragiczne w przypadku tych setek księży, którzy korzystali z tej wątpliwej pomocy.
Ten spirytystyczny uzdrawiacz oddał narodowi angielskiemu straszliwą przysługę: tysiące i setki tysięcy ludzi zostało obciążonych przez tego proroka spirytystycznych duchów. A wierzący w Anglii milczą w tej sprawie.
P—25. Do oceny tego niebezpiecznego uzdrawiacza — tże posłużyć następujące doświadczenie. Miałem kiedyś wykład w kościele anglikańskiego pastora. Podczas dysku-p zostałem ostro zaatakowany przez spirytystów. Oświadczyli oni, że Jezus był doskonałym medium. Odpowiedziałem: „To jest potwarz, bluźnierstwo.” Inny słuchacz też mnie ostro zaatakował, mówiąc: „Biała magia i spirytaulizm są uprawnione, bo czynią dobro. Poza tym pojawienie się Mojżesza i Eliasza na górze Tabor, to też byłyzjawiska spirytualistyczne. Dopiero spirytualizm przyrósł trafne zrozumienie Nowego Testamentu.”
Nie mogłem bronić się przed tymi atakami, bo nie i:puszczano mnie do głosu. I nagle pojawiła się pomoc ze strony wierzącego małżeństwa. Opowiedzieli oni publicznie o swoim doświadczeniu z Harrym Edwardsem. spirytystycznym uzdrawiaczem angielskim. Oto co opowiedzieli: „Od spirytualisty H.E. kupiliśmy dom, w którym mieszkał on poprzednio. Jesteśmy chrześcijanami. N:e wiedzieliśmy kim jest H.E. Ledwo zdążyliśmy się -srprowadzić, a już w domu zaczęło straszyć, widzieliśmy ijawy, słyszeliśmy nie dające się wytłumaczyć szmery i stale coś się nam naprzykrzało. Nie mogliśmy w tym domu wytrzymać. Pewnego dnia zjawił się z wizytą jakiś mężczyzna z Durban w Afryce Południowej. Powiedział nam: „W tym domu są duchy. To cudownie. Chcę ten dom od was odkupić.” Jednakże cena, jaką zaproponował była tak niska, że nie zgodziliśmy się. Potem znaleźliśmy innego kupca. Bardzo chętnie sprzedaliśmy ten iom, bo nie mogliśmy już więcej znosić obecności duchów. Tymczasem H.E. stał się sławnym człowiekiem. Zatrudnia 16 sekretarek. Codziennie odwiedza go mnóstwo pacjentów. Nawet profesorowie medycyny przysyłają do niego nieuleczalne przypadki. Niektórzy z ludzi nieuleczalnie chorych przesyłają mu telegramy z propozycją zapłacenia za leczenie honorarium do 10 tysięcy ftuitów. My jednak poznaliśmy w naszym domu kulisy jego uzdrowicielskiej działalności.”
P—26. W tym miejscu muszę wspomnieć o innym -zdrawiaczu. Jest nim William Branham, o którym wspominałem już z powodu jego medialnej siły. Można stanąć na stanowisku, że umarłych należy pozostawić w spokoju. Jednakże’ Branham nie jest duchowo martwy Jego kazania są regularnie rozsyłane przez niejakiego Franka. Ja również je otrzymuję, mimo iż ich nie zamawiam.
Williama Branhama nie można stawiać na jednym poziomie z angielskim spirytystycznym uzdrawiaczem, ponieważ Branhamowi nie jest obce biblijne zwiastowanie. Sam słyszałem Branhama. Jego zwiastowanie nie było nieinteresujące, ale skłaniało się ku ekstrawagancji. Tak np. mówiąc o historii grzechu pierwotnego stwierdził, że Kain był synem z małżeńskiego związku Ewy z wężem. Dopiero Abel był synem Adama. Odrażająca spekulacja, nie znajdująca żadnego potwierdzenia w Biblii. Kto tę wypowiedź podaje w wątpliwość, ten może zamówić sobie u Franka kazanie, w którym się ona ukazała. Kazanie to zostało wydrukowane.
O ile chodzi o działalność uzdrowicielską, to Branham wykazuje duże podobieństwo do angielskiego Uzdrowiciela. Zacytuję tu tylko jedną relację, którą zawdzięczam dawnemu tłumaczowi Branhama. Nie mam tu na myśli pastora Hollenwegera, tylko niemiecko-amerykańskiego kaznodzieję R., który był pierwszym tłumaczem towarzyszącym Branhamowi. Ten wiarygodny świadek, chrześcijanin i zwiastun Ewangelii, przekazał mi następującą informację.
Pewnego wieczoru podczas wygłaszania odczytu, Branham zwrócił się do swego tłumacza: „Niech pan nie staje po mojej prawej stronie, bo tam stoi mój anioł.” Tłumacz spytał naiwnie: „A jak ten anioł wygląda?” Branham opisał go jako silnego mężczyznę ź czarnymi włosami, który stoi obok niego ze skrzyżowanymi ramionami. Powiedział też, że musi robić wszystko, co mu ten anioł każe.
Branham niekiedy spóźniał się na odczyt. Tłumacz
prosił go, aby przychodził wcześniej, ale Branham odpo
wiedział: „Mogę przyjść dopiero wtedy, gdy anioł mi po
zwolił. On towarzyszy mi w dzień i w nocy. Wszystko,
co on zarządzi, musi być wykonane, bo inaczej tracę swo
ją moc. W życiu prywatnym również nie mogę podejmo
wać decyzji. Wyjść mogę’ tylko wtedy, gdy anioł mi po
zwoli. Mogę przyjmować tylko tych ludzi, ńa. których on
sie zgodzi.”
Następnie ten tłumacz opowiedział mi, że Branham w trakcie przemawiania zapadał niekiedy w trans. Po zakończeniu takiego przemawiania był zupełnie wyczerpany. Jego syn musiał masować mu nerki do chwili, gdy poczuł się znowu wypoczęty.
Kiedy po wieczornym zgromadzeniu ludzie zgłaszali się z prośbą o uzdrowienie, wtedy anioł decydował, kto ma być przyjęty. Branham był niewolnikiem swojego anioła.
Tłumacz zapytał kiedyś Branhama: „Czy pan sądzi, że pański dar uzdrawiania pochodzi od Ducha Świętego?” Branham odpowiedział: „Nie, to robi mój anioł.”
Po odkryciu tych spraw, tłumacz opuścił Branhama. Powiedział mi, że gdyby wiedział wcześniej co tam jest grane, to nigdy nie zgodziłby się być tłumaczem Branhama.
Ludzie prości z kręgu wielbicieli Branhama myślą zapewne, że ten anioł jest aniołem Bożym. Nie wierzę w to. Wprost przeciwnie — jestem przekonany, że to nie jest anioł Boży. Wydarzenia biblijne mają inny charakter. Ta stała obecność anioła i jego dysponowanie mocą wygląda tak, jak wszystkie praktyki uzdrawiania w spirytualistycznych kościołach Anglii i Ameryki. Harry Edwards również mógł uzdrawiać dopiero wtedy, gdy obecny był jego zaprzyjaźniony duch.
Kto sądzi, że Branhamowi wyrządza się krzywdę, ten niech przeczyta historię jego nawrócenia, w której również aż się roi od takich niebiblijnych wizji aniołów. Rozporządzam ponadto przeszło stu-stronicowym materiałem własnym dotyczącym oceny Branhama. Może następny przykład otworzy niektórym oczy.
P—27. Często prowadziłem ewangelizację w kościołach Los Angeles. Po jednym ze spotkań przyszła do mnie żona lekarza i opowiedziała mi co następuje:
Jej szwagier jest pastorem, który zajął się okultyzmem, uprawia spirytyzm, magię i inne rzeczy. Utrzymuje też stosunki ze skrajnymi kołami Zielonoświątkowców. Tą drogą dotarł do Branhama. Kiedy przedstawiano go Branhamowi, ten spojrzał i zawołał spontanicznie: „Pan wygląda tak jak anioł, który ukazuje mi się codziennie!” Wierzący z otoczenia spirytystycznego pastora boją się tego niesamowitego człowieka. Jego sześciu rodzonych braci wymówiło mu dom. Szwagierka — wymieniona tu żona lekarza i moja informatorka — również pokazała mu drzwi. A następnego dnia dostała egzemy w ośmiu miejscach. Obwinia o to spirytystę i przyjaciela Branhama, ponieważ wie, że on potrafi za pomocą magii zsyłać choroby, jak również uzdrawiać. Ten przykład również rzuca znamienne światło na Branhama i potwierdza przekonanie, że nie chodzi tam o anioła Bożego, ale o anioła spirytystycznego. Z tym poglądem współgra wiele innych szczegółów. Wiem, że ta wypowiedź nie jest bluźnierstwem, jakie zarzucają mi przyjaciele Branhama. Pastor Otto Witt bardzo się zagalopował wynosząc tak Branhama na piedestał.
Żyjemy w czasach chaosu. Zbliżamy się gwałtownie do końcowego stadium, do ponownego przyjścia Jezusa. Moce ciemności tak się rozpanoszyły, że nawet wierzący nie widzą już jasno. Nie zapominajmy ostrzeżenia apostoła Pawła z II Kor. 11:14 — „Wszak i szatan przybiera postać anioła światłości.” Jego słudzy natomiast przybierają postać kaznodziei głoszących usprawiedliwienie.
Zjawiska medialne nie mają nic wspólnego z darami i owocami Ducha Świętego, nawet jeśli zachodzą pod pobożnymi pozorami.
Spirytyści na całym świecie używają zwykle następującego argumentu: „Istnieją duchy dobre i złe, a my obcujemy tylko z dobrymi, odpędzając złe.” Ta wypowiedź zawiera sprzeczność. Dobre duchy znają przykazania Boże i nie przekraczają ich. Wiedzą, że Bóg zabronił uprawiania spirytyzmu i kultu demonów i dlatego dobre duchy, anioły Boże, nigdy nie zadają się ze spirytystami ani spirytualistami. Anioły Boże są posłuszne swemu Panu. Pismo święte mówi, że są one „służebnymi duchami, (posyłanymi do pełnienia służby gwoli tych, którzy mają dostąpić zbawienia” (Hebr. 1:14). Przeżycia z prawdziwymi aniołami mają inny charakter i przebieg niż te historie Harry’ego Edwardsa i Williama Branhama ze spirytystycznymi duchami i aniołami.
W tym miejscu muszę spełnić bolesny obowiązek, czego przez całe lata starałem się uniknąć. Czynię to modląc się nieustannie.
Na jesieni 1966 roku odbył się w Berlinie światowy kongres ewangelizacji. Obecnych było 2 tysiące delegatów, obserwatorów i członków gremiów kierowniczych z całego świata. Przewodniczącym jednej z grup był Oral Roberts. Billy Graham pozdrowił tego człowieka oficjalnie na podium. Jako delegat napisałem do Komitetu list informujący, że dar uzdrawiania, który posiada Oral Roberts ma charakter medialny, a nie charyzmatyczny.
Odbiorcy listu byli wściekli. Następnego dnia Billy Graham jeszcze raz przedstawił Orała Robertsa na podium, objął go ramieniem i nazwał znowu swoim bratem. Ten brak umiejętności rozróżnienia duchów u Billy Grahama i ludzi z jego komitetu zaprzątał mnie przez długie lata. Nie odważałem się opublikować tego zdarzenia, ponieważ cenię pracę Billy Grahama i popieram ją. W żadnym wypadku nie chciałbym tej pracy zaszkodzić. Xie mogę jednak dłużej milczeć w obliczu ogromnych szkód, jakie przynosi na całym świecie działalność Orała Robertsa. Kiedy żył jeszcze dr Edman, były wiceprzewodniczący i przyjaciel Billa, rozmawiałem z nim na ten temat. Okazał zrozumienie dla mojego ostrzeżenia. Rozmawiałem również z Johnem Boltenem, podskarbim zespołu Grahama na zamku Mittersill. Miałem nadzieję, że ci ludzie należący do kręgu najbliższych przyjaciół Bil-ly’ego pomówią z nim. Czy tak się stało, tego nie wiem. Ńie dam się zepchnąć na pozycję przeciwnika Billy Grahama. Jest on mężem Bożym, którego Bóg potężnie używa do swoich celów na całym świecie. Jest ewangelizatorem, który współcześnie dotarł do największej liczby słuchaczy. Byłoby niesłuszne, gdyby praca tego błogosławionego przez Boga męża doznała jakiegoś uszczerbku. Jednakże wielcy ludzie również mogą się mylić. Nie każdy posiada wszystkie dary Ducha Świętego. Pragnąłbym, by Billy z uwagi na fatalną działalność Orała Robertsa posiadał więcej daru rozróżniania duchów. To, że O.R. buduje uniwersytet i zbiera w Królestwie Bożym miliony, nie stanowi dowodu, że jego uzdrowicielska działalność pochodzi od Boga. Harry Edwards w Anglii również zbiera miliony i jest szefem organizacji skupiającej 2 tysiące duchowych uzdrawiaczy, a mimo to nie jest mężem Bożym, tylko narzędziem spirytystycznych duchów. Skorowszystkie prywatne ostrzeżenia i informacje skierowane do przyjaciół Billa nic nie pomogły, przekazuję po długotrwałych modłach tę sprawę do wiadomości zboru Jezusowego. Miałem możliwość oglądania negatywnych skutków uzdrowicielskiej działalności Orała Robertsa w wielu krajach.
Siły, które działają przez Orała Robertsa nie mają charakteru duchowego, tylko medialny. Prawdopodobnie Oral Roberts sam nie jest tego świadom. Być może otrzymał te medialne moce od tego starego Indianina, który go kiedyś wyleczył, o czym Robert mówił na berlińskim kongresie.
Proszono mnie bardzo, abym opublikował, przykłady uzdrowicielskiej działalności Orała Robertsa. Wzdragam się jednak przed dokładną i szczegółową relacją, ponieważ nie chcę tej książki zapełniać negatywnymi rzeczami. Pan Jezus ma większe prawo zabierania głosu niż jakikolwiek inny człowiek.
P—28. Najstraszniejszy przykład działalności Orała Robertsa opowiedział mi pewien wierzący pastor, który sam jest naniędziem używanym przez Pana. Razem ze swoim również, wierzącym teściem był na zgromadzeniu prowadzonym przez OśR. Napisał potem do mnie list i zrelacjonował tak okropną historię, że nie mogę sobie pozwolić na przytoczenie jej tutaj. W każdej chwili jednak jest dostępna w moim zbiorze przykładów zzagranicy, pod numerem 192. Przytoczę tylko zakończenie listu: „W tym wypadku jestem pewien, że w tym pyszałkowatym wystąpieniu O.R. kryje się oszustwo. Bogu niech będą dzięki, że my w zdrowej wierze dzięki wewnętrznemu kierownictwu i zachowując biblijną postawę doświadczamy uzdrowień od przypadku do przypadku. Nie istnieje tu wszakże szablon, jakim posługują się «Divine healers»”.
P—29. Podczas wykładów jakie miałem w Singapurze zgłosił się do mnie wierzący misjonarz i opowiedział o zgromadzeniu O.R. Zgromadzenie było połączone z uzdrawianiem”! O.R. powiedział młodemu człowiekowi: „W imię Jezusa jesteś uzdrowiony.” Później okazało się, że nie został uzdrowiony. Ojciec tego młodzieńca, w gorącej wodzie kąpany Maląj, szukał; z^£iü?cäwerem w ręku tego — jak go nazwał — „oszukańczego uzdrowiciela”. Ale uzdrowiciel był już poza granicami kraju.
P—30. Pouczające jest również zdarzenie, jakie miało miejsce podczas Światowego Kongresu w Berlinie, w 1966 roku. Obecnyeh było 300 delegatów, wśród nich ewangelizator Leo Janz, pastor Pagel i ja. Jestem więc naocznym świadkiem. Tej podkomisji przewodniczył Roberts. Mówił wyłącznie o uzdrowieniach, zwiastowania biblijnego nie było. Pewien obecny Amerykanin, ale taki z rodzaju trzeźwo patrzących, spytał, w czasie dyskusji: „O.R. czy podczas pańskiej audycji telewizyjnej poprosił pan widzów, aby na telewizorze postawili szlankę wody?” Oral Roberts odpowiedział: „Tak”. „A czy po zakończeniu programu poprosił pan widzów, by wypili tę wodę za swoje uzdrowienie?” W obecności 300 ludzi O.R. znowu odpowiedział: „Tak”. Było to uczciwe. Cóż to jednak za metody uzdrawiania? Podczas takich audycji widzowie są niekiedy proszeni, by położyli jedną rękę tm telewizorze, a drugą podali drugiemu widzowi albo utworzyli łańcuch w kręgu ludzi. Podczas seansów spirytystycznych z wirowaniem stolika również tworzone są takie łańcuchy, aby pobudzić medialne moce do przepływu.
Gdzie tu jest klimat Nowego- Testamentu? Jest to przecież po prostu gorączkowa atmosfera, w której podsyca się religijne sugestie, aby je potem przedstawiać jako uzdrowienia przez wiarę. Czyż można w tym całym kramie znaleźć Jezusa?
P—31. Ewangelizator z grupy „Divine healers” przemawiał w północno-zachodniej Australii do Aborigmesów. Jeden z tubylców był chrześcijaninem jasno widzącym wszystkie sprawy. Przez kilka wieczorów słuchał zwiastowania. Potem zawołał: „Panie Jezu, gdzie jesteś? Nie mogę Cię znaleźć. Nie mam więc czego szukać na tych zgromadzeniach.” I opuścił salę. Widzimy tu, że prosty, niewykształcony człowiek otrzymał dar rozróżniania duchów, dar którego nieraz na-próżno się szuka u wielkich ludzi.
P—32. W przeszłości istnieli mężowie Boży, którzy mieli lepszy dar rozróżniania w stosunku do medialnych mocy niż nasi dzisiejsi wielcy ewangelizatorzy. Takim przykładem jest przyjaciel i współpracownik D.L. Moody’ego — Henry Drummond. Przed- swoim nawróceniem był on człowiekiem posiadającym silną moc medialną i moc sugerowania. Sądził, że z chwilą nawrócenia te nieboskie dary znikną. Jakże jednak był zdumiony, gdy współpracując z Moody’m odkrył, że nadal jeszcze posiada medialne zdolności. Mógł na przykład wpływać hipnotycznie na osoby oddalone o 80 km. Zauważył, że może hipnotyzować wielkie rzesze słuchaczy Moody’ego. Było dla niego jasne, że posiadanie tej mocy będzie wpływało hamująco na działalność Ducha Świętego, więc usilnie prosił Pana, by uwolnił go od tych mocy. Został też całkowicie wyzwolony. A co by się stało, gdyby nie rozpoznał niebezpieczeństwa kryjącego się w jego medial-ności? Cała służba jego i Mood’ego zostałaby tym obciążona. Ten przykład ukazuje nam, że mimo nawrócenia można nadal zachować medialność. Mężowie Boży pełniący aktywną służbę potrzebują koniecznie daru rozróżniania duchów, bo inaczej obce przymieszki przynoszą Królestwu Bożemu ogromne szkody. Grzech synów Aarona — Nadaba i Abihu — powtarza się dziś tysiące razy. Ofiarowuje się przed Panem obcy ogień (III Mojż. 10: 1).
O Boże, ześlij swój ogień i niech pochłonie wszystko, co nie jest Twoją światłością.

IX. OPĘTANIE
Stanowiska medycyny nie będziemy tu poruszali, bo była o tym mowa we wstępie. Dla psychiatry, który nie jest wierzącym chrześcijaninem, opętanie nie istnieje. Może to być najwyżej ciężki przypadek histerii. Nie będziemy się tym zajmowali. Opętanie jest zjawiskiem religijnym i musi być rozpoznawane i oceniane na płaszczyźnie religijnej,
1. CECHY OPĘTANIA.
Kto chce zastanawiać się nad opętaniem, ten powinien najpierw przeczytać historię o opętanym Garazeńczyku (Mk 5). Są w niej wymienione bądź ukazane cechy opętania w liczbie ośmiu.
Mk 5:2 Opętany ma nieczystego ducha. W tym wypadku znaczy to, że jest zamieszkały przez obcego ducha.
Mk 5:3 Opętany posiadał niepospolitą siłę. Nikt nie mógł go związać.
Mk 5:4 Trzecią cechą są paroksyzmy (napady). Zrywał łańcuchy i kruszył pęta.
Mk 5:6 Czwartą cechą jest dezintegracja, wewnętrzne rozdwojenie osobowości. Szuka pomocy u Jezusa i zarazem lęka się Go.
Mk 5:7 Piątą cechą jest stawianie oporu wszelkim wpływom religijnym. Zjawisko to występuje stale w duszpasterstwie w postaci oporu i wstrętu wobec prób wywierania religijnego wpływu.
Mk 5:7 Szósta cecha, to pozazmysłowe zdolności. Garazeńczyk był jasnowidzący — wiedział natychmiast kim był Jezus.,
Mk 5:9 Siódmą cechą jest zdolność zmieniania głosu. Przez Garazeńczyka przemówił Legion.
Mk 5:13 Cecha ósma, to okultystyczna transmisja. Demony weszły w świnie.
Druga, trzecia i czwarta cecha występuje u chorych umysłowo w postaci podobnych symptomów chorobowych. Mówię — podobnych, ale nie takich samych. Pozostałe cechy nie występują w klasycznych przypadkach psychiatrycznych. Żaden chory umysłowo człowiek nie jest jasnowidzący i nie może odkrywać ukrytych rzeczy. Żaden chory umysłowo nie zaczyna nagle przemawiać innym głosem ani tym bardziej nie mówi w obcym języku, którego nigdy się nie uczył. Istnieli natomiast i istnieją opętani, którzy podczas napadu zaczynają nagle mówić językami, którymi nie potrafią się posługiwać w normalnym stanie.
Zjawisko transmisji w tej formie również nie istnieje p chorych umysłowo, natomiast występuje u opętanych. Wyjaśnię to na przykładach.
P—33. Nieżyjący już Fredrich Heitmüller, błogosławiony mąż Boży, opowiedział mi kiedyś co następuje. Pewien wierzący brat poprosił go o wizytę. Jego syn miał symptomy opętania. Heitmüller wziął ze sobą dwóch innych braci — wierzącego nauczyciela i jego syna. Wszyscy razem modlili się z opętanym i nakazali w imię Jezusa, by ciemne moce wyszły. Opętany został zwolniony, ale w tej samej chwili opętany został syn nauczyciela. Co tu zaszło? Otóż, syna nauczyciela uważano za człowieka wierzącego, jednakże nie był on narodzonym na nowo chrześcijaninem. Dlatego nastąpiła transmisja.
Takie transmisje w psychiatrii nie istnieją. Mamy tam wprawdzie podobne zjawiska, które jednakże wykazują zupełnie inny charakter.
Podróżując, często natrafiałem na przypadki, że personel pielęgniarski kliniki psychiatrycznej z powodu pielęgnowania chorych umysłowo — sam zapadał na chorobę umysłową. Znałem nawet dwóph słynnych profesorów psychiatrii, którzy też zachorowali. Popełnili oni samobójstwo. Jeden z nich, to prof. S. z Heidelbergu, a drugi, to profesor z Amsterdamu.
W czym więc leży różnica? Otóż — przy transmisji opętania opętany zostaje uwolniony, a opętanie może się przenieść na obecną w tym czasie osobę niewierzącą. Natomiast przeniesienie się chorób umysłowych i psychicznych polega na tym, że chory zostaje chory, a pielęgniarz jego również jest chory.
P—34. A oto dotyczący problemu transmisji przykład pochodzący z własnego doświadczenia. Było to dziesięć lat temu. W poniedziałek Wielkanocny przyszedł do mnie na rozmowę duszpasterską pewien młody człowiek. Pokazałem mu drogę do Jezusa, ale on nie mógł nic zrozumieć. Zacząłem się z nim modlić i wtedy upadł na podłogę, a jakiś inny głos powiedział przez niego: „Doktorze Koch, ty masz czworo dzieci. Daj mi jedno z nich, to zostawię tego tu w spokoju.” Głos ten mówił więc o tym młodym człowieku w trzeciej osobie. Odpowiedziałem: „Moje dzieci są pod opieką Jezusa. Nie możesz dostać żadnego z moich dzieci. Idź tam, dokąd posyła cię Jezus.” Wtedy ten obcy głos poprosił: „Tu obok w gospodzie siedzi pijak. Pozwól mi wejść w niego, to opuszczę tego chłopca.” Od powiedziałem ponownie: „Nie możesz wstąpić w tego pijaka. Idź tam, dokąd posyła cię Jezus.” Wtedy głos odezwał się po raz trzeci: „To pozwól rni wejść w świnie.” Ale ja stale dawałem tę samą odpowiedź: „Idź tam, dokąd posyła cię Jezus.” Jako duszpasterz nigdy nie! pozwoliłem sobie posłać jakiegoś demona w otchłań: To przekracza moje kompetencje.
P—35. W Szwajcarii pewien błogosławiony ewangelizator opowiedział mi, że jego ojciec uprawiał czary. Był po prostu opanowany przez demony, jeżeli nie opętany. Kiedyś przyszedł do niego z wizytą jakiś ewangelizator i ten człowiek nawrócił się i przyjął Pana Jezusa. I wtedy nagle pięć świń w chlewie oszalało. Godzinami kwicząc biegały w kółko. Właściciel nie mógł ich uspokoić i w końca musiał wszystkie pięć zastrzelić. Wiem, że taki przykład nasi racjonaliści przyjmą z zarozumiałym uśmieszkiem. Niech im będzie. Mądrość tego świata jest głupstwem u Boga. Wniwecz obróci On mądrość mądrych, tnówi apostoł Paweł w I Kor. 1:19-21.
W Kościele katolickim często znajdujemy więcej zrozumienia dla problemu opętania niż w Kościołach protestanckich. Ta wypowiedź jest wiele znacząca, gdyż nie -estem katolikiem. W katolickiej księdze liturgicznej (Rituale Romanum Tit.X) wymienia się cztery signa (cechy) opętania:
a) Znajomość nie wyuczonych języków.
b) Wiedza o rzeczach ukrytych i oddalonych.
c) Objawianie się nadprzyrodzonej siły.
d) Awersja (obrzydzenie) wobec spraw Bożych i kościelnych.

2. JAK MOŻEMY ROZPOZNAĆ OPĘTANIE?
Na spotkaniach z pastorami i zborem często jestem pytany o cechy rozpoznawcze opętania. W jaki sposób nożna odróżnić chorobę umysłową od demonizacji czy cpętania? Faktycznie, jedną z największych trudności w duszpasterstwie sprawia rozróżnienie i odgraniczenie tych spraw.
Pierwszą radą będzie zawsze: „Oddaj swoje życie Jezusowi. Proś Ducha Świętego o oświecenie. O ile to możliwe zdobądź wiedzę medyczną.” Musimy przywołać na pomoc wszystkie środki dane nam od Boga: rozum, doświadczenie, a przede wszystkim narodzone na nowo, Duchem Świętym napełnione serce.
Czy ktoś, kto nie jest lekarzem również może rozpoznać opętanie? Tak. Niektóre cechy już zostały omówione, a teraz dodamy jeszcze kilka wskazówek.
Przede wszystkim istnieje zupełnie prosta żelazna zasada: ludzie, którzy mówią o sobie, że są opętani — nie są opętani. Naprawdę opętani nie wiedzą, że są opętani i nie mówią tego.
Istnieje również opętanie zasugerowane przez niezręczne albo wręcz fanatyczne duszpasterstwo. Tu znów konieczne jest ostrzeżenie. Są takie skrajne kręgi, w których spowodowane sugestią przypadki opętania otacza się troskliwą opieką i potęguje nasilenie tego stanu. Należy ostrzegać przed tymi kręgami, a przede wszystkim nie wolno ludzi obciążonych okultystycznie lub naprawdę opętanych oddawać pod opiekę tych kręgów. Pogarsza to bowiem tylko stan tych biednych udręczonych ludzi.
Proszę nie zrozumieć mnie fałszywie. W umiarkowanych i trzeźwych kręgach spotykałem dużo wiernych, ofiarnych dzieci Bożych. W niektórych krajach te umiarkowane kręgi stanowią grupę najaktywniejszych chrześcijan. Skrajne kręgi religijne, te wylęgarnie nerwic i depresji wszelkiego rodzaju. Ileż jest wypadków, gdy wkładanie rąk przez ewangelistów tego typu ze skłonnościami medialnymi pomnożyło i wzmocniło obciążenia okultystyczne zamiast je zlikwidować. Oto kilka przykładów:
P—36. Przyszła do mnie na rozmowę duszpasterską kobieta, kitóra od lat była człowiekiem wierzącym. Opowiedziała mi, że do miejscowości gdzie mieszka przyjechał jakiś ewangelista. Kobieta chodziła na jego zgromadzenia. Pewnego wieczoru mówca spytał, kto chce przyjąć Ducha Świętego. Kobieta została razem z innymi osobami i włożono na nią ręce. Od tego momentu mogła się modlić w obcych językach. Zarazem jednak utraciła spokój i pewność zbawienia. W tym stanie przyszła do mnie. Sama czuła, że coś tu było nie w porządku. Odbyła pokutę i w imię Jezusa odżegnała się od tamtego doświadczenia. Odzyskała pokój i pewność odpuszczenia grzechów.
P—38. Chora wierząca dziewczyna dostała się do sanatorium prowadzonego przez pewien exstremalny kierunek. Kiedy przyszła do gabinetu na badanie, włożono na nią ręce i modlono się. Jednakże uzdrowienie nie nastąpiło. Następnego dnia ten sam kaznodzieja znowu włożył na nią ręce. Kiedy to również nie przyniosło jej ulgi i stan jej me uległ poprawie, kaznodzieja powiedział: „Masz w sobie diabła. Jesteś opętana.” Zrozpaczona dziewczyna wróciła do domu przekonana, że rzeczywiście jest opętana. Było to nieodpowiedzialne, okrutne duszpasterstwo. Jeszcze nigdy w życiu nie powiedziałem nikomu, że jest opętany, nawet jeżeli po dłuższej obserwacji miałem takie wrażenie. Zadaniem naszym nie jest przekazywanie tak poważnych diagnoz choremu człowiekowi. Najwyżej wolno nam utworzyć krąg modlitewny, a współmodlącym się wspomnieć, że u chorego występują objawy opętania. Ale nawet tego nie robiłem dotychczas. Można modlić się za kogoś bez wydawania takiego wyroku. Nie szastajmy tak duchami i demonami, jak gdybyśmy mogli wytrząsać je z rękawa. Jezus przepłacił życiem zwyciężenie tych mocy. A kimże jesteśmy my — nędzni ludzie? Strzeżmy się okultystycznego pochopnego wnioskowania i okultystycznej nerwicy. Jeżeli w naszym życiu różne sprawy nie udają się, to nie musimy od razu zrzucać odpowiedzialności za to na czary i demony. Strzeżmy się również zarzucania innym ludziom nie dowiedzionych spraw z tej dziedziny. Istnieje wiele naturalnych zależności, które nie mają nic wspólnego z demonizmem. We władzę mocy ciemności można dostać się również z powodu grzechu i nie odpuszczonych win, a nie koniecznie z powodu czarów.
Po tej koniecznej dygresji musimy powrócić do omawiania cech prawdziwego opętania. W mojej pracy duszpasterskiej z opętanymi na całym świecie, zawsze napotykałem cztery główne kryteria.
a) Zjawisko oporu. Co przez to rozumiemy? Jeżeli mam przed sobą chorego umysłowo i zacznę się z nim modlić — chory uspokaja się. Jeżeli jednak zaczynam się modlić z opętanym, to ogarnia go szał. Zaczyna kląć, bluźnić i grozić duszpasterzowi pobiciem jeżeli ten nie przestanie się modlić. Pluje, drze Biblię albo odrzuca ją daleko od siebie. Gdy duszpasterz skończył modlitwę i powiedział „amen” — opętany przeprasza, mówiąc: „Nie chciałem tego robić, ale zostałem zmuszony”.
Chorzy umysłowo różnią się zasadniczo sposobem za chowania od opętanych.
P—39. Na rozmowę duszpasterską przyszedł młody człowiek. Pokazałem mu drogę do Chrystusa i zacząłem się z nim modlić. Nagle zerwał się i zaczął bić głową w ścianę jakby chciał się zabić. Później poprosił o wybaczenie i powiedział: „Ja wcale nie chcę tak się zachowywać. Coś mnie naszło.” Po dłuższej rozmowie okazało się, że pracował w biurze astrologa. Wezwałem dwóch wierzących braci i nakazaliśmy mocom opuścić go. Młody człowiek został wyzwolony.
b) Opętani często podczas modlitwy zapadają w trans.
Diabeł nie chce dopuścić, aby jego ofiara słyszała Słowo
Boże i modlitwę i dlatego po prostu odbiera jej przy
tomność na czas pobytu duchownego. Wypadki takie nie
zdarzają się nigdy, gdy. w grę wchodzi osoba chora umy
słowo.
P—40. W Zurychu pewien kaznodzieja przyprowadził do mnie kobietę. Gdy zaczęliśmy się modlić, kobieta pokazała nam język i zaczęła bluźnić. Zauważyliśmy, że nie jest zupełnie przytomna. Gdy skończyliśmy modlitwę kobieta przyszał do siebie i spytała: „Co się ze mną dzieje? Gdzie ja jestem?” W ogóle nie pamiętała co się wydarzyło.
P—41. Na Filipinach miałem pod opieką duszpasterską studenta teologii. Kiedy się z nim modliłem i wymieniłem imię Jezus, student upadł na ziemię i zaczął krzyczeć nie swoim głosem: „Do not mention this name, do not mention it! I cannot stand it.” (Nie wymieniaj tego imienia, nie wymieniaj go! Nie mogę tego znieść.)
c) Opętany często ma zdolność jasnowidzenia. Może to
być przykre dla duszpasterza, bo zdarzało się, że opętani
wyjawiali ukryte grzechy swojego duszpasterza. Sam by
łem świadkiem takiego zdarzenia.
P—42. We Francji opiekowałem się opętaną kobietą. Poprosiłem czterech innych braci, abynaaai towarzyszyli i wspierali duchowo. Podczas gdy modliliśmy się z tą kobielą, ona zerwała się nagle, chwyciła jednego z braci za poły marynarki i zaczęła krzyczeć: „Ty obłudniku, przyprowadź najpierw własne życie do porządku zanim zaczniesz pomagać innym!”
d) Opętani mówią niekiedy w transie obcymi językami, których nigdy się nie uczyli. Jest to najmocniejszy argument przeciwko teorii, że ci ludzie są tylko chorzy umysłowo. Chorzy umysłowo nie mogą mówić w językach, których nigdy się nie uczyli.
P—43. W Nowej Zelandii opowiadał mi mówiący po angielsku mężczyzna, że podczas seansu spirytystycznego słyszał sam, że medium nagle zaczęło mówić po niemiecku, chociaż on sam nie rozumie tego języka.
P—44. Brazylijskie medium Mirabelli mówiło w transie 25 obcymi językami.
P—45. Mój opętany Filipińczyk mówił w obecności kilku docentów kilkoma obcymi językami, których nigdy się nie uczył.
Przykłady te stanowią zarazem ostrzeżenie dla tych, którzy tak bardzo podkreślają znaczenie mówienia językami. Istnieje dosyć opętanych, spirytystycznych mediów, kapłanów czarnoksięstwa, którzy również mówią obcymi językami, nie w mocy Ducha Świętego, ale w mocy demonów.
I jeszcze jedna rozstrzygająca wskazówka. Wszystkie wymienione powyżej symptomy nie występują jeżeli ż opętanym ma do czynienia duszpasterz, który sam nie narodził się na nowo. Szatan i ciemne moce mieszkające w unednej ofierze wpadają w złość tylko wtedy, gdy por sława duszpasterza jest prawdziwie biblijna.

3. CZY LUDZIE WIERZĄCY MOGĄ BYC OPĘTANI?
Stoimy tu w obliczu gorąco dyskutowanego zagadnie-nia. Dyskutanci dzielą się na dwie-grupy. W obszarze angielskim i amerykańskim ludzie wierzący mówią: „Jest rzeczą niemożliwą, by człowiek wierzący został opętany.” I jako wyjaśnienie dodają: „Duch Święty i demony nie mogą wspólnie istnieć w jednej i tej samej osobie.” Z punktu widzenia Biblii jest to słuszne. Istnieje jednakże wielu misjonarzy i doświadczonych duszpasterzy, którzy twierdzą: „W naszej pracy spotykamy wierzących, którzy byli opętani”. Poglądy tych dwóch grup nieraz ostro się ścierają.
W pewnej misji na terenie Afryki usłyszałem, że jeden z misjonarzy został odesłany do domu dlatego, że wierzył w opętanie wierzących. Sam spotkałem w Afryce misjonarza, który był opętany przez 18 miesięcy. Zanim go to dotknęło był jednym z tych, którzy odrzucali możliwość opętania u wierzących. Dopiero osobiste doświadczenie wyleczyło go z tego poglądu i z tej teologii.
Wielkie znaczenie miało dla mnie kilkakrotne zetknięcie się z dr. Edmanem, byłym kuratorem Wheaton College w USA. Opowiadał mi przykłady ze swojej dawniejszej działalności misyjnej w Ameryce Południowej. Był on przekonany, że wierzący mogą zostać opętani.
Następnie pouczające było dla mnie przekonanie dr. Evansa. O ile jeszcze żyje, to ma teraz dziewięćdziesiąt lat. Ostatni raz spotkałem go w 1962 roku. Ten sędziwy świadek Boży pochodzi jeszcze z przebudzenia w Walii. On również był zdania, że nieposłuszni wierzący mogą być opętani.
Podczas moich licznych podróży misyjnych sam również poczyniłem takie doświadczenia.
Czy problem ten można jakoś rozwiązać? To, że ludzie wierzący i narodzeni na nowo reprezentują tak odmienne poglądy musi dawać do myślenia. Prawda jest przecież tylko jedna, a to znaczy, że któraś z (tych dwóch grup reprezentuje mylny pogląd. Albo też obie mają irację, tylko nie widzą zależności i związku na wyższej płaszczyźnie.
Zrobiłem jedno spostrzeżenie. Kto wyznaje sztywną doktrynę, że wierzący są niedostępni dla opętania, ten przeważnie nie miał żadnego doświadczenia z opętanymi. Kto natomiast pracuje na polu misji, gdzie jest wielu opętanych, ten przeważnie podziela pogląd dr. Edmana, dr. Evansa i innych błogosławionych misjonarzy. Ten misjonarz, iktóry pierwotnie sam bronił sztywnej doktryny, powiedział mi po okresie własnego opętania: „Bóg udzielił mi lekcji i wyleczył mnie z moich sztywnych poglądow”.
Mimo iż przechylam się raczej na stronę dr. Edmana i dr. Evansa, to sądzę jednak, iż istnieje możliwość pogodzenia obu punktów widzenia. Z pewnością nastąpi to w niebie.
Zrelacjonuję tu kilka obserwacji, które umożliwią ram zrozumieć również sztywny punkt widzenia.
a) Nikt nie widzi serca człowieka. Być może uważamy
kogoś, kto jest nawet pracownikiem Królestwa Bożego,
za narodzonego na nowo, a on wcale niań nie jest.
b) Musimy również brać pod uwagę różnicę pomię
dzy obstąpieniem, a opętaniem. Być może ludzie wierzą
cy są tylko obstąpieni, to znaczy oblegani przez demony,
ale nie opętani, to znaczy nie zamieszkani przez demony.
c) Być może u wierzących, którzy są pyszni, zatwardziali i dumni Bóg dopuszcza przejściowe opętanie, aby :ch z tego wyleczyć. Talk było z misjonarzem, który opowiedział mi swoją historię.
d) Sam stwierdziłem w mojej pracy, że wierzący, którzy zapadli na opętanie, znajdują się w tym stanie tylko przejściowo, przez okres jednego roku lub dwóch lat, a potem zostają uwolnieni., Niewierzący natomiast mogą być opętani przez całe życie.
e) Być może znajdzie tu zastosowanie słowo apostoła Pawła z I Kor. 5:5. Wierzący może zostać oddany szatanowi na zatracenie ciała, ale duch jego będzie zbawiony w dzień Pański.
f) Nie zapominajmy rńwnież, że w życiu wiary następują niekiedy upadki. Widzimy to w Nowym Testamencie na przykładzie Himeneusza, Aleksandra i Dęmasa.
Doświadczenia w pracy duszpasterskiej wykazują, że właśnie w wypadkach opętania ludzi wierzących zachodzą głębokie sprzeczności. Dam tu dwa przykłady.
P—46. Przed laty pewien kaznodzieja przyprowadził do mnie opętaną kobietę. Podczas ataków opętania potrafiła strasznie przeklinać i bluźnić. Kiedy atak mijał, kobieta gorąco się modliła i żyła w głębokim pokoju z Panem. Tak więc mieliśmy tu do czynienia z faktem, że podczas ataku opętania rządził nią diabeł, a po ataku — Duch Święty.” Są to tajemnice, których nie możemy zbye wygłaszaniem sztywnej doktryny. Oczywiście wolą Bożą jest, aby ta dwoistość, to. podwójne życie nie miało więcej miejsca: Chciałbym wszystkim, którzy tak niezłomni są W swoich sądach, chciałbym im- pokazać tych biednych udręczonych ludzi i powiedzieć: „Zbierajcie doświadczenia i pomóżcie tym ludziom.”
P—47. W poprzednim stuleciu żył w Niemczech pastor Blumhardt, który miał wielkie doświadczenie w dziedzinie opętania. Otaczał on duszpasterską opieką Gottlie-bin Dittus, której historia została opublikowana. Kobieta ta przechodziła — podobnie jak w opisanym powyżej przykładzie — z jednego stanu w dirugi. Miała napady szału, a w przerwach czepiała się rozpaczliwie Jezusa. W trakcie tej walki prowadzonej przez pastora Blumhardta okazało się, że w domu tej kobiety uprawian o czary.
P—48. Z doświadczenia wynika, że wierzący pochodzący z domów, gdzie uprawiano czary i spirytyzm, o wiele bardziej podatni są na opętanie niż inni wierzący. Nieraz już wzywano mnie do takich domów i do takich ludzi.
Najstraszniejszą taką historię przeżyłem na Filipinach. Student teologii, który rok wcześniej przyszedł do wiary, teraz był opętany. Kiedy modliłem się z nim, jakiś ordynarny głos zaczął wydobywać się z niego, krzycząc: „On należy do nas. Cała jego rodzina należy do nas od trzystu lat!” Odpowiedziałem: „Nie, on należy do Pana Jezusa, któremu oddał swoje życie.” Głos krzyczał dalej: „Nie, jego przodkowie sprzedali nam swoje dusze. Mamy do niego prawo.” Przeprowadzona z nieszczęśliwym studentem rozmowa ujawniła, że wszyscy jego przodkowie uprawiali czary, a niektórzy podpisywali krwią sprzedaż duszy diabłu. To było powodem, że student był opętany mimo swego nawrócenia.
W I Kor. 13:9 Paweł mówi: „Cząstkowa jest nasza wiedza…” Pełnię prawdy odnajdziemy w wieczności. Mając tę świadomość nie powinniśmy potępiać braci, którzy w niektórych punktach mają odmienne zdanie. W odniesieniu do zagadnień opętania nie jest to potrzebne, gdyż istnieje wystarczająco wiele punktów, które nam umożliwiają zrozumienie stanowiska obu grup. Istnieje różnica pomiędzy opętaniem niewierzących a wierzących. Stan opętania jest u wierzących być może tylko ostrzejszą formą dopustu i pokus, formą przejściową. Niestety, takie formy dopustu istnieją.

B. BIBLIJNE UZDROWIENIA

I. ZNACZENIE MEDYCYNY
Kto chce mówić o uzdrowieniach biblijnych, ten nie może pominąć sztuki lekarskiej. Bóg dał nam dary rozumu, abyśmy je zgodnie z Jego wolą rozwijali i stosowali. Wiedzę medyczną mam w wysokim poważaniu, ponieważ służy ona ludziom. Nie ma potrzeby wymieniać szczególnych zasług tej nauki, bo cały świat wie na przykład, że dentysta Blaiberg w Afryce Południowej dłuższy czas żył z cudzym sercem. Zaczęła się era transplantacji i zastępowania organów.
Mały chłopiec, którego serce jest zbyt słabe, aby bić, żyje od kilka lat z elektrycznym stymulatorem pracy serca przylepionym plastrem do klatki piersiowej. Urządzenie to daje sercu regularne impulsy i nie pozwala mu stanąć. Amerykański lekarz zastąpił serce pacjenta plastikową pompą. Znany mi Niemiec, który w ostatniej wojnie stracił ramię, pojechał do Moskwy i dał sobie przyszyć nowe ramię. Co za dobrodziejstwo dla człowieka, który przez 25 lat zdany był na pomoc innych ludzi, a teraz sam sobie radzi ze wszystkim. Przeszczepia się i transplantuje ręce, ramiona, nogi, nerki, serca, oczy, a nawet wątroby i płuca. Błogosławieństwo Boże dla wszystkich okaleczonych ludzi. Musimy być wdzięczni Stwórcy, że dał człowiekowi takie dary mądrości.
Naturalnie ludzie wierzący mają tu różne zastrzeżenia. Czy nasza duchowa struktura nie zmienia się, gdy na przykład w .przypadku odniesienia ciężkich ran otrzymujemy kilka litrów krwi od innych ludzi. Ktoś zwrócił swoją uwagę na to miejsce w Biblii: „Gdyż życie ciała jest we krwi” (III Mojż. 17:11). O ile się orientuję są tacy badacze Pisma Świętego, którzy na tej podstawie nie zgadzają się na transfuzję krwi Podobne pytania powstają w odniesieniu do przeszczepienia serca. Dr. Blaiberga spytano czy jego uczucia i myśli uległy zmianie. Odpowiedział: „Nie.” Lekarze zaobserwowali wprawdzie, że niektórzy pacjenci zmieniają się psychicznie po przeszczepieniu im serca. Jednakże składają to na karb przyczyn natury organicznej. Moglibyśmy posunąć się jeszcze dalej, mówiąc: „Mężczyzna z rosyjską ręką z Moskwy nie wie, co to ramię kiedyś robiło. Może było to ramię mordercy albo kogoś, kto prześladował dzieci Boże.” Znane mi są takie zmartwienia trwożliwych umysłów. Powiedziałbym jednak, że jako chrześcijanie we wszystkich okolicznościach i sytuacjach możemy się modlić. Ja dałbym sobie przyszyć cudze ramię i poprosiłbym Boga: „Rozgrzesz to ramię i oczyść je przez krew Twego Syna.” Wtedy byłbym spokojny i wdzięczny za pomoc, za to, że nie muszę już być ciężarem dla bliźnich. Pozwoliłbym sobie również na podjęcie przed śmiercią decyzji, że te części mojego ciała, które będą się do tego nadawały, mają po mojej śmierci służyć innym ludziom. Dusza jest wszakże niezależna od ciała. Sprawiłoby mi po prostu radość, gdybym na przykład człowiekowi, który oślepł mógł zapisać swoje oko. Gdybym umarł w Niemczech, a nie gdzieś na polu misyjnym, to pozwalam powołać się na tę książkę. Bóg jest miłosiernym Bogiem, że pozwolił naukom medycznym tak się rozwinąć. Galacjanie byliby gotowi oddać apostołowi Pawłowi swoje oczy Gal. 4:15), gdyby tego potrzebował i gdyby to wtedy było możliwe, tak jak możliwe jest dzisiaj.

II. RZECZ NAJWAŻNIEJSZA — PRZEDE WSZYSTKIM
Jeden z moich długoletnich przyjaciół, Hans Bruns, mówił niekiedy: „Rzeczą najważniejszą jest, by najważniejsza rzecz pozostała rzeczą najważniejszą.” Slogan też prędko może się znudzić, ale czy dlatego jest mniej praw
dziwy? Co jest rzeczą najważniejszą? Prawie wszyscy ludzie twierdzą, że jest nią zdrowie. Stąd ta bezmyślna wymiana zdań przy powitaniu: „Co słychać? Wszyscy zdro
wi?” „Tak.” „No, to najważniejsze.” Nie, to wcale, nie
jest najważniejsze!
Żyjemy w czasach tryumfującego materializmu. Człowiek poświęca wszystka dla swojej, egzystencji, ponosi wszelkie ofiary na rzecz swego zdrowia i zapomina przy tym o rzeczy najważniejszej: o życiu przed Bogiem.
Opisana w Ewangelii Marka 2 historia sparaliżowanego może nauczyć właściwego porządku rzeczy. Jezus najpierw powiedział choremu mężowi: „Synu, odpuszczone są grzechy twoje”, a potem dopiero dodał: „Wstań, weż łoże swoje i idź do domu swego.”
Rzeczą; najważniejszą jest odpuszczenie grzechów, a nie uzdrowienie. Widzimy to również w Jb 5:14—16. Dwa razy jest tam mowa o uzdrowieniu i pomocy, ale również dwa razy jest mowa o odpuszczeniu grzechów.
Ruch uzdrowieniowy, który nie jest ruchem pokut
nym, nie przebiega w sposób zgodny z Biblią. Tak było
też w początkach cudownego ruchu przebudzeniowego na
wyspie Timor. Ale w lipcu 1965 Bóg na czas posłał tam
niemieckiego misjonarza, Detmara Scheunemanna, przez
którego wprowadził ruch uzdrowieniowy na biblijne tory.
Niekiedy Bóg sam.udziela nam jasnej lekcji na temat wyższości odpuszczenia grzechów nad uzdrowieniem. Ukażemy, to na trzech krótkich przykładach.
P—49. Żona chłopa leżała na łożu śmierci. Pragnęła wizyty duszpasterza, bo chciała wyznać swoje grzechy. Nie miała jednak zaufania do miejscowego pastora, gdyż odnosiła wrażenie, że on sam nie jest prawdziwie wierzący. Bóg sprawił, że w okolicy pewien wierzący mąż spędzał urlop. Kobieta poprosiła, by do niej przyszedł i przez dwie godziny wyznawała głośno swoje grzechy. Potem była już gotowa umrzeć. Jednakże stało się inaczej. Ten wierzący brat przyszedł ją odwiedzić i nie chciał wierzyć własnym oczom, gdy zobaczył ją stojącą na podwórzu i całą rozpromienioną! Co się stało? Oto, po odpuszczeniu jej grzechów, Pan dotknął również chorego ciała i uzdrowił je. Wyznając grzechy Panu kobieta nie prosiła o uzdrowienie.
P—50. W Afryce Południowej odwiedziła mnie pewna kobieta. Opowiedziała, że ma raka z przerzutami i musi umrzeć. Wiedząc o tym, chciała przed śmiercią wyznać swoje grzechy. Uczyniwszy to, złożyła swój los z całym zaufaniem w ręce Pana. Kobieta ta nie prosiła, bym modli! się o jej uzdrowienie. Ja jednak czułem, że powinienem to zrobić. Poprosiłem jednego z wierzących braci i razem z nim i z tą kobietą modliliśmy sie zgodnie z Jb 5:14. Później wyjechałem i dłuższy czas nic nie słyszałem o tej kobiecie. Po upływie półtora roku brat, z którym razem się modliłem, napisał do mnie donosząc, że ta kobieta nie umarła. Pan położył rękę na niej i wyzdrowiała. I w tym przypadku po odpuszczeniu grzechów nastąpiło uzdrowienie. W tych obu wypadkach Pan tak postąpił. Ja nie posiadam daru uzdrawiania chorych. Jeżeli w mojej służbie zdarzały się niekiedy takie przypadki, to sprawa je sam Pan litując się nad cierpiącymi ludźmi, na chwałę swego imienia.
P—51. A oto zupełnie świeży przykład z tej samej dziedziny, historia której dowiedziałem się bezpośrednio przed napisaniem tej książki.
Przed ośmiu laty przyszedł do mnie na rozmowę dusz pasterską aktywny zaklinacz chorób. Klęczał w zakrystii kościoła, wyznawał Bogu swoje grzechy i prosił Go o wybaczenie. Rzadko mi się zdarzało widzieć i słyszeć człowieka tak wstrząśniętego i z taką rozpaczą wołającego Boga. Podczas rozmowy duszpasterskiej stało się, że został uwolniony. Teraz, na krótko przed napisaniem przeze mnie tej książki, człowiek ten odwiedził mnie. Nie poznałem go po tylu latach. Opowiedział, że w dalszym ciągu kroczy w ślady Jezusa. Chciał mi jednak teraz opowiedzieć drugą część swojej historii. Otóż, kiedy przyszedł wtedy do mnie, miał obustronną gruźlicę płuc. Koniec jego życia szybko się zbliżał. Po wyznaniu grzechów i nawróceniu się poczuł się lepiej. Śmiertelna choroba zatrzymała się. I tak jest do tej pory. Dowiedziałem się o tym dopiero teraz, po tylu latach. Chwała niech będzie miłosiernemu Panu! Człowiek ten nic mi wtedy nie powiedział o swojej chorobie. Przyszedł tylko z powodu swoich strasznych grzechów. Pan wybaczył mu — i uzdrowił go.
Biblijny porządek nakazuje: zbawienie duszy przed uzdrowieniem ciała. Jezus powiedział w Kazaniu na Górze: „Jeśli (…) prawe oko twoje gorszy cię, wyłup je i odrzuć od siebie. (…) A jeśli prawa ręka twoja cię gorszy, odetnij ją i odrzuć od siebie.” Lepiej jest wejść do Królestwa Bożego z jedną ręką i jednym tylko okiem niż mając zdrowe ciało znaleźć się w piekle. Możemy doświadczyć chwały Bożej w naszym życiu nawet będąc kalekami i nieuleczalnie chorymi. Nie musimy być zdrowi za wszelką cenę. Bliskość Pana, siła Jego Słowa, obietnice Ducha Świętego znaczą więcej niż zdrowie naszego ciała. W życiu naszym chodzi o wypełnianie woli Bożej, a nie o spełnianie własnych życzeń. Człowiek chory może być również w pełnym wymiarze użyty przez Boga jako Jego narzędzie.
Odpuszczenie grzechów jest tym, co być musi,
uzdrowienie z choroby jest tym, co być może.—

III. JEZUS, LEKARZ NIEULECZALNIE CHORYCH
Wszystko, co w tym rozdziale napisane zostało o uzdrowieniach biblijnych, nie ma na celu rozbudzania sensacji wokół uzdrowień. Chodzi tu tylko o uwielbienie Pana Jezusa. Niekiedy lepiej jest nie opowiadać zbyt wiele publicznie, bo działanie Boże może zostać sprofanowane. W tej książce jednakże tyle napisano o demonicznych sprawach, by ostrzec lud Boży, że konieczną jest rzeczą pokazanie również pozytywnych przypadków. Inaczej mogłoby powstać wrażenie, że diabeł jest górą.
Gdybym nie wiedział, że Jezus jest zwycięzcą, to w ogóle nie napisałbym tej książki, Od lat hasłem moim jest pieśń zwycięstwa ks. Blumhardta:
W odwiecznym planie zwycięstwo jest Jego,
świat cały będzie należał do Niego.
O tryumfie Jezusa nad władzami ciemności i chorób świadczą następujące przykłady. Pochodzą one z kręgu moich znajomych i z misji, które odwiedzałem.
P—52. Najpierw przykład z Anglii. Dobrze jest dowiedzieć się, że w kraju tym istnieje nie tylko cały szereg „uzdrawiaczy” i niebiblijnych ekstremistów, ale są tam również trzeźwo myślący wierni posłańcy Jezusa. Kaznodzieja baptystyczny, ks. S. zaprosił mnie do wygłoszenia w jego Kościele pięciu wykładów. Zatrzymałem się u niego w domu i przy tej okazji opisał mi historię choroby swojej żony. Przed dwoma laty musiała ona poddać się operacji, bo wykryto u niej raka. Jednakże przerzuty poszły w kierunku głowy i zaatakowały krtań, chora straciła głos. W końcu zaatakowany został mózg i pacjentka straciła przytomność. Lekarze stwierdzili, że stan jest beznadziejny. Po czterech tygodniach kobieta na parę chwil odzyskała świadomość. Poprosiła męża, aby przyszło do niej dwóch starszych ze zboru i włożyło na nią ręce modląc się, tak jak to czytamy w Jb 5. Życzenie jej spełniono. Dwóch starszych i mąż modliło się nad nią. W stanie jej natychmiast nastąpiła zmiana. Nie traciła już przytomności i odzyskała głos. Dane jej było wyzdrowieć. Poznałem tę kobietę. Jest zdrowa, rześka i aktywna. — Tu Pan Jezus uwielbił imię swoje. Jezus jest tą wielką naszą szansą.
P—53. W Nigerii odwiedziłem stacje misyjne Ibos, dzisiejszej Biafry oraz byłem u plemienia Izi. Dowiedziałem się podczas tej misyjnej podróży o cudownym uzdrowieniu pastora – autochtona. Był on chory na gruźlicę i czekał na śmierć. Zdjęcie rentgenowskie wykazało, że oba płuca są wypełnione krwią. Lekarze liczyli, że chory umrze w przeciągu dwóch-trzech dni, a śmierć nastąpi na skutek uduszenia się własną krwią. Ciężko chory pastor wezwał misjonarza, który mi relacjonował tę historię, i powiedział: „Mam wrażenie, że nie muszę umrzeć. Wydaje mi się, że jest to atak mocy ciemności na mnie. Proszę, rozkaż tym mocom odejść.” Misjonarz wahał się, bo bardziej ufał lekarzom niż bratu-tubyloowi. Miał też opory przed nakazywaniem w wypadku ciężkiej choroby. Jednakże pacjent nalegał i misjonarz uległ. Modlił się mniej więcej w tym sensie: „Panie Jezu, jeżeli ten chory brat ma rację i jego choroba jest tylko atakiem demonów, to uwolnij go. Wybacz mi, jeżeli modlę się głupio.” Potem misjonarz nakazał mocom ciemności wyjść’ choć w sercu wciąż żywił wątpliwości. I co się stało? Po modlitwie ciężko chory zwymiotował całą masę krwii Wezwano lekarza, który powiedział, że to już koniec Jednakże chory nie umarł, a przeciwnie — wyzdrowiał. W kilka dni później zrobiono prześwietlenie i okazało sie że stał się cud — olbrzymie kawerny w płucach zasklepiły się. Kandydat na śmierć nie umarł, ale został uzdrowiony ramieniem Pana.
Nie możemy tego naśladować. Nie możemy zmusić Pana; by postąpił tak samo z każdym człowiekiem chorym na płuca. On jest niezależny, On sam postanawia kogo chce; uzdrowić. On, nie my. A nade wszystko nie wolno nam na podstawie tego szczególnego przypadku uzurpować sobie prawa do nakazywania przy łóżku chorych, jak to często robią bracia i siostry należący do kół ekstremalnych.
P—54. Choroby psychiczne są niekiedy równie albo-i bardziej skomplikowane niż cierpienia organiczne. Dlatego przytoczę tu jeszcze jeden przykład z Nigerii. Pewna, misjonarka zapadła na nerwicę natręctw na tle religijnym. Kiedy chciała spać, jakiś głos wewnętrzny nakazywał jej: „Wstań i módl się!” Misjonarka uważała te» głos za głos Pana, więc wstawała. Gdy tylko po modlitwie udała się znowu na spoczynek, słyszała nowy rozkaz. „Wstań i czytaj Biblię!” Gdy wykonała i to polecenie, po nim następowały inne i nie dawały jej spać. W dzień również dręczyły ją natrętne wyobrażenia i bodźce. W końcu pojawiły się bluźniercze myśli, brudne obrazj i straszliwe złorzeczenia. Odwiedzający ją misjonacafl i przyjaciele modlili się za nią. Lekarze z misji uważaliy że chorą powinno się skierować do kliniki. Jednemu z misjonarzy cała ta sprawa wydała się podejrzana. Przypuszczał, że może to być atak mocy ciemności, ponieważ w okręgu, gdzie misjonarka pełniła swoją służbę, praktyki kowano nagminnie czary. Nie odważył się jednak powiedzieć tego udręczonej kobiecie. W końcu zaczął się modlić: „Panie Jezu, nie wiem dokładnie co jest tej siostrze. Ty to wiesz. Jeżeli dręczą ją demony, to uwolnij jąfl I nakazał im wyjść w imię Pana. Kobieta dostała drgawek i miała silne odruchy wymiotne. Potem uspokoiła się. Tej nocy pierwszy raz spała bez przeszkod. Ten stan naręctw nie powtórzył się więcej. Wyzdrowiała i pozostała zdrowa.
To uzdrowienie również jest podarkiem od Pana i nie wolno go traktować jako szablon postępowania. Jest bardzo wiele nerwic natręctw, które nie są spowodowane siłami demonicznymi. Strzeżmy się zbyt podobnego, wyciągania wniosków. Jednakże w imii? prawdy muszę przyznać, że spotykałem od lat wiele takich nerwic powstałych z powodu grzesznych czarów. Nie muszą to być koniecznie czary praktykowane przez samą osobę dotkniętą nerwicą. Nie, obciążenie to może pochodzić od: przodków. albo jak w opisanym przypadku, być spowodowane przebywaniem w otoczeniu zakażonym’praktykowaniem ma gii.
Przez wszystkie przytoczone przykłady przewija się ton zwycięstwa. Człowiek z Krzyża może sprostać każdej sytuacji. Jego jest władza i moc. Powinno to nam dodać odwagi trzymania się Tego, któremu’ Ojciec w niebie wszystko położył pod stopy Jego.
Ponieważ uzdrowienia często zbaczają na niebiblijna tory, więc musimy tu powiedzieć z całym naciskiem: wysianie win i odpuszczenie grzechów jest w większości przypadków warunkiem uzdrowienia przez Pana. Rzadko äa zdarza, by Pan zechciał dotknąć niewierzącego. A jednak znam takie przypadki.
P—55. Ciężko chory muzułmanin w Malazji szukał pomocy u chrześcijan. Jego własny kapłan nie mógł mu pomóc. Chrześcijanie opowiedzieli mu o Jśźuśie, a potem modlili się z nim razem. Pan wysłuchał modlitwy swoich dzieci. Muzułmanin został Uzdrowiony. Chrześcijanie odwiedzili go później i prosili: „Ponieważ Jezus uzdrowił ciebie, więc prosimy, abyś poszedł w Jego ślady.” Ale muzułmanin odpowiedział: „Ja chciałem tylko wyzdrowieć. Jezusa przyjąć nie mogę.” Skutek był taki, że stare schorzenie powróciło i po raz drugi nie został już uzdrowiony przez modlitwę.
Jezus nie pozwala z siebie żartować. Musimy też pamiętać, że na polach misyjnych panują bardziej pierwotne stosunki niż wśród znużonego starego chrześcijaństwa.

IV. CHWAŁA CIERPIĄCYCH
Cierpienie i choroba spełniają w Bożej szkole różnorodną rolę.
1. CIERPIENIE JAKO SĄD BOŻY!
Kto nie pozwala, by kierowała nim Boża dobroć, ten niekiedy musi się zapoznać z biczem gniewu.
Kto zatraca się w pracy i gorączce czynnego życia i nie ma czasu dla własnej duszy, tego Pan kładzie niekiedy w zacisze pokoju chorego, by odnalazł samego siebie i Boga.
2. CIERPIENIE JAKO LEKCJA W PLANIE BOŻYM!
Człowiekowi’ pewnemu siebie, który w pełni poczucia własnej siły pędzi przez życie, dając sobie radę z proble-mami dnia powszedniego, staje niekiedy przed oczami tablica ze znakiem „Stop”, dzięki której może się opamiętać.
Nieczułość i brak zrozumienia dla ludzi chorych Pan lubi korygować rozbijając nas po prostu. Znam pewnego starego ewangelizatora, który nigdy w życiu nie chorował. Znany był z tego, że szorstko traktuje chorych. Aby nauczyć go miłosierdzia Bóg spuścił go pewnego dnia w dolinę w śniegowej lawinie.
3. CIERPIENIE JAKO ŚRODEK CHRONIĄCY!
Ileż nagłych zachorowań jest utajonym błogosławieństwem. Tylko Panu jest wiadome przed jakim nieszczęściem zostaliśmy dzięki temu uchronieni.
4. CIERPIENIE JAKO SZKOŁA UŚWIĘCENIA!
Diamenty powstają pod wielkim ciśnieniem. I nawet wtedy nie są jeszcze błyszczącymi szlachetnymi kamieniami. Ręka mistrza musi długo je szlifować zanim staną się znanymi nam drogocennymi klejniotami.
5. CIERPIENIE JAKO SZKOŁA UŚWIĘCENIA!
P—56. Najbardziej wstrząsające a zarazem najwspanialsze przeżycie miałem przy łóżku 78-letniej chrześcijanki. W młodych latach była zaręczona. Wtedy już była wierząca. Gdy z powodu ciężkiej, nieuleczalnej choroby została przykuta do łóżka, narzeczony zerwał zaręczyny,
Kasa Chorych tylko przez krótki czas pokrywała koszty leczenia, ponieważ dziewczyna zaledwie parę lat pracowała w swoim zawodzie. Stan chorej był tak zły, że musiała przebywać w szpitalu. Nikt za nią nie płacił, ale ordynator szpitala i administrator nie byli biurokratami i mieli dobre serca. Chorą za milczącym porozumieniem tolerowano, mimo że nikt nie płacił za nią rachunków. Jak długo ją tolerowano w tym szpitalu? Wierzyć się nie chce! Jak myślicie — cztery miesiące? Nie. Cztery lata? Nie. Czterdzieści lat. Przez czterdzieści lat trzymano ją w szpitalu z litości, jako przypadek specjalny. Jakże wdzięczny jestem za to tym odpowiedzialnym ludziom.
Potem jednak kierownictwo szpitala objął nowy lekarz. Stanął przy łóżku chorej i zaczął liczyć: 365 dni w roku pomnożone przez zabiegi pielęgnacyjne, opiekę lekarską, analizy, lekarstwa… Nie sposób ciągnąć tego dłużej, nikt nie może tego wymagać. „Czy ma pani krewnych” — spytał nowy ordynator. „Nie” „A ma pani przyjaciół?” „Tak”. „To proszę ich zawiadomić, że muszą panią stąd zabrać. Nie może pani dłużej zostać.”
Chora spędziła długą bezsenną noc na modlitwie: „Panie Jezu, mam tylko Ciebie. Czy nie masz dla mnie miejsca? Czy nie mógłbyś mnie wziąć do siebie do domu?”
Przyjechali przyjaciele i zabrali ją do siebie. Jeszcze jeden przykład ofiarnej czułości bliźniego. W domu tej wierzącej rodziny odwiedziłem sparaliżowaną. Chciałem wiedzieć, jak długo już choruje. Odpowiedziała, że 54 lata. A więc tyle, ile ja liczyłem w chwili, gdy zadałem to pytanie.
Pełen zdumienia siedziałem przy jej łóżku. Ani słowa skargi! Miałem przed sobą człowieka żyjącego modlitwą. Napiętnowanego cierpieniem a jednocześnie przygotowanego do niebiańskiej chwały. Chwała Boża już teraz rzucała swój blask na tę duszę, na tę izdebkę chorej. Nigdy w moim życiu nie widziałem takiego łoża boleści Czułem się pobłogosławiony. To ona była moim duszpasterzem. Jakże zbladło życie i dzieło pracownika Królestwa Bożego, którego dzień powszedni po brzegi wypełniany jest pracą, jakże zbladło wobec tego skromnego dziecka Bożego! Czy czytelnicy tej książki znajdą dwie sekundy czasu, aby pomodlić się za tę chorą? I następne dwie sekundy, aby podziękować Bogu za własne zdrowie?
Według ludzkiego zdania, ta chora, która żyła jeszcze w chwili, gdy pisałem te słowa, nie żyła naprawdę. Straciła narzeczonego, zdrowie, możliwość zarabiania na siebie, straciła zdolność poruszania się i przez całe życi«s przykuta była do łóżka. A jednak nad życiem jej jaśnieje chwała. Chwała Męża,który w drodze na Golgotę upadł pod ciężarem krzyża. Chwała Tego, którego dłonie i stopy przebito gwoździami.
Czy to życie opromienione chwałą Jezusa nie świeci jaśniejszym blaskiem niż sto cudownych uzdrowień w wierze? Ileż błogosławieństwa Bożego i chwały tracimy sądząc, że musimy modlić się o zabranie od nas cierpienia. Pogodzenie się z wolą Pana większą ma wartość nia nieustanne proszenie o uzdrowienie, chociaż wolno to robić, bo Bóg jest miłosierny.

C. BIBLIJNE WYZWOLENIE

I. WARUNKI PEŁNIENIA SPECJALNEJ SŁUŻBY DUSZPASTERSKIEJ

1. ZWYCIĘSTWO IMIENIA JEZUS.
Pełnienie służby duszpasterskiej wśród obciążonych okultystycznie byłoby absolutnie niemożliwe, gdyby ta mroczna dziedzina nie została pozbawiona mocy przez czyn Jezusa na krzyżu. W Liście do Kolosan 2:15 Paweł triumfuje: „Rozbroił nadziemskie władze i zwierzchności, i wystawił je na pokaz, odniósłszy w nim triumf nad nimi.”
Wobec tego faktu można zająć trojakie stanowisko.
a) Niektórzy nie doceniają zwycięstwa Jezusowego
: nie biorą go poważnie. Tych dręczy strach przed demo
nami.
b) Inni wprost przeciwnie — uważają, że Chrystus za
łatwił dla nas tę sprawę i dlatego nie powinno nas to nic
obchodzić. I miliony ludzi cierpią, nie mogąc wyplątać się
z więzów.
Jak bardzo myli się ta druga grupa, można wykazać następującym rozumowaniem: Chrystus zwyciężył śmierć, a więc nikt już nie umiera. Chrystus nasze choroby poniósł na krzyż, a więc choroby już nie istnieją. Takie doktryny daleko nas nie zaprowadzą. Taka teologia prawie nie różni się od tej, która twierdzi: chrześcijanin nie może być ani obstąpiony, ani opętany.
c) Trzecia grupa świadoma jest zwycięstwa i reali
zuje je. Świadoma jest jednak również gorzkich doświadczeń gotowanych nam przez szatana. Chrześcijanin musi więc trzymać się mocno biblijnych zasad i nie zbaczać! w lewo ani w prawo.
Znamy walkę i znamy wroga. Ale jeszcze więcej wiemy o Przyjacielu i o Jego zwycięstwie.
P—57. W Japonii byłem gościem dr. Eitel, który kiedyś pracował w Chinach. Opowiadał, że kiedyś wezwano go do chorej kobiety. Kiedy wszedł na podwórze jej domu, zobaczył kapłana Tao, który zarzynał właśnie kurę, aby jej krwią wypędzić złe duchy. Gdy dr Eitel chciał wejść do domu wyskoczyła mu naprzeciw kobieta z rozpuszczonymi włosami i nieprzytomnym wyrazem twarzy. Wytrzeszczając oczy chciała go zaatakować jak czynią to drapieżniki. Dr Eitel nie miał już czasu, by się pomodlić. Zawołał tylko: „Jezus jest zwycięzcą!” Napastniczka padła na ziemię i pozostała tam bez ruchu. Walka była skończona. — Oto zwycięstwo i moc imienia Jezus.
P—58. Pewna misjonarka na Nowej Gwinei odwiedziła nieznaną jej dotychczas wioskę i weszła do dużego domu, który stał na początku wsi. Nic o tym nie wiedząc znalazła się w domu głównego czarownika. Czarownik siedział w kucki na podłodze i spojrzał na wchodzącą strasznym wzrokiem. Misjonarka natychmiast rozpoznała emanującą z tego człowieka nieczystą siłę. Zaczęła się modlić | do Jezusa o opiekę. Był to duchowy pojedynek. W końcu misjonarce udało się zawołać: „Jezus jest zwycięzcą!” Czarownik zadrżał i padł plackiem na podłogę. Walka była skończona.
Jezu, zwycięstwo daj! Książę żywota,
patrz, jak z otchłani powstaje nam wróg.
Srożąc się piekło rozwarło swe wrota,
serce truchleje na widok tych trwóg.
Szatan mię kusi i zdradę wciąż knuje,
trapi i gnębi, i zgubę gotuje.

2. ZLECENIE MISJI I UZBROJENIE DO JEJ WYKONYWANIA.
Apostoł Jakub pisze: „Niechaj niewielu z was zostaje] nauczycielami…” (3:1). Wypowiedź ta w jeszcze większej mierze dotyczy dziedziny okultyzmu. Nikt nie powinien sam dążyć do objęcia tej służby. Będzie miał dosyć czasu, gdy Bóg położy mu takich obciążonych na jego progu.
Aby pełnić służbę duszpasterską wśród obciążonych okultystycznie trzeba otrzymać zlecenie tej misji i uzbrojenie do jej wykonywania.
P—59. Pewien mój znajomy był wierzącym lekarzem. Po przeczytaniu mojej książki „Seelsorge und Okkultismus” (Duszpasterstwo i okultyzm) stwierdził, że musi pracować na tym polu. Zaczął więc pracę duszpasterską wśród okultystów. Po roku stracił rozum i jako chory psychicznie błądził po lasach.
P—60. Podczas jednej z moich podróży z odczytami młodego misjonarza. Niedoświadczony ten młodzieniec wszedł do pogańskiej świątyni. Uważał, że musi pogańską atmosferę świątyni oczyścić ze złych duchów. Zaczął nakazywać w imię Jezusa. I to go zgubiło. Starsi misjonarze musieli odwieźć go do zakładu dla psychicznie cho-lych.
P—61. Inny, również jeszcze niedoświadczony misjonarz, wynajął sobie domek naprzeciwko miejsca kultu sintoistów. Uważał, że zadaniem jego jest modlenie się za wszystkich, którzy odwiedzali to miejsce, aby tam składać hołdy. W trakcie pełnienia tej służby misjonarz stracił rozum. Dostawał ataków szału i trzeba go było przewieźć w kaftanie bezpieczeństwa z Japonii do USA.
Bez otrzymania zlecenia misji nie należy posuwać się zbyt daleko w głąb dziedziny demonizmu i okultyzmu. Istnieją pewne zasady, których należy się trzymać.
Nie powinni pracować na tym polu ludzie o szczególnie wrażliwym systemie nerwowym, nie mówiąc już o tych, którzy sami są okultystycznie obciążeni. Młodzi początkujący i dziewczęta też powinny trzymać się z daleka. Co innego oczywiście jeżeli nie ma nikogo z bardziej doświadczonych braci. Wtedy kobiety i dziewczęta również muszą pójść na front.
Jako uzbrojenie absolutnie konieczne jest wyraźne nawrócenie się i narodzenie na nowo przez Ducha Świętego oraz bogate życie modlitewne. Powinniśmy też stale prosić Pana o duchowe pełnomocnictwo. W Ewangelii Łukasza 9:1.2 opowiedziane jest, jak Jezus dał swoim uczniom trojakie pełnomocnictwo. Była wśród nich również moc wypędzania demonów. Duszpasterz pracujący na tym specyficznym polu musi mieć zdrową, trzeźwą, biblijną wiarę. Fantaści, ekstremiści, okultystyczni neurotycy nie nadają się do tej pracy. Ta wypowiedź oczywiście narobi wiele hałasu. Dlaczego jednak mamy ukrywać prawdę? Ludzie mówiący językami — ci współcześni, nie apostołowie z czasów Jezusa — są ludźmi o delikatnym systemie nerwowym, który nie predestynuje ich do twardej walki. Wartość wykształcenia medycznego została zaznaczona już wcześniej.

II. KOLEJNE PUNKTY PORADY DUSZPASTERSKIEJ

W następnych rozdziałach podam sposób systematycznej rozbudowy pracy duszpasterskiej wśród okultystów. Na podstawie tego sformułowania można by wyciągną» fałszywy wniosek, że chodzi tu o system, szablon, metodę. Nie, nie o to chodzi! Duch Święty nie potrzebuje szablonu. On umie zdmuchnąć wszystkie nasze spekulacje i pomóc bezpośrednio w przeciągu jednej chwili. Sam byłem świadkiem takiego zdarzenia.
P—62. Podczas mojej pracy w Auckland (Nowa Zelandia) odwiedził mnie pewien misjonarz. Spytał: „Czy pan mnie poznaje?” Zaprzeczyłem. Wtedy on opowiedział mi co następuje: „Przed sześciu laty był pan w Australii. Chciałem przyjść” do pana na rozmowę duszpasterską. Pan był jednak zajęty pakowaniem walizki. Za chwilę miał pan odjechać na lotnisko. Pakując wysłuchał pan mojej okultystycznej historii. Miał pan potem tylko tyle czasu, aby się ze mną pomodlić. Od tego momentu jestem wolny.” Jezus uczynił to, ponieważ zobaczył, że nie było już czasu na długą rozmowę.
Nie sądźmy więc, że Pan potrzebuje naszych, często tak zawiłych sposobów pełnienia służby duszpasterskiej.
Wieloletnie doświadczenie duszpasterza poucza mnie jednak, że tak szybkie wyzwolenia są bardzo rzadkie. Dlatego musimy starannie zważać na to wszystko, co Pismo święte oferuje nam jako pomoc dla obciążonych okultystycznie. Walka o wyzwolenie trwa niekiedy nie kilka minut ani nie kilka godzin, a lata całe.

1. JEZUS JEDYNĄ DROGĄ DO WYZWOLENIA.
P—63. Siedział przede mną student cierpiący na depresje i brak chęci do życia. Próbowałem wskazać mu drogę do Jezusa, ale on nie mógł i nie chciał nią pójść. Dlatego nie można mu było pomóc.
W Mat. 11:28 Jezus mówi: „deute pros me kopiontes kai pephoritismenoi” — „Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni…” Pójdźcie do mnie! Kto nie usłucha tego wezwania, ten nie uwolni się z okultystycznych więzów.
P—64. Po zebraniu do zakrystii przyszła młoda kobieta po duszpasterską poradę. Powiedziała: „Cierpię na te-obciążenia, o których pan mówił. Proszę rni pomóc wydostać się z tego.” Spytałem: „A jaki jest pani stosunek do Jezusa?” Wtedy ona wpadła w gniew i powiedziała: ..Ja chcę wyzdrowieć, niech mi pan da spokój ze swoim Jezusem!” I zdenerwowana opuściła zakrystię. Nie można jej było pomóc.
W wypadku obciążeń okultystycznych nie pomaga ani psychiatria, ani psychologia głębi, ani psychoterapia. Nie pomaga. trening autogeniczsny, medytacja ani joga. Nie pomaga buddyzm, hinduizm ani mahometanizm.
Pomaga tylko Ten Jeden — Jezus.
Kto nie chce przyjść do Niego, ten odchodzi smutny, jak ten bogaty młodzieniec, który nie chciał się odważyć na zrobienie tego kroku. W Dziejach Apostolskich czytamy: „I nie ma w nikim innym zbawienia; albowiem nie ma żadnego innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni” (Dz.Ap. 4:12).

2. ZNISZCZENIE WSZYSTKICH PRZEDMIOTÓW
SŁUŻĄCYCH DO UPRAWIANIA CZARÓW
Podczas wielkiego, spowodowanego przez Pawła przebudzenia w Efezie, ci którzy uwierzyli znosili swoje okultystyczne księgi i palili je (Dz.Ap. 19:19).
Podczas przebudzenia na wyspie Timor mieszkańcy przynosili całe sterty fetyszy i przedmiotów służących do uprawiania czarów i niszczyli je.
Czarnoksięskie księgi i przedmioty stanowią ukryte więzy. Kto nie jest gotów ich zerwać, ten nie może się uwolnić spod wpływu mocy ciemności.
P—65. Młody człowiek chciał podjąć decyzję należenia do Chrystusa. Był gotów spalić swoje spirytystyczne książki, Ale więzy nie puszczały. Bracia wciąż na nowo próbowali się z nim modlić. Nic nie pomagało. Wtedy dwaj bracia odwiedzili go w jego mieszkaniu. Na półce odkryli oprawioną w skórę książkę z pismami Jakuba Lorbera. Młody człowiek był przywiązany do tej oprawnej w skórę, zdobionej złotem księgi. Ona jednak stanowiła źródło czarów. Z chwilą, gdy ją oddał — stał się wolny.
Podczas niektórych ewangelizacji wydawano mi listy z nieba, listy z pogróżkami podpalenia, glejty, VI i VII Księgę Mojżesza i inne rzeczy tego rodzaju. Wrzucałem je w ogień. Są tacy naiwni ludzie, którzy są przywiązani do tego rodzaju ksiąg, ponieważ znajdują się w nich wersety biblijne.
P—66. W porcie Elizabet (Afryka Południowa) pastor Petersen opowiedział mi co następuje: „Członek zboru czyta Biblię, modli się, chce iść śladami Jezusa, ale nie może się na to zdecydować. Ma w domu pisma różokrzy-żowców, których nie chce się pozbyć. I to jest przeszkodą w podjęciu decyzji.”
P—67. Pewna dziewczyna z Manchesteru wywędrowa-ła do Afryki Południowej. Zaręczyła się tam z młodzieńcem, który uprawiał czarną magię. Podczas urlopu spędzanego w Manchester, w domu jej rodziców zaczęło straszyć, Zachodziły dziwne zjawiska. W pokojach było pełno dymu, chociaż nie było żadnego źródła ognia. Nagle we wszystkich pomieszczeniach pojawiał się przenikliwy zapach rozkładających się zwłok. Udręczeni tym rodzice poszli razem z córką po radę do anglikańskiego pastora. Poradził on zniszczyć wszystkie prezenty od narzeczonego i zerwać z nim. Tak się też stało. W domu przestało straszyć. Co prawda wierząca matka dziewczyny dużo się modliła o wyzwolenie.
P—68. Pewien misjonarz wszedł w Afryce Południowej do domu hinduskiej rodziny. Córka tych ludzi wiła się na podłodze jak wąż. Dziewczyna nie panowała nad sobą, a rodzice też nie mogli nad nią zapanować. Misjonarz spytał: „Czy macie w domu wizerunki bożków? Jeśli tak, to oddajcie je.” Tak się też stało. Misjonarz pomodlił się i dręczona dziewczyna została wyzwolona.
Prosząc o zniszczenie przedmiotów związanych z czarami napotyka się niekiedy na zdecydowany opór jeśli chodzi o przedmioty posiadające dużą wartość artystyczną. Ale zniszczone muszą być nawet bożki zrobione z drogocennych szlachetnych kamieni, o ile ich właściciel nie może inaczej uwolnić się z okultystycznych więzów.
Poruszamy tu bardzo ważną sprawę. Istnieją misjonarze, którzy są namiętnymi kolekcjonerami i zbierają maski diabelskie i inne przedmioty rytualne na wszystkich polach misyjnych. Wieszają potem te trofea w domu, w swojej ojczyźnie i tym samym obciążają swój dom i swoją rodzinę. Kiedy zwraca się im na to uwagę — wyśmiewają się. Pewien profesor teologii w Afryce Południowej nazwał mnie człowiekiem zacofanym, gdy powiedziałem mu, że powinien usunąć z domu używanego bożka. Ta figurka przez lata, a nawet dziesiątki lat, używana była w pogańskich rytuałach. W domach, gdzie takie figurki trzyma się jako przedmioty sztuki, stanowią one dla demonicznych mocy punkty, gdzie mogą się skrystalizować. — Duch Boży nie mieszka w „chrześcijańskim” domu razem z bożkami.
Kto nie jest gotów pozbyć się wszystkich swoich okultystycznych ksiąg i przedmiotów, ten niech nie oczekuje wyzwolenia.
Podobny problem powstaje, gdy jakiś mag czy spiry-tysta z małej wsi chcąc, by o nim mówiono, funduje dla miejscowego kościoła dywan, kapę czy nawet kielich. Nie sądzę, aby nam było wolno używać w kościele takich darów. Miałem kiedyś przemawiać w kościele w Harzu. Miejscowy pastor pokazał mi zdobiący ambonę penduł (pendulum), mówiąc: „To jest dar sławnej spirytystyki, która popełniła samobójstwo.” Odpowiedziałem: „Nie ośmieliłbym się mówić z ambony ozdobionej przez spirytystów. Co Chrystus ma wsólnego z Belialem?”

3. ZERWANIE MEDIALNYCH KONTAKTÓW.
Wkraczamy tu w dziedzinę mocno skomplikowaną. Ukażemy to na przykładzie.
P—69. Podczas ewangelizacji młoda dziewczyna doznała przebudzenia duchowego. Chciała pójść śladami Chrystusa. W czasie rozmów duszpasterskich okazało się że jej własna matka zajmuje się wróżeniem z kart. Duszpasterz staje teraz przed problemem, czy córka w tych okolicznościach znajdzie pokój i wewnętrzny spokój. Nie chodzi tu o to, że córka brzydzi się strasznym rzemiosłem swojej matki. Chodzi o to, że moce ciemności zamieszkujące ten dom zamienią w piekło życie córki, która chce pójść za Jezusem. Udzieliłem jej rady, której nie zrozumie ktoś, kto nie zajmował się duszpasterstwem w tej dziedzinie. Powiedziałem dziewczynie, aby poszukała sobie mieszkania poza domem, aby znalazła jakąś pracę i możliwie rzadko odwiedzała matkę. Dziewczynie trudno było zrozumieć tę radę. I skutki nie dały na siebie czekać. Córka modliła się za matkę i za każdym razem musiała znosić straszliwe ataki. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż moce ciemności oddają ciosy. Poprosiłem więc córkę, aby na razie zaniechała modlitw przyczynnych za matkę aż do czasu, gdy jej własne życie w wierze umocni się. Potem mogłaby utworzyć krąg modlitewny i wstawiać się z nimi razem za matkę.
Dzieciom, które pochodzą z domów, gdzie aktywnie uprawia się czary, daję niekiedy radę, by nie modliły się za rodziców, którzy aktywnie zajmują się magią. Przede wszystkim ważna jest rada, jaką daje Biblia: „Strzeż się i pilnuj swojej duszy.” Nie jest to pobożny egoizm. Przecież i tak nie mogę być duchową pomocą dla innych, jeżeli sam nie jestem zbawiony. Młodzi i niedoświadczeni duszpasterze nie rozumieją takich decyzji, ponieważ nic nie wiedzą o straszliwych atakach mocy ciemności.
P—70. Para małżeńska z Wellington (Nowa Zelandia). odwiedziła mnie prosząc o radę. Przez wiele lat para ta brała udział w seansach spirytystycznych. Ochrzcili nawet dzieci i spirytystów. Teraz oboje chcieli pójść za Je–zusem: Poprosiłem, aby zerwali ze wszystkimi spirytystycznymi przyjaciółmi i zniszczyli wszystkie przedmioty i książki pochodzące z kręgów spirytystycznych. (II Kor. 6:14).
Jeżeli niektórzy chrześcijanie pojmują jeszcze, że należy zerwać ze spirytystycznymi przyjaciółmi, to w innej-dziedzinie spotykamy się przeważnie z absolutnym niezrozumieniem. Wewnątrz skrajnych ugrupowań religijnych istnieją również medialne więzi i kontakty, które należy zerwać jeżeli chce się osiągnąć wewnętrzny spokój.
Poruszam tę dziedzinę z największymi oporami, choć jsebrałem na ten temat doświadczenia z całego świata. Najpierw przykład.
P—71. Bakth Singh jest prawdopodobnie najbardziej1 błogosławionym mężem Bożym w Indiach. Ma tam taką samą pozycję, jak Billy Graham w USA. Razem z nim brałem udział w konferencji wiary. Gdy przyszedł czas: na osobiste modlitwy, ktoś zaczął się modlić językami. Nie było nikogo, kto by wykładał. Już to samo, zgodnie z I Kor. 14:28, powinno było skłonić do milczenia. Ta dziwna modlitwa nie podobała mi się. Później spytałem Bakth Singh’a: „Jak odebrał pan tę modlitwę językami?” Odpowiedział: „Prosiłem Pana, by zatrzymał tę dziewczynę, bo miałem wrażenie, że to nie był wpływ Ducha Świętego.”
P—72. Peter Oktavian jest ewangelizatorem, którym Bóg posługuje się dziś w indonezyjskim przebudzeniu w potężnej mierze. Pracowaliśmy razem w Stuttgarcie. Pewnego wieczoru w trzech salach zgromadziły się trzy tysiące ludzi. Pod koniec zgromadzenia Oktavian wezwał do podjęcia decyzji przyjścia do Jezusa. Przez minutę luh dwie panowała cisza. Potem na podium jakiś mężczyzna zaczął mówić językami. Byłem ciekaw, jak na to zareaguje Oktavian. Powiedział: „W imię Jezusa proszę, aby ten mężczyzna zamilknął.” To było jasno powiedziane. Spytałem później Oktaviana, dlaczego kazał temu mężczyźnis umilknąć. Odpowiedział: „Stało się dla mnie jasne, że jest to kontrakcja wroga.”
A w zborze korynckim mówienie językami było darem Ducha. Jednakże już wtedy Paweł miał z tym kłopo-‘ ty, ponieważ w zborze zapanował- zamęt. Jak wiadomo, diabeł stale usiłuję naśladować Boga.
Współczesny trend mówienia językami, na wszystkich kontynentach okazuje się z powodu zjawisk towarzyszących psychiczną epidemią, a w wielu miejscowościach jest to ruch medialny. Wiele dzieci Bożych zginęło duchowo z powodu tych medialnych prądów.
P—73. Gdy byłem z odczytem w Leicester i okolicach (Anglia), pewien młody człowiek opowiedział mi swoją duchową historię, którą mogę tu powtórzyć ‘bez wymieniania nazwisk. Przed dwoma laty postanowił razem z przyjacielem modlić się o dar mówienia językami, ponieważ wielu ich przyjaciół należało do ruchu mówiących językami. Modlili się więc intensywnie. Pewnego dnia poczuli, że zbliża się do nich coś gorącego i że ogarnia ich jakaś obca moc. Wzięli to za drugie błogosławieństwo i rzeczywiście od tej pory mogli mówić w obcym języku. Trwało to kilka miesięcy. Potem nastąpiło wielkie rozczarowanie. „Dar mówienia językami” zniknął, pozostało uczucie wielkiej pustki. Młody człowiek, który mi to opowiedział, wyznał następnie: „Nie tylko straciłem dar mówienia językami, ale również pewność zbawienia, którą miałem dawniej. Zniknęła również ochota do czytania Biblii i modlenia się. Zauważyłem sam, że coś tu było nie w porządku. Dlatego zdecydowanie odciąłem się od tego wydarzenia, uczyniłem pokutę, poprosiłem Boga o wybaczenie i odzyskałem pokój z Bogiem.” Drugi młody człowiek, który z nim razem szedł tamtą drogą, nie zawrócił. Stracił więc wszystko i dziś znowu żyje dla świata.
Nie jest to przykład odosobniony, istnieje wiele podobnych. Ruch zwolenników mówienia językami proklamowany przez fanatyków i fantastów jako nowe przebudzenie, jest tylko sugestywnym prądem, od którego należy się odżegnać, jeżeli nie chce się zejść z drogi wiary, zejść na manowce.,
Ścieżka prawdy jest bardzo wąska. Dlatego też nie należy wyciągać fałszywych wniosków z tych negatywnych przykładów. Znam cichych wierzących, którzy od 40 lat posiadają dar mówienia językami i w absolutnym ukryciu wielbią Pana Jezusa w obcym języku. Nie robią wokół tego hałasu i nie wystawiają swego doświadczenia na widok publiczny. Nikogo nie zmuszają. Są gotowi do ponoszenia ofiar i wiele się modlą. Ćwiczą cnotę miłości. Nie mam zamiaru odkrywać ich przeżyć. Kto więc chce mnie zrozumieć, ten mnie zrozumie. Te cudowne doświadczenia cichego uwielbienia mają się jednakże do niedobrych przypadków w „ruchu mówienia językami” być może jak 1 do 1000. Następnie należy ostrzec przed polegającym na nieporozumieniu poglądem, że Pana Jezusa można uwielbiać tylko „językami”. Nie, większość wielbiących Go „w Duchu i w prawdzie” nie ma daru mówienia językami. Wielbią Go oni językiem oczyszczonym krwią Jezusa.
To, że tak znani mężowie Boży jak Finney, Wesley, Moody, Spurgeon, Hudson Taylor i dr Torrey, jak również Oswald Chambers nie posiadali daru mówienia językami, a nawet częstokroć zajmowali nieprzychylne temu stanowisko — powinno dać nam wiele do myślenia.
Kamień probierczy pozwalający sprawdzić czy ktoś mówiący językami ma prawdziwie biblijne nastawienie -— znajduje się w Biblii, Rozdział 14 w Pierwszym Liście do Koryntian szczegółowo zajmuje się darem mówienia językami. Skrót treści całego rozdziału znajduje się już w pierwszym wierszu: „Dążcie do miłości, starajcie się też usilnie o dary duchowe, a najbardziej o to, aby prorokować.” Zwolennicy mówienia językami interpretują cały rozdział tak, jakoby mówienie językami było w nim sprawą najważniejszą. Kto tak komentuje ten rozdział, ten należy do obozu fanatyków i przekręca Słowo Boże. Paweł bowiem mówi, że dar prorokowania ma większą wartość od daru mówienia językami. Natomiast daru prorokowania nie wolno mylić z przepowiadaniem. Biblijne ..propheteuein”, dar prorokowania, jest pełnym mocy darem zwiastowania, a nie przepowiadaniem przyszłości.
Nie zapominajmy, że duch fanatyzmu nie jest Duchem Świętym.
Przeinaczaniu Słów Bożych nie będzie końca. Dopiero ponowne przyjście Jezusa wykaże jasno kto do Jego zboru należy, a kto nie.

4. WYZNANIE GRZECHÓW
Świeżym biblijnym powietrzem odetchniemy natychmiast po wydostaniu się z zasięgu fanatycznych machinacji, ipo wejściu w sferę troski o pokutę i nawrócenie, a więc o zbawienie człowieka. Trzeźwa atmosfera pozwala odetchnąć swobodnie.
W duszpasterstwie zwykłym spotyka się ludzi, którzy wyznają grzechy w cztery oczy. Znam również takich, którzy wyznali grzechy tylko przed Bogiem. Nie nale-i ży tu ustanawiać żadnych reguł. Pan przywołuje ludzi do porządku na wiele sposobów, chociaż ja często radzę wyznawać grzechy jedni drugim — według Jb 5:16. i Natomiast w przypadku obciążeń okultystycznych sprawa wygląda inaczej. Jak już wspominaliśmy, okultystyczny, znaczy: ukryty, tajemny. Przeciwieństwem tego jest: jawny, wydobyty na światło. Człowiek mający ukryty grzech ujawnia się w czasie wyznawania grzechów podczas rozmowy duszpasterskiej w cztery oczy.
Człowiek obciążony okultystycznie powinien wydobyć na światło wszystkie swoje tajemne sprawy, aby wróg stracił grunt pod nogami.
P—74. W Suwa na wyspach Fidżi przyszła do mnie młoda kobieta i powiedziała, że od dwóch lat cierpi na ataki katalepsji. Lekarze nie mogą znaleźć przyczyny. Powiedziałem jej, że znam takie przypadki w rodzinach, gdzie rodzice lub dziadkowie uprawiali spirytyzm, amatorską hipnozę i inne okultystyczne praktyki. Spytałem, czy jej przodkowie trudnili się takim procederem. Zaprzeczyła. Nie osiągnąłem z nią żadnych duszpasterskich wyników. W drodze powrotnej do domu opowiedziała towarzyszącej jej kobiecie, że jako mała dziewczynka brała udział w seansach spirytystycznych z wirowaniem stolika. A to faktycznie jest przyczyną ataków katalepsji w transie.
Jednakże wyznanie grzechów ma nie tylko odkryć sprawy okultystyczne, ale powinno objąć całe życie. Wyznającego grzechy nie wolno przymuszać. To, co nie dzieje się z własnej chęci i popędu — nie ma żadnej wartości.
Siła ruchu przebudzeniowego w Ugandzie (Afryka) polega na „chodzeniu w światłości”. Bracia rozumieją przez to prawie codzienne praktykowanie zaleceń z Jb 5:16. Wszystko, co ukryte, powinno wyjść na światło.
Nie wolno pozostawić niczego, co mogłoby być punktem zaczepienia dla wroga.

5. MODLITWA WYRZECZENIA SIĘ
Normalnie po wyznaniu grzechów następuje absolu-cja, dodające otuchy odpuszczenie grzechów. W mojej pracy duszpasterskiej z okultystami odstąpiłem jednakże od tej kolejności, ponieważ stwierdzałem zazwyczaj, że obciążeni okultystycznie nie mogą pojąć odpuszczenia grzechów. Okultystycznie obciążeni nie mogą wierzyć, przeszkadza im jakaś bariera. Dlatego z ofiarami grzechu czarnoksięstwa zawsze najpierw odmawiałem modlitwę wyrzeczenia się.
Co pod tym należy rozumieć? W pierwszym stuleciu, dorosłych, którzy chcieli być ochrzczeni, pytano: „Csy wyrzekasz się diabła i wszystkich dzieł jego?” Odpowiedź brzmiała: ,Wyrzekam się diabła i wszystkich dzieł jego”. Potem następował chrzest. W języku łacińskim ta modlitwa nosiła nazwę „abrenuntiatio diaboli”. Wiele Kościołów chrześcijańskich do dziś zachowało tę formułkę w liturgii chrztu albo konfirmacji. Oczywiście nie ma ona znaczenia w duchowych kontekstach.
Jednakże w pracy duszpasterskiej z okultystami mo
dlitwa ta ma wielkie znaczenie. Dlaczego? Każdy grzech
związany z czarami jest przymierzem z mocami ciem
ności. Przez praktykowanie czarów dajemy szatanowi pra
wo posiadania. To prawo istnieje również wtedy, gdy cza
ry uprawiali rodzice i przodkowie. Diabeł zna przykaza
nie „…który karze winę ojców na synach do trzeciego
i czwartego pokolenia…” (II Mojż. 20:5). Moce ciemności
wykorzystują prawo posiadania, a potomek czarownika
nic o tym nie wie, ponieważ sam czarów nie uprawiał.
Gdy człowiek pochodzący z takiej rodziny nawraca się,
diabeł zgłasza swoje prawo do niego.
Tych praw posiadania można się wyrzec w sposób prawnie-oficjalny mówiąc modlitwę wyrzeczenia się. Obecny przy tym duszpasterz albo kilku braci, to świadkowie wymówienia praw posiadania.
Współcześni teolodzy śmieją się z tego, ale diabeł bierze sprawę poważnie. A że bierze ją poważnie, to można zaobserwować na setkach przykładów,
W przypadku obciążenia okultystycznego mniejszego stopnia, wyznający grzechy z łatwością powtarza za duszpasterzem modlitwę wyrzeczenia się. Może ona mieć na przykład następujące brzmienie: „W imię Jezusa wyrzekam się wszystkich dzieł mocy ciemności, również czarów uprawianych przez moich przodków, i oddaję się na wieki wieczne Jezusowi Chrystusowi, mojemu Panu i Zbawicielowi. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.” Ten tekst modlitwy nie jest formułą stałą i może być za każdym razem zmieniany.
W przypadku poważnych obciążeń, zmówienie modlitwy wyrzeczenia się napotyka na komplikacje.
P—75. W Szwajcarii przyszedł do mnie na rozmowę syn pewnego prezesa Kościoła. Jego obciążenie szybko wyszło na jaw. Gdy poprosiłem, by powtarzał za mną modlitwę wyrzeczenia się, nie mógł nawet złożyć rąk do modlitwy. Nie był również w stanie otworzyć ust. Zgrzytał zębami i nie mógł powiedzieć ani słowa modlitwy. Był to więc przypadek nie tylko zwykłego okultystycznego obciążenia, ale demonizacji.
W przypadkach obstąpienia, a zwłaszcza opętania, ofiary wroga często zapadają w trans. Zdarza się też, że krzyczą: „Nie mogę wymówić tego imienia (Jezus)”.
Co należy wtedy zrobić? Można nakazywać w imię Jezusa albo zaprosić jeszcze kilku braci, jako pomoc w modlitwie.
We wzorcowym angielskim tłumaczeniu Biblii (wersja Kinga Jamesa), w II Kor. 5:2 znajduje się trafne określenie modlitwy wyrzeczenia się: „to renounce the hidden things”. Znaczy to: wyrzekać się rzeczy ukrytych.
Takie wyrzeczenie się przynosi często porywające skutki. W czasie, gdy pisałem tę książkę, otrzymałem list, w którym między innymi przeczytałem:
„Kiedy chciałam podnieść się z ławki w kościele, nie mogłam się ruszyć. Byłam jakby przykuta do niej. Potem pan przyszedł do mnie i pomógł mi wstać. (…) W zakrystii pytał mnie pan o różne rzeczy. Potem musiałam uklęknąć i powtarzać za panem modlitwę. Uczyniłam to całym sercem i zostałam uwolniona. Od tego czasu upłynęło już dziesięć lat. Nigdy już nie powróciłam do dawnych błędów. To było skończone. Następnego dnia czułam się bardzo dziwnie. Było mi lekko i swobodnie, wydawało mi się, że mogłabym latać. Zupełnie, jakby spadły ze mnie ciężkie łańcuchy. To było coś cudownego.”
Nie każdy uwolniony przeżywa to tak intensywnie. Wypowiedzenie praw posiadania ważne jest również bez, takiego uniesienia.
Autorka tego listu uchowała swoją wiarę. Dane jej było poprowadzić do Jezusa swoje córki i zięciów. Cała rodzina została przemieniona, a początek temu dała matka.
Wyrzeczenie się ma wielkie znaczenie w przypadku ludzi pochodzących z pogańskich plemion. Mój przyjaciel, Peter Jemieson, naczelnik plemienia Wongai, powiedział mi: „Wielu nawróconych odstępuje ponownie tylko dlatego, że nie wyrzekli się czarów praktykowanych przez plemię.”

6. ODPUSZCZENIE GRZECHÓW
Odpuszczenie grzechów nie opiera się na ludzkich osiągnięciach ani na wyznaniu grzechów, ale tylko i wyłącznie na dziele, którego Jezus dokonał na krzyżu. W Ef. 1:7 Paweł mówi: „W nim mamy odkupienie przez krew jego, odpuszczenie grzechów, według bogactwa łaski jego.”
O błogosławieństwie płynącym z wyznania grzechów czytamy w I Jn. 1:9 — „Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy i oczyści nas od wszelkiej nieprawości.”
Odpuszczenie grzechów, tak zwana absolucja, opiera się na Słowach Jezusa:, „Którymkolwiek grzechy odpuścicie, są im odpuszczone” (Jn 20:23).
Oczywiście w dziedzinie tej istnieją komplikacje. Wierzący lekarz albo wierzący zamiatacz ulic ma większe biblijne prawo udzielania absolucji niż niewierzący pastor.
A oto przykład, który bardzo mnie wzruszył.
P—76. W 1956 roku miałem odczyty w różnych kościołach i seminariach Paryża. Gdy przemawiałem u ks. Blochera, przyszedł do mnie po odczycie na duszpasterską. rozmowę, student z Haiti. Jako mały chłopiec chorował i rodzice kilkakrotnie prowadzili go do uzdrowicieli posługujących) się magią (tzw. Obiah) Rodzice oficjalnie należeli do Kościóła katolickiego, jednakze przy każdej okazji kejrzystałi z usług czarowników. Życie młodego chłopca przebiegało w cieniu czarów. Gdy dorósł, pojechał na studia do Francji. Czuł się nieszczęśliwy i dręczyły go depresje. W tym stanie zjawił się u mnie. Wyznał wszystkie swoje grzechy. Wezwałem brata Blochera i Nicole i modliliśmy się z nim. Student powtórzył za mną modlitwę wyrzeczenia się. Potem straciłem go z oczu na dziesięć lat. Nagle stanął przede mną na kongresie w Berlinie. Nie poznałem go w pierwszej chwili. Okazało sie, że jest znanym kaznodzieją zwiastującym Ewangelię w swoim kraju. Opowiedział mi, że wtedy w Paryżu został uwolniony.
Odpuszczenie grzechów i uwolnienie od mrocznych obciążeń zmienia całe życie człowieka.

7. ROZWIĄZANIE
Rozwiązanie jest innym działaniem duchownego niż przekazanie odpuszczenia grzechów. Opiera się na słowach Jezusa: „Cokolwiek byście rozwiązali na ziemi, bę-“dźie rozwiązane i w niebie” (Mat. 18:18). W tej dziedzinie niemożliwe jest tradycyjne rozwiązanie, działanie li-•tlargicżrie. Potrzebny jest tu dar rozróżniania duchów. Po-“fifżebne jest pełnomocnictwo i kierownictwo Pana.
P-77. Przed kilku laty miałem wykłady w sześciu angielskich szkołach biblijnych. Pomiędzy słuchaczami, którzy przyszli później na rozmowę duszpasterską znalazł się isemArzyśta, który już kilkakrotnie próbował popełnić samobójstwo. Ta skłonność wystąpiła u niego dopiero w ‘momencie wstąpienia do szkoły biblijnej, a więc był to znak, że podłożem są tu czary. Chorzy psychicznie, np. cierpiący na obłęd maniakalno-depresyjny, mają ataki niezależnie od religijnego nastawienia czy religijnych poczynań. Obciążeni okultystycznie albo wręcz żdemonizo–wani dostają ataków dopiero wtedy, gdy chcą iść za Chrystusem aby służyć Mu. Poprosiłem młodego człowieka, by spróbował dowiedzieć się czy w jego rodzinie nie uprawiano czarów. Wystarczyła jedna telefoniczna rozmowa. Jego babka przyznała, że zajmowano się okultyzmem. Po wyznaniu grzechów i rozwiązaniu w imię Jezusa, młody człowiek został uwolniony.
Rozwiązywania nie wolno przeprowadzać schematyczr
nie. Czynię to dopiero po gruntownym przygotowaniu
duszpasterskim i dopiero wtedy, gdy Pan Jezus mi na
to pozwoli. W przypadku obciążonych okultystycznie od
ważam się na to tylko w stosunku do 10 – 20 procent
ofiar.
P—78. Przyszła do mnie kiedyś pewna pielęgniarka. Była prześladowana przez diabła. Jako dziecko wiele razy odwiedzała niesamowicie silnego czarownika, który ją leczył. Teraz cierpiał tak, że „kamień by zmiękł”.” Z litości dalem się skłonić do tego, by ją nieco przedwcześnie rozwiązać. Skutek był taki, że w nocy zaatakowany zostalem w straszny sposób przez ciemne moce. Była to. dla mnie lekcja, nie wolno działać przedwcześnie.
Jeżeli zbyt silnie staramy się wstawić za tymi ludź
mi, to mogą również wystąpić przeniesienia.
Dysponuję wieloma przykładami, gdzie wyrażają swoją wdzięczność ludzie, którzy po modlitwie wyrzekającej się, po rozwiązaniu, przeżyli wielką ulgę i całkowite uwolnienie. Sprawił to Pan Jezus.

8. MODLITEWNY KRĄG.
Duszpasterstwo wśród obciążonych okultystycznie jest
prącą zespołową, społecznośeiową. Jeden duszpasterz jest
zbyt słaby, by udźwignąć to wszystko, co na niego spada.
Świat i ludzkość pędzą prosto w demoniczną ciemność.
Obciążenia ludzi są coraz większe, a liczba duszpasterzy
coraz mniejsza. Niektóre Kościoły mogą obsadzać tylko
połową probostw. Ponadto, studia teologiczne absolutnie
nie wyposażają do służby duszpasterskiej. Tych niewielu
duszpasterzy w służbie czynnej, po prostu zasypywanych
jest. ustnymi i pisemnymi pytaniami.
Nasze zbory, które powinny by mieć specjalne jedno-stki modlitewne przystosowane do przyjmowania Judzi obciążonych, są niedojrzałe duchowo. Można by tu zaintonować żałobne treny. Jednakże nie dajmy się zdominować przez niedostatki.
Krąg modlitewny ma biblijne uzasadnienie w słowach Jezusa: „Jeśli by dwaj z was na ziemi uzgodnili swe prośby o jakąkolwiek rzecz, otrzymają ją od Ojca mojego, który jest w niebie” (Mat. 18:19).
W jaki sposób zbór pierwotny tworzył jednostki modlitewne czytamy w niejednym miejscu Biblii.
Dzieje Apostolskie 12:12 — dom Marii, „gdzie było wielu zbromadzonych na modlitwie”.
Dzieje Apostolskie 4:31 — „A gdy skończyli modlitwę, zatrzęsło się miejsce, na którym byli zebrani, i napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym…” – Okultystycznie obciążeni są bardzo zagrożeni, nawet gdy zostali wyzwoleni. Dlatego dla każdego obciążonegu należy znaleźć mały krąg ludzi, którzy się nim zajmie. W ostateczności wystarczą dwie osoby. Powinny one spo tykać się minimum dwa lub trzy razy tygodniowo, aby około kwadransa modlić się za obciążonego. Najlepiej jest, gdy obciążony jest przy tym. Nie potrzeba, by obciążony wyznawał swoje grzechy przed tymi ludźmi, bo zrobił to już przed duszpasterzem.
Przykład:
P—79. W Cordobie (Argentyna), chora kobieta przyszła do spirytysty i ort ją uzdrowił. Spirytysta ten posiadał tak wielką medialną moc, że uzdrowiona sama mogła teraz uzdrawiać innych. Zarabiała na tym dużo pieniędzy. Pewnego dnia odwiedził ją profesor Winter, z którym jestem zaprzyjaźniony. Ten wierzący lekarz zna się na spirytyzmie i opowiedział tej kobiecie o szkodliwym wpływie złych duchów. Zrobiło to na niej duże wrażenie.- Podczas następnej wizyty wbrew oczekiwaniom spi-rytystka uwierzyła w Pana Jezusa. Od tej chwili złe duchy zaczęły się mścić. Kobieta widziała, jak z jej ust wyskakują żaby. Tak samo było w przypadku Gottliebin Dittus i pastora Blumhardta. W nocy pod kobietą trzęsło się łóżko. Dręczona była wszelkimi możliwymi szykanami. Profesor Winter zdał sobie sprawę z fatalnej sytuacji i z pomocą kilku chrześcijan utworzył krąg modlitewny, który wiernie modlił się za atakowaną. Kobieta została wyzwolona. Sprawdziła się w naśladowaniu Jezusa. Wszystko, co może oszczędzić, oddaje na pracę dla Pana. Co miesiąc prof. Winter otrzymuje czek, gdyż jest on szefem misyjnego szpitala W.Argentynie. Przykład ten jest dlatego tak wiele wart, że mówi o przeżyciu zdolnego do wydawania samodzielnego sądu lekarza, przeżyciu, o którym sam mi opowiedział. Miałem dwa odczyty w jego szpitalu Cruz Bianca Esquil. Bez podtrzymania ze strony modlitewnego kręgu, walka o tę obciążoną spirytystycznie kobietę byłaby przegrana.

9. MODLITWA I POST
Pewnego dnia uczniowie przyszli do Jezusa bardzo rozczarowani, bo nie mogli pomóc opętanemu chłopcu. Spytali Nauczyciela, dlaczego nie mieli mocy, aby to uczynić. Jezus odpowiedział: „Dla niedowiarstwa waszego. (…) Ten rodzaj nie wychodzi inaczej, jak tylko przez modlitwę i post” (Mat. 17:14—21).
Post znany był i praktykowany w Starym i Nowym Testamencie. Daniel pościł i modlił się przez trzy tygodnie (Dan. 9:3 i 10:3). Jezus pościł na pustyni przez 40 dni.
Kościół katolicki w późniejszych stuleciach uczynił x postu zasługę. W Kościele ewangelickim post jest dzisiaj właściwie zupełnie nieznany. A jednak ma on jeszcze znaczenie jako podparcie poważnych modłów.
P—80. Do luterańskiego pastora przyszła po poradę duszpasterską kobieta, u której od lat psychiatrzy rozpoznawali schizofrenię. Ponieważ kobietą ta wieczorami widziała za oknem wykrzywione grymasem twarze i prześladowały ją myśli samobójcze, więc pastor wpadł na riyśl, że może tu zachodzić przypadek okultystycznego obciążenia. Czytał on moją książkę „Seelsorge und Okkultismus” (Duszpasterstwo i okultyzm), w której miechy innymi piszę, że spirytyści w starszym wieku często widzą wykrzywiające się twarze. Wobec tego przeprowadził z dręczoną kobietą kilka rozmów duszpasterskich Utworzył też krąg modlitewny, który poniósł nawet taką aoarę, że poszcząc modlił się tak długo, aż u kobiety nastąpiła poprawa. Pan pobłogosławił tę gotowość i wierność. W stanie obciążonej kobiety nastąpiła poprawa.
Przed kilku laty miałem zwyczaj podczas każdej ewangelizacji poświęcać jeden dzień na modlitwę połączoną z postem. Zazwyczaj wierni przyłączali się do mnie. I tak wtedy w Chur, w Kościele Metodystycznym, wzięło udział 54 członków zboru i wierzący z innych Kościołów.
W Nadrenii przeżyłem wielką radość, bo pewien pastor zachował w swoim zborze ten zapoczątkowany podczas ewangelizacji zwyczaj poświęcania jednego dnia na post i modlitwę. Co miesiąc spotyka się on z członkami swego zboru i spędzają ten dzień w oparciu o wskazówki zawarte w mojej broszurce „Modlitwa i post”. Od lat zbór zachowuje ten błogosławiony zwyczaj. Udział bierze przeważnie 20—30 osób. Chciałbym ten krąg pozdrowić tu, na kartach tej książki, i każdemu z uczestników przekazać gratis egzemplarz tej książki jako znak łączenia się z nimi.
Krąg ten niekiedy” przyjmuje jednego lub dwóch obciążonych i modli się za nich, aż Pan usłyszy ich wołanie.

10. SCHRONIENIE POD KRWIĄ JEZUSA.
Demony niczego bardziej się nie obawiają, jak imienia Jezus i krwi Jezusowej. Kto ma do czynienia ze zde-monizowanymi ludźmi, ten musi mieć specjalną ochronę, bo inaczej nie uratuje się.
P—81. Pewien misjonarz miał w Azji Wschodniej wiele do czynienia z opętanymi. Nawet nie zauważył, jak zaczęło to wywierać na niego wpływ. Duszę jego przysłonił cień. Powoli zaczął pogrążać się w stan apatii, nie mógł się już modlić i nie odczuwał radości czytając Biblię. W tym stanie wrócił do ojczyzny. Krewni zauważyli te zmiany. Utworzyli krąg modlitewny, wzmocniony obecnością innego pracownika Królestwa Bożego. Po upływie kilku tygodni dane mu było wyzwolenie.
P—82. W żadnym kraju nie zobaczyłem tak wyraźnie niebezpieczeństwa grożącego misjonarzom, jak w Japonii. Z przeszło stu krajów jakie odwiedziłem, Japonia wydaje mi się najtrudniejszym polem pracy misyjnej. Miałem tam w duszpasterskiej opiece 25 misjonarzy, którzy zaplątali się w historie, w jakie nigdy by się nie wdali w ojczyźnie.
Kiedy pracuje się w zdemonizowanym otoczeniu, potrzebna jest modlitwa przyczynna wiejących i opieka Jezusa. W tym mie jscu sam prosze moich czytelnikow o modlitwe przyczynna. Z powodu z okutystycznie obciazonymi i opetannmi znalazłem się na krawędzi fizycznej, duchowej i umysłowej ruiny. Gdyby Pan Jezus nie trzymał nade mną swojej ręki, dawno bym już zginął.
Nie stoimy jednakże na straconych pozycjach. Mamy obronno-zaczepny gród. W Księdze Zachariasza 2:9 czytamy: „I ja — mówi Pan — będę jego murem ognistym wokoło i będę chwałą pośród niego.”
Zwycięski zbór, który kiedyś wejdzie do Królestwa Chwały, takie otrzymał świadectwo: „A oni zwyciężyli go (szatana) przez Krew Baranka…” (Obj. 12:11).
„Jezusa sprawiedliwość, krew,
szatą ozdobną moją jest;
w niej się ostoję ja w dzień on,
gdy wezwą mnie przed Boży tron!
Głosić dlatego zawsze chcę:
Jezusa krew obmyła mnie,
w krwi Jezusowej taka moc,
że pierzcha szatan, grzechu noc.
Proszę mi wybaczyć, że opowiem tu sen Lutra, który zapewne opowiedziałem już w jakiejś innej książce. Lutrowi śniło się, że dręczy go diabeł. Rozwinął długi zwój, na którym zapisane były grzechy. Luter przeczytał i pyta: „Czy to wszystko?” „Nie!” — wrzasnął diabeł i przyniósł drugi zwój, a po nim trzeci z równie długim spisem grzechów. Więcej nie miał już nic. Wtedy Luter, zawołał z triumfem: „Zapomniałeś o czymś! Dopisz szybko: «Krew Jezusa Chrystusa, Syna Jego (Boga), oczyszcza nas od wszelkiego grzechu»” Diabeł zaklął przeraźliwie i zniknął. Krew Jezusa zepsuła mu cały pomysł.
„Krew ta będzie (…) znakiem na domach, gdzie będziecie” (II Mojż. 12:13). Tak było w Egipcie. Krew była znakiem ochronnym w czasie, gdy przechodził anioł-niszczyciel. Krew jest również znakiem ochronnym dla nas, gdy prześladuje nas wróg.
Jezus jest naszym sztandarem!

11. NAKAZYWANIE W IMIENIU JEZUSA.
Istnieją w duszpasterstwie sytuacje, w których sama modlitwa nie wystarcza. Kiedy Paweł ewangelizował w Filippi, chodziła za nim pewna dziewczyna i przeszkadzała. Wreszcie Paweł miał tego dosyć i zawołał: „Rozkazuję ci w imieniu Jezusa Chrystusa, żebyś z niej wyszedł. I w tej chwili wyszedł” (Dz. 16:16). Chodziło o nieczystego ducha.
Podobna sytuacja powstała podczas spotkania z czarnoksiężnikiem Elymasem, który przeciwstawiał się zwiastowaniu apostoła. Paweł, napełniony Duchem Świętym powiedział: „Oto teraz ręka Pańska na tobie i będziesz ślepy…” Była to trudna walka zakończona zwycięstwem z ręki Pana.
P—83. Peter Oktavian, ewangelizator indonezyjski, ewangelizował na wyspie Sumbaja, w czym bez przerwy przeszkadzała mu pewna czarownica. Wreszcie popatrzył na nią i powiedział: „W imieniu Jezusa rozkazuję ci milczeć. Usiądź w pierwszym rzędzie i słuchaj uważnie zwiastowania.” Umilkła natychmiast, przyszła do pierwszego rzędu i słuchała.
Nakazywanie, podobnie jak rozwiązywanie, jest aktem charyzmatycznym. Nie można go dokonywać za pomocą jakiejkolwiek formułki.
P—84. Pewien młody Grek pragnął zbliżyć się do Boga. Poszedł po poradę do popa Kościoła Prawosławnego. Pop ten był spirytystą i zaprosił studenta na swoje spirytystyczne seanse w Salonikach. Od tego czasu skończył się duchowy spokój młodego człowieka. Pojawiły się depresje. W tym nieszczęściu poszedł na odczyty ewangelickiego kaznodziei. Tam po raz pierwszy usłyszał zwiastowanie o Jezusie. To było to, czego szukało jego serce. Mimo że sam należał do Kościoła Prawosławnego, udał się do tego ewangelickiego duszpasterza. Zaczął wyznawać swoje grzechy, ale nagle zatrzymał się i nie móął powiedzieć ani słowa więcej. Kaznodzieja spytał: ,,Czy chce pan wyznać coś trudnego i dlatego nie może pan mówić?” Student skinął głową potakująco. Wtedy kaznodzieja w imieniu Jezusa rozkazał ciemnym mocom, aby zostawiły młodego człowieka w spokoju. Wyznawał więc dalej swoje grzechy, ujawniając wszystkie spirytystyczne historie. Dzięki Chrystusowi student został całkowicie wyzwolony. Był niewypowiedzianie szczęśliwy. Ale ta radość go rozzuchwaliła. Wieczorem zawołał w swoim pokoju: „Szatanie, teraz już nic nie możesz mi zrobić! Mogę się z tobą zmierzyć!” W tej samej chwili poczuł straszne uderzenie i został sparaliżowany. Ponieważ nie zszedł na posiłek, ktoś zajrzał do niego i znalazł leżącego na podłodze. Kaznodzieja rozpoznał atak mocy ciemności i raz jeszcze rozkazał w imieniu Jezusa. Pan okazał łaskę i po raz drugi go uwolnił. Student wyznał swój grzech lekkomyślności i na przyszłość był już ostrożniejszy.
Imię Pana jest orężem, którego szatan się obawia. Tą bronią mogą się jednak posługiwać tylko ci, których ręce zostały oczyszczone.

12. ŚRODKI LASKI
Prawie na całym świecie wygląda to tak, jakby zbór Jezusowy był zgromadzeniem „niedożywionych duchowo” chrześcijan. Tak mało jest wśród nas, wierzących, siły przezwyciężania, tak mało przykładów zwycięskiego życia. Sam muszę się tu uderzyć w pierś. W czym leży przyczyna?
Nie żyjemy z Jego pełni. Pierwsi chrześcijanie mogli powiedzieć: „Z jego pełni myśmy wszyscy wzięli, i to łaskę za łaską” (Jn 1:16). Autor Psalmu 87 też znał tę tajemnicę, gdy wyznawał : „Wszystkie me zdroje są w Tobie” (Ps. 87:7; w hebrajskim oryginale: „Kol majanai bach”).
Kto nie chce zginąć z pragnienia, musi mieć stały dostęp do źródła. Kto nie chce zginąć z głodu, musi mieć stały dostęp do spiżarni. Kto chce żyć duchowo, musi codziennie korzystać z chleba żywota. Kto chce budować się duchowo, musi używać duchowych kamieni budowlanych. Są one wymienione w Dziejach Apostolskich 2:42 – społeczność wierzących, łamanie chleba i modlitwa.
P—85. Drugim co do wielkości przeżyciem mojego życia było przyjęcie mnie do „rodziny Jezusowej” w ob-, jętym ruchem przebudzeniowym rejonie Indonezji. Opowiedziałem o tym w książce „Uns, Herr, wirst Du Frieden schaffen” (Dasz nam, Panie, pokój). Przekonałem się tam, czym jest zbór pierwotny w rozumieniu Dziejów Apostolskich. O wschodzie słońca, na Timor spotykają się sąsiadujące że sobą rodziny. Słychać ich cudowny śpiew. Dzielą się nawzajem Słowem Bożym. Są wśród nich analfabeci, którzy tylko słuchają tekstów biblijnych, bo nie mogą ich czytać. Rano i wieczorem tworzą społeczność, od czasu do czasu łamią chleb. Wina często brakuje. Kilka razy Pan przemienił wodę w wino. Dla zachodniego sposobu myślenia jest to zdarzenie nie do przyjęcia. Ale wśród nich jest Jezus, ktory sam dodaje nam odwagi swoim Słowem: „Wszystko jest możliwe dla wierzącego.” Tworzą wspólnoty modlitewne nieznane na Zachodzie; Takie przykłady spotkać można jeszcze tylko wśród ludzi objętych koreańskim ruchem przebudzeniowym. Będąc wśród tych ludzi objetych koreanskim ruchem przebudzeniowym. Bedac wsrod tych ludzi czulem nad sobą otwarte niebo. Tu można zrozumieć, że z Jezusem ponownie otwarty jest raj.
Gdybyśmy mieli na Zachodzie takie „rodziny Jezusowe”, to wszyscy wyzwoleni z obciążeń mogliby znaleźć w nich swoje miejsce. Ta duchowa atmosfera zawiera niesłychaną moc chroniącą.
Człowiek wyzwolony z okultystycznych obciążeń musi przestrzegać pilnie korzystania z czterech elementów uczestnictwa Jezusowego: Słowa Bożego, społeczności dzieci Bożych, łamania chleba, nieustannej modlitwy.
Nie musimy jednak spoglądać na ruchy przebudzeniowe z zazdrością lub zniechęceniem. Na terenaeh objętych
ruchem przebudzeniowym i u nas jest ten sam Jezus. Jego mocy wystarczy i dla nas. Ukażemy to na przykła
dzie pochodzącym z Zachodu.
P—86. Pewna młoda dziewczyna, którą znam bardzo dobrze, była od lat chora. Chodziła od jednego lekarza do drugiego. Nic nie pomagało! Rodzina jej usłyszała o lekarzu cudotwórcy i uzdrawiaczu nazwiskiem Groening. Ojciec zaprowadził córkę do tego człowieka, pokładając całą swoją nadzieję w tym słynnym uzdrawiaczu. Siedzieli w poczekalni. Córka, która krótko przed tym przyjęła Pana Jezusa, czuła wokół siebie jakąś niesamowitą siłę. Dlatego bez przerwy się modliła. Wtedy wszedł do poczekalni Bruno Groening. Stanął przed nią i spytał: „Czy pani wierzy, że mogę panią uzdrowić?” Odpowiedziała;. „Tak, jeżeli Bóg da panu do tego siłę.” Groening odrzekł: „W pani jest moc, która przeciwstawia się mojej mocy.” A więc powszechnie’znana sprawa, że spirytystyczni uzdrowiciele natychmiast zostają zablokowani, gdy ktoś się modli! Groening rozdał wszystkim kulki i płatki ze staniolu z zaleceniem, aby nosić je na ciele, a w nocy kłaść pod poduszkę. Można też było nabyć fotografie Groeninga, na które należało kłaść ręce. Moja informatorka zaczęła być od tego czasu bardzo niespokojna. Wreszcie, wbrew woli swego ojca, spaliła wszystko, co otrzymała od Groeninga. Niepokój jej znacznie zelżał. Duchową opier kę nad nią przyjęła grupa misyjna. Dziewczyna wyznała wszystko, co Bóg przed nią odsłonił, wyznała również swoją historię z Groeningiem. Duszpasterz zmówił z nią modlitwę wyrzeczenia się i rozwiązał ją. Od tej pory wewnętrzny ucisk i lęk zniknęły. Grupa misyjna stała, się dla tej dziewczyny „rodziną Jezusową”, o której była mowa.

13. POWRÓT DEMONÓW
W tym rozdziale będzie mowa o sprawach bolesnych.
Każdy szczery duszpasterz odprawia z ich powodu pokutę.
Na fakt powracania złych duchów Jezus zwraca naszą uwagę w Łuk. 11:24: „Gdy duch nieczysty wyjdzie z człowieka, wędruje po miejscach bezwodnych, szukając ukojenia, a gdy nie znajdzie, mówi: Wrócę do domu swego, skąd wyszedłem. I przyszedłszy zostaje go wymiecionym i przyozdobionym. Wówczas idzie i zabiera z sobą siedem innych duchów, gorszych niż on, i wchodzą, i mieszkają tam. I bywa końcowy stan człowieka tego gorszy niż pierwotny.”
Znam z pracy duszpasterskiej takie straszliwe historie. Zanim jednak opowiem o „tym, .muszę, przestrzec przed nieporozumieniem. Wierzących, którzy prowadzą pracę duszpasterską w tej dziedzinie proszę serdecznie, aby zwrócili uwagę na różnice dzielące następne dwa przykłady.
a) Pozorny powrót demonów
P—87. Dziewczyna cierpiąca na epilepsję chodziła regularnie na spotkania koła młodzieży ewangelickiej. Matka wezwała kogoś, kto „zamówił” jej chorobę. Epilepsja rzeczywiście zniknęła dzięki temu magicznemu uzdrowieniu. Jednakże od tego czasu ani matka, ani córka nie pokazały się więcej tam, gdzie głoszono Słowo Boże. Pastor odnalazł je i spytał o powód. Dowiedział się co zaszło i że uzdrowiciel dał córce amulet. Pastor poprosił, aby mu go dały i otworzył go przy nich. W środku był cyrograf, z którego wynikało, że diabeł uzdrowi dziewczynę w zamian za prawo do jej duszy. Obie kobiety okropnie się przeraziły. Odbyły pokutę. Spaliły amulet. I co się stało? Dawna choroba powróciła. Ale za to obie kobiety po odbyciu pokuty i odmówieniu modlitwy wyrzerzenia się, mogły się znowu modlić i słuchać Słowa Bożego. Nie jest to powrót demonów, a coś wręcz przeciwnego. Powrót dawnej choroby dowodzi, że okultystyczne więzi zostały zerwane.
Nie jestem zupełnie zadowolony z przebiegu tej sprawy. Dlaczego pastor nie pomodlił się o to, by Pan dotknął dziewczyny i uzdrowił ją? Wystawiamy Panu Jezusowi złe świadectwo przyznając tylko, że diabeł może uzdrawiać i nie dowodząc, że Jezus też może.
P—88. Jeden z moich przyjaciół załatwił taką sprawę lepiej. Podczas mojej ewangelizacji, którą on właśnie zorganizował, przyszedł do mnie na rozmowę duszpasterską młody człowiek. W dzieciństwie chorował i uprawiający magię owczarz zamówił tę chorobę i uzdrowił go. Młody człowiek wyznał swoje grzechy, wyrzekł się w mojej obecności i dane mu było znaleźć wyzwolenie i odpuszczenie grzechów. Po zakończeniu ewangelizacji wyjechałem. Tymczasem u młodego człowieka nastąpiła recydywa. Matka jego przyszła bardzo rozgniewana do mojego przyjaciela i poskarżyła się, że moje duszpasterstwo doprowadziło do tego, że jej chłopiec znowu zapadł na dawną chorobę. Mój przyjaciel jednak miał mocniejszą wiarę niż duszpasterz z poprzedniego przykładu. Odpowiedział tej matce: „Co może diabeł, to Pan Jezus może tysiąc razy lepiej. Musimy tylko poprosić, aby zechciał objawić się i uzdrowić pani syna.” Pomodlili się razem i chłopiec natychmiast wyzdrowiał.
Jest to podarunek, gdy Bóg daje komuś takich przyjaciół, którzy z nim razem przestrzegają jednego duchowego kierunku. Inni organizatorzy odczytów nie zachowali się tak biblijnie, tylko wymyślali, mówiąc: „I co ma się z tego zapraszając takich ludzi. Wprowadzają tylko niepokój do zboru i mącą ludziom w głowie.”
Spotkało mnie to niejednokrotnie. Nie wszyscy mogą wznieść się na szczyty wiary. A w odpieraniu ataków ciemnych mocy wielu pracowników Królestwa Bożego nie ma doświadczenia i brak im pełnomocnictwa. Nie chcę przez to powiedzieć, że ja to pełnomocnictwo posiadam. Znam żałosną nędzę mojego własnego serca. Pociechą jest mi, że mam Pana, który jest po stronie ubogich. A do tej grupy należę.
Nieraz atakowano mnie za to, że niekiedy cytuję apokryfy. Wiem, oczywiście, że apokryfów nie można stawiać na jednym poziomie z Objawianiem Starego i Nowego Testamentu. Tym niemniej są tam niekiedy prawdziwe perły:

NADZIEJA UBOGICH
„Modlitwa biednego przeniknie niebiosa i póki się (Pan) nie przybliży, nie dozna pociechy. Nie odstąpi, aż wejrzy Najwyższy…” (Syr. 35:17.18)
„Westchnień biedaków wysłuchujesz, Panie” (Ps. 10:17)
„Bo Pan upodobał sobie lud swój, pokornych ozdabia zbawieniem” (Ps. 149:4)
„Pan pocieszył swój lud i zmiłował się nad jego biedakami” (Iz. 49:13)
„Nadzieja ubogich nie zginie na wieki” (Ps. 9:19)
b) Prawdziwy powrót demonów
Przeżycia w tej dziedzinie ujawniają całą naszą bezsilność. Kto walczy o obciążonych demonicznie ludzi, ten wie jak sam jest słaby i jak wielka moc płynie jednocześnie z Jezusa.
P—89. Podczas drugiej wojny światowej pewna kobieta była zaprzyjaźniona z oficerem. Oboje podpisali krwią, że sprzedają diabłu swoje dusze. Po klęsce wojennej oficer odebrał sobie życie. Później ukazał się swojej byłej przyjaciółce i zażądał, by również skończyła ze sobą. Kobieta odmówiła i poszukała pomocy u chrzęścijan. Modlono się za nią bardzo dużo. Ona sama wyznała grzechy i zdecydowała się pójść za Jezusem. Od tej chwili ataki mocy ciemności nasiliły się. Kobieta była dręczona dzień i noc. Znalazła duszpasterza, który ma doświadczenie w tej dziedzinie. Odmówił z nią modlitwę wyrzeczenia się i rozwiązał ją. Wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze. Kobieta przez kilka miesięcy miała spokój, mogła modlić się i wierzyć. I nagle ataki ponowiły się. Kobieta wróciła do swojego duszpasterza, który natychmiast utworzył dla niej krąg modlitewny. Walka ta trwa do dziś, a nawet jeszcze jest gwłatowniejsza po powrocie demonów.
Powrót ciemnych mocy daje się zauważyć przede wszystkim wtedy, gdy ludzie wyzwoleni w chrześcijańskim otoczeniu muszą potem wrócić do atmosfery nasyconej ^czarami. Zdarza się to najczęściej, gdy młodzi ludzie pochodzący z domu spirytystów nawracają się w obcym kraju, a potem muszą powrócić do zdemonizowa-nego domu rodzicielskiego. Oto przykład z Holandii.
P—90. Pewien chłopiec przyjechał z domu, w którym zajmowano się czarami. W nowym, chrześcijańskim otoczeniu wystąpiły u niego dziwne zaburzenia, które lekarzowi nasunęły podejrzenia o nowotwór. Jednakże po duszpasterskich rozmowach te dziwne symptomy zniknęły. Chłopiec został wyzwolony, co jest dowodem, że nie był to nowotwór, ale chroniczne obciążenie po rodzicach. Kiedy w czasie wakacji chłopiec wrócił na kilka miesięcy do domu rodzinnego, dawne obciążenia wróciły. Walka zaczęła się na nowo.
Ludzie, którzy zostali wyzwoleni, ale muszą wciąż powracać do zajmującego się magią lub spirytyzmem otoczenia, nigdy nie osiągają spokoju. Takim młodym ludziom udzielam zazwyczaj takiej rady: „Niech pan się trzyma z daleka od rodziców czy wuja, jeżeli ci ludzie nie chcą zrezygnować z praktykowania czarów.” Rady takie nie zawsze spotykają się ze zrozumieniem. Ba, niekiedy można za to zostać zwymyślanym.
Kto nie przestrzega wszystkiego, co Biblia nam daje ku obronie, ten stale narażony jest na niebezpieczeństwo dostania się ponownie pod wpływ wypędzonych duchów.

14. ORĘŻ I ZBROJA.
W świecie niewidzialnym odbywają się walki, o których istnieniu i natężeniu nie marny pojęcia. Biblia niekiedy napomyka o tym.
I tak nad zwłokami Mojżesza w niewidzialnym świecie rozgorzała walka, o czym czytamy w Liście,Judy 9.
W Dan. 10:13 czytamy o walce Michała z księciem anielskim królestwa perskiego.. Jest to zresztą wskazówka, że nie tylko ludzie mają swoich aniołów stróżów, ale być może mają ich całe narody.
W Mat. 4 czytamy o obejmującej cały świat walce Jezusa z szatanem. Aniołowie przyglądali się i czekali, kiedy będą mogli usłużyć Mu i umocnić Go (Mat. 4:11).
W rejonach powietrznych odbywają się bitwy, które niekiedy stają się widoczne dla ludzi znajdujących się w niebezpieczeństwie. Przypomnijmy sobie przestrach sługi Elizeusza, kiedy ujrzał wojsko Aramejczyków i krzyknął: „Biada, panie mój! Jak postąpimy?” Elizeusz powiedział wtedy te ważne słowa: ,Nie bój się, bo więcej jest tych, którzy są z nami, niż tych, którzy są z nimi” (II Król. 6:16). Potem Elizeusz pomodlił się i Pan otworzył oczy sługi, który ujrzał, że wokół proroka pełno było koni i wozów ognistych.
Takie bitwy szaleją dziś częściej niż kiedykolwiek. Rozpoczęła się walka ostateczna. W przestworzach rozlega się szczęk broni złych duchów. Jednakże nie jesteśmy wydani im na łup.
Mamy Obrońcę.
P—91. Peter Oktavian opowiedział mi o ataku licznych mahometan na wyspie Sumbaja (Indonezja). Jego przyjaciele zwrócili mu uwagę na zbliżanie się wielkiej gromady wrogo nastawionych muzułmanów. Peter odpowiedział przyjaciołom: „Nie pozwolimy się powstrzymać. Więcej jest tych, którzy są z nami.”
Gromadce wierzących nieoczekiwanie przyszedł z pomocą wyższy oficer, który był po cywilnemu pomiędzy słuchaczami. Pan zatroszczył się o to wcześniej.
P—92. Na czas mojej podróży z odczytami po Brazylii diabeł zaplanował w Kurytybie szereg akcji przeszkadzających, które mu jednak nie wyszły. W kościele siedziały trzy kobiety poważnie obciążone okultystycznie. Pierwsza z nich, która od 30 lat należała do kręgu chrześcijan, czuła nieprzepartą chęć usłuchania wewnętrznego głosu: „Krzyknij na cały kościół: to jest kłamstwo!” Druga kobieta, córka zaklinaczki chorób, wpadła podczas mojego wykładu w kościele w trans. Trzecia w czasie zwiastowania usłyszała polecenie: „Bluźniej Boga! Przeklnij Go!” Żadna z nich nie wykonała zadania, Pan je związał. Mogłem bez przeszkód doprowadzić nabożeństwo do końca. Bez mojej wiedzy Pan przeciwstawił się atakom niewidzialnego świata. Dowiedziałem się o tym później, gdy pierwsza z tych kobiet wyznała całą historię.
W takich walkach konieczne nam są oręż i zbroja, ibo inaczej nie sprostamy atakom. W Liście do Efezjan 6:16.17 Paweł wymienia tarczę wiary, przyłbicę zbawienia i miecz Ducha. Kto nie jest ubzrojony, ten pada ofiarą wroga.
Jak posługujemy się tarczą wiary? Moją zasadą podczas modlitwy jest: lepiej z góry wierzyć i pozwolić, by Bóg nas rozczarował — co nigdy się nie zdarza — niż nie wierzyć i tym samym z góry rozczarować Boga.
W jaki sposób chroni nas przyłbica zbawienia? Szatan ucieka, gdy widzi nas pod krzyżem. Kto opuści to stanowisko, staje się ofiarą krążącego wokół krzyża wroga.
Jak władamy mieczem Ducha? Ja zakreślam sobie różnymi kolorami poszczególne słowa Biblii, uczę się ich na pamięć i codziennie powtarzam. O Marii powiedziano, że zachowywała słowa, „rozważając je w sercu swoim”. Słowa, które obraca się wciąż w sercu rozmyślając nad nimi, są prze Ducha Świętego oświetlane wciąż w nowy sposób i stają się źródłem siły. Luter powiedział takie drastyczne zdanie, że Bogu trzeba bez ustanku powtarzać Jego obietnice, aż nas usłyszy.
Kto pozbył się okultystycznych obciążeń, ten musi starannie korzystać ze wszystkiego, co ofiarowuje nam Słowo Boże.
P—93. Gdy w 1519 roku Hiszpanie pod dowództwem Ferdynanda Corteza zaatakowali państwo Azteków, Aztekowie z początku upadli na duchu, bo ich strzały odbijały się od pancerzy Hiszpanów. Potem odkryli, że nogi najeźdźców nie są chronione żelazem. Zaczęli więc strzelać wyłącznie w nogi i zabili bardzo wielu wrogów.
Diabeł zna nasze wrażliwe miejsca. Musimy uważać na jego strzały. Stara się trafić w nasze najsłabsze punkty: pycha, pieniądze, nieczystość, gnuśność, gniew i tak dalej. Zwycięstwo nie przyjdzie nam łatwo. W Królestwie Bożym walczy się. Nie zwyciężymy jednak własnymi siłami, a tylko dzięki Niemu, któremu dana jest wszelka moc.

15. URZECZYWISTNIENIE ZWYCIĘSTWA.
W pewnym kościele amerykańskim śpiewano pieśń, której refren brzmiał:
Realise the victory
Urzeczywistnij zwycięstwo.
Melodia chodzi mi po głowie, ale nie mogę przypomnieć sobie słów. Może jakiś amerykański czytelnik tej książki, która będzie przetłumaczona również na angielski-, zechce być tak dobry i prześle mi tekst.
W Biblii nie dźwięczy ton znużonej rezygnacji, ale zdecydowanego zwycięstwa. W I Kor. 15:57 Paweł triumfuje: „Bogu niech będą dzięki, który nam daje zwycięstwo przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa.” Paweł mówi w czasie przeszłym (dotyczy to niemieckiego tłumaczenia Biblii — przyp. tłum.).
Zwycięstwo jest faktem dokonanym.
Jedno wielkie zwycięstwo Jezusa na krzyżu dało podstawę naszym zwycięstwom tu i teraz. Duszpasterstwo prowadzone wśród obciążonych okultystycznie, nie mówiąc już o opętanych, może być niezmiernie trudne i męczące, ale fakt zwycięstwa pozostaje faktem.
Możemy tu przytoczyć przykład biblijny. W II Mojż. 14 opisana jest cudowna historia zagrożenia Izraela przez egipskie siły zbrojne. Naród był przerażony, robił wyrzuty Mojżeszowi i oskarżał Boga. Przed Izraelem rozciągało się morze, za nim stały zbrojne siły wroga. O ucieczce nie mogło być mowy. Mojżesz przedstawił Bogu w modlitwie śmiertelne zagrożenie Izraela. I zapewne nie tylko modlił się, ale wołał do Boga. Była to więc modlitwa w najgłębszej niedoli, w najwyższej potrzebie. I wtedy Pan odpowiedział: „Dlaczego wołasz do mnie? Powiedz synom izraelskim, aby ruszyli” (II Mojż. 14:15).
Zwycięstwo było już przygotowane, chociaż dzieci Izraela nic o tym nie wiedziały. Jakże często w tych wszystkich latach walk rozbrzmiewały w moich uszach te słowa:
Dlaczego wołasz? Działaj!
Pan oczekuje tego od nas. A kiedy tego oczekuje? W sytuacjach beznadziejnych!
Często znajdowałem się w beznadziejnych sytuacjach. Żadnego wyjścia, ani promyka światła! Żadnej pomocy! „Dlaczego wołasz tak, jakby nie było Boga, który już przygotował rozwiązanie?” Urzeczywistnij zwycięstwo na chwałę Pana!
P—94. Sześć razy podróżowałem już przez kraje afrykańskie. Słyszałem o wielu ostrych spięciach między chrześcijańskim zwiastowaniem a niezłomnym pogaństwem. W Kongo pewien misjonarz latami prześladowany był przez głównego czarownika. W zborze misyjnym modlono się wiele za tę sprawę, która powoli dojrzewała do rozstrzygnięcia. Pewnej niedzieli misjonarz zgromadził zbór na specjalne modlitwy. Główny czarownik zagroził, że tego właśnie dnia zada chrześcijanom straszny cios. Zbór został o tym powiadomiony. Czarownik zgromadził swoich ludzi na pogórku. Nadciągnęła straszna burza. Ale piorun uderzył tylko raz. Wkrótce nadbiegł posłaniec z wiadomością , że ten jeden piorun zabił czarownika.
Zwycięstwo zostało przygotowane, a zbór misyjny mógł się do niego włączyć.
P-—95. Miałem kiedyś pod swoją opieką duszpasterską młodego człowieka. Jako mały chłopiec chorował i chorobę zamawiano. Kiedy zaczynałem się z nim modlić, bluznił i klął. Zauważyłem, że nic z tego nie będzie, że sama-modlitwa nie wystarczy. Spojrzałem w duchu ku Panu i rozkazałem: „W imieniu Jezusa rozkazuję ci milczeć.” Zamilkł natychmiast i nagle zaczął chwalić i sławić Pana. Nieoczekiwany zwrot! Zwycięstwo dzięki wywyższonemu Panu!

16. PEŁNE ODDANIE SIĘ.
Zajmując się “najstraszliwszym przypadkiem opętania jaki miałem w swojej praktyce duszpasterskiej, spytałem mówiące z tego mężczyzny głosy: „Dlaczego nie zostawicie go w spokoju?” Demony odpowiedziały: „We possess him because he did not make a fuli surrender.” (Posiadamy go, opętujemy, ponieważ nie oddał się Panu całkowicie.)
Jest to ostrzeżenie dla wierzących. Moce ciemności ko
rzystają z każdego pretekstu. Wynajdują taki punkt, któ
rego człowiek nie oddał Panu Jezusowi i tamtędy wcho
dzą. . .
Człowiekowi wyzwolonemu z okultystycznych obciążeń nie wolno zachować żadnych dziedzin, do których Pan nie miałby wstępu. Te bowiem dziedziny ukryte przed Panem zostają zajęte przez wroga.
Jest różnica czy jesteśmy gotowi rządzić naszym życiem w Duchu Jezusowym, czy też oddajemy rządy całkowicie w ręce Pana. On tego od nas oczekuje, chce być panem naszego czasu, sił, woli, majątku, naszych planów i decyzji.
Jezus powiedział: „Wszystko zostało mi przekazane przez Ojca mego…” (Mat. 11:27). Czy my też należymy do tych „przekazanych”?
Tylko gdy On jest naszym Panem jesteśmy uchronieni przed “innymi panami.
P—96. Zrozumiemy to jasno na przykładzie zadziwiającego przeżycia jednego z moich przyjaciół. Przyjaciel ten od lat zajmował się okultystycznymi obciążeniami. W odczytach swoich ostrzegał stale przed uprawianiem czarów. Pewnego dnia zatelefonował do niego pewien lekarz, który powiedział: „Posiadam magiczne księgi i zajmuję się magią. Rozgniewały mnie pańskie ostrzeżenia, więc zwróciłem przeciw panu nioją magiczną moc. Jednakże ona nie funkcjonuje. Pana chroni jakaś moc większa od mojej. Muszę więc wyciągnąć z tego konsekwencje.”
Konsekwencje były straszne. Zamiast zwrócić się do Jezusa, ten lekarz pewnego dnia odebrał sobie życie.
Niezależnie od tego okropnego końca lekarza-maga, musimy stwierdzić jedno. Mój przyjaciel w ogóle nie poczuł, że czarownik go atakuje. Ktoś silniejszy stał obok niego i ochraniał go swoim ramieniem. Jest to radosna świadomość wśród walk i trudności.
Po naszej stronie jest Ten, który jest silniejszy.
Apostoł Jan świadczy: „Ten, który jest w was, większy jest, aniżeli ten, który jest na świecie” (I Jn. 4:4).

BIBLIJNY KLIMAT
W tych 16 punktach omówiliśmy różne sytuacje występujące w pracy duszpasterskiej z okultystycznie obciążonymi. Nie podaliśmy żadnej metody. Nie daliśmy żadnej recepty. Pan niezależny może przeskoczyć wszystkie stopnie na raz, jak widzieliśmy to na przykładzie P—95. Przedstawienie tych punktów ma służyć jako pomoc przy wykuwaniu broni gotowej do użycia w walce. Dano też niektóre wskazówki oparte o długoletnie doświadczenia. Musimy jednak poruszyć jeszcze jedną ważną sprawę.
Przypadki opętania znane są wszystkim religiom, tak pogańskim, jak innym; zna je islam, buddyzm, judaizm i religia chrześcijańska. Metody wypędzania demonów są bardzo różne. Prawdziwe wyzwolenie, a nie tylko „zmiany pozycyjne”, może nastąpić tylko dzięki Chrystusowi. Tylko On ma potrzebną moc.
Syn Człowieczy ma moc (Mk 2:10)
Jeszcze jedna sprawa ważna jest w odniesieniu do opieki duszpasterskiej nad atakowanymi ludźmi. Duszpasterstwo to rozwija się wyłącznie w prawdziwym klimacie biblijnym. Człowiek i jego niedola nie mogą być nigdy „przypadkiem”, „sensacją”, nigdy „obiektem naszych prób”. Wyzwolenia nie bywają darowane w niebiblijnym zgiełku, nawet jeżeli walka z opętanymi ma często przebieg dramatyczny. Wystrzegajmy się wszelkiego pjopę-dzania, wszelkiej widowiskowości.
Wiara nasza musi być zdrowa Myślenie trzeźwe Postawa jasno określona i biblijna

III. WSZYSTKO ZOSTAŁO MU PRZEKAZANE
W zdemoralizowanym świecie z jego inspirowaną przez szatana teologią i zdemonizowaną polityką stoi Człowiek, który wszystkiemu się poddaje, wszystko znosi. Człowiek inny niż inni ludzie.
Czy jest to Człowiek, który utonął w niepamięci? Człowiek, którego idee zbankrutowały? Człowiek, który był beznadziejnym fantastą?
Nie, jest to Człowiek, który nie ma sobie równego. W odzieży najuboższych jest Najwyższym. W szacie bezsiły niesie ukrytą największą pełnię mocy. Jest Człowiekiem, Synem Bożym, który stał się Człowiekiem i opuścił niebo, aby je otworzyć nam, ludziom.
On położy kres zdeprawowaniu świata i odnowi go. On zniszczy szatańską teologię, fałszywego proroka otchłani. On położy kres politycznemu potworowi. I zgotuje też koniec zgniłej do szpiku kości cywilizacji Zachodu. Uczyni to, bo Bóg przekazał Mu wszystko. U kresu świata stoi On i Jego obietnica: Oto wszystko nowym czynię!

www.horst-koch.de
info@horst-koch.de

Weitere Beiträge von Pfr. Dr. Kurt E. Koch finden Sie auf meiner Webseite:

Christus oder Satan
Between Christ and Satan
Entre Christ et Satan
Entre Christo y Satanas